W Polsce esej O bólu ukazał się w nr 9 (182) Literatury na świecie, w przekładzie Jerzego Prokopiuka.
Ten post jest niejako bezpośrednią kontynuacją posta o Robotniku.
Po
dojściu Hitlera do władzy, Ernst Jünger wycofał się z
bezpośredniej polityki. Konsekwentnie trwając przy swoich
przekonaniach odmówił startowania w wyborach z listy NSDAP.
Tuż przed 1933 rokiem udało mu się osiągnąć w Niemczech status
– jak dziś moglibyśmy to nazwać – celebryty.
Jego książki były lekturami w szkołach i na uniwersytetach, jako
przykłady literatury wojennej, figurował też jako autor w pismach
wojskowych. Wycofanie się stanowiło więc pewien problem, do tego
na tyle skomplikowany, że z racji na bliskie kontakty z
nieprzyjaciółmi nowego reżimu, nie był dla nowej
władzy osobą godną
zaufania. Gestapo
kilkakrotnie przeszukiwało jego dom, poszukując tam ukrywających
się dawnych przyjaciół autora Robotnika.
Jünger miał się czego obawiać. Utrzymywał kontakty nie tylko z
uwięzionym przez reżim Niekischem czy zamordowanym w obozie
koncentracyjnym w 1934 roku Müsamem, lecz też z Otto Strasserem,
wrogiem publicznym numer 1 dla nazistów, bratem zamordowanego w
czasie nocy długich noży Georga Strassera, reprezentantem lewicy
nazistowskiej.
Wprost artykułowana niechęć wobec reżimu
pogłębiała tylko tegoż
reżimu rozczarowanie
Jüngerem. Naziści
próbowali jeszcze raz pozyskać Jüngera dla swojej sprawy, w 1933
roku próbowali przekonać go do wstąpienia do marionetkowej
Pruskiej Akademii
Literatury.
Jünger odmówił, argumentując, że nie ma czasu i nie chce należeć
do jakiejkolwiek akademii. Jego oświadczenie, przez to, że
upublicznił je w prasie, uzyskało szeroki rozgłos i zostało źle
przyjęte. Po latach, w wywiadzie, dał odpór krytykom zarzucającym
mu, że powód nieprzyjęcia nominacji do Akademii był
niewystarczający. (…) Moi
przeciwnicy zaczynają pisać, że Jünger tylko dlatego nie wstąpił
do Akademii, że nie miał czasu. Oni sobie oczywiście wyobrażają,
że taki młody człowiek powinien napisać: Nie chcę mieć z wami,
świnie, nic wspólnego. Oczywiście zaraz następnego dnia
powędrowałby radośnie za druty, a więc chwała mu, chylimy
czoła.
Ostatecznie Jünger
pozostał w kraju. Nie spotkały go też znaczące represje,
wznawiano jego książki, wydawano kolejne. Lech Budrecki uważa, że
wynikało to z niekonsekwentnej i chaotycznej polityki kulturalnej
III Rzeszy, prowadzonej przez dwa ośrodki nie pałające do siebie
sympatią – ministerstwo propagandy Goebbelsa oraz Reichsstelle
zur Förderung des deutschen Schrifttums,
przekształcone następnie w Amt
Schrifttumspflege a
jeszcze później w Hauptamt
Schrifttum, gdzie
królował Rosenberg. Należy też mieć na uwadze, że wydawnictwa
nie zostały przejęte przez nowe władze, poddawano je tylko
kontroli. Jünger mógł więc egzystować w ramach
narodowo-socjalistycznej polityki kulturalnej jako rodzaj dekoracji.
Miał znane nazwisko. Taka
rola poniekąd mu odpowiadała. Nie otrzymywał nagród ani
zaszczytów. Reżim hitlerowski krytykował co prawda nie wprost,
tylko wykorzystując metafory i alegorie, co zostanie rozwinięte w
dalszej części niniejszej pracy. Jünger nie akceptował III
Rzeszy, co jest faktem bezspornym.
W
grudniu 1933 roku opuścił Berlin, przeprowadził się do Goslaru w
górach Harzu,
w 1936 roku do Überlingen
nad
Jeziorem Bodeńskim, wreszcie w 1939 do Kirchhorst w Dolnej Saksonii.
Dużo podróżował, w 1935 roku odwiedził Norwegię, rok później
odbył podróż do Brazylii, na Wyspy Kanaryjskie i do Maroka (podróż
tą opisał w wydanej w 1947 roku książce Atlantische
Fahrt),
w 1937 roku był w Paryżu a w 1938 na Rodos.
W
górach Harzu oddał się pasji entomologa, urządzając subtelne
łowy na owady, w podróży do Norwegii towarzyszył mu filozof Hugo
Fischer, bardzo często wspominany w dziełach Jüngera (od czasów
drugiej wersji Awanturniczego serca z 1938 roku) jako Magister,
Nigromontanus,
Schwarzenberg.
W 1934 roku Jünger napisał
ważny esej O bólu. Zawarł w nim obserwacje, że w
mieszczańskim świecie ludzie odsuwają się od doświadczenia bólu
za parawanem komfortu, poprawy warunków życia, rozwojem medycyny,
ale też własną gnuśnością i odrzucenia świata intensywnych
przeżyć. Wykluczyli niebezpieczeństwo ze swojego sztucznego
świata, jednocześnie tęsknią za tym, czego sami się pozbawili,
czego przykładem jest niebywała popularność książek i opowieści
o wojnie i wszelkich katastrofach. W świecie bez bólu króluje
fałszywa błogość, rozmemłanie, bezformie oraz demokracja.
Ból jednak nie daje o sobie
zapomnieć, gdyż jest ściśle związany z ludzkim życiem. Nuda i
ból ducha, spowodowane odcięciem od sił elementarnych są jednym
ze sposobów w jakie ból przenika do mieszczańskiego świata. Siły
elementarne jednak nie dają się oddzielić tamą od człowieka,
suma niedoznanego bólu przybiera formę niewidzialnego kapitału,
który powiększa się o swe procenty i procenty od tych procentów.
Przeciętne zadowolenie nie nie utrzyma się wiecznie. Zmianie uległo
też przystosowanie na ból, związane z dominującym uznaniem ciała
za wartość jako taką, gdy tymczasem na przestrzeni historii
zamiast sentymentalizmu i strachu przed odczuwaniem bólu dominowało
inne podejście – akcentujące przetrzymanie bólu, wykorzystanie
go i zaakceptowanie jako nieodłącznej części życia. Dokonujące
się przyśpieszenie i powrót sfery elementarnej przez technikę
otwiera przed bólem nowe pola, w których wkroczy w ludzkie życie –
przykładem takich przestrzeni były dla Jüngera koncepcje
sterowanych przez człowieka, samobójczych torped i samolotów.
Jünger przewidział zaistnienie jednostek samobójczych, takich jak
kamikaze. Pilot-samobójca stoi ponad sferą, w której rządzi
prawo bólu, stoi więc wyżej od wszelkiego wyobrażonego
tłumu. Rzecz jasna, pilot-samobójca jest tutaj reprezentantem
typu Robotnika. Przemiana dokonująca się w jednostce eliminuje z
życia sferę sentymentalizmu. Sentymentalna była wolność
jednostki, więc Robotnik ją zanegował, uznając służbę za stan
określający życie. Sentymentalna była powszechna oświata,
więc Robotnik ją zanegował, uznają prymat sfery wojskowej;
przeciwstawił się też wolności badań naukowych, znów ze względu
na prymat sfery wojskowej. Sentymentalizm łączy się z panowaniem
abstrakcyjnego rozumu. Zasięg wiedzy, tego, co ogół powinien
wiedzieć, jest ograniczony. Uczucie bólu wiąże się też z
ingerencją w wiedzę, co czasem może spowodować wybuch
rozpaczliwej, opartej na woli przetrwania walce ludów przeciwko
panowaniu sfery abstrakcyjnego rozumu, której jako najgroźniejszy
przykład jawi się męczeństwo szerokiej, wyizolowanej warstwy
inteligencji w czasie rewolucji rosyjskiej. Wykształcenie
powinno zostać ograniczone przez ustalenia państwa, najwyższej
instancji kierowniczej. Do zadań państwa należałoby nie tylko
ustalenie zawodów przyszłych, jeszcze nie narodzonych pokoleń, ale
też m.in. przesiedlanie całych grup ludności. Wszystkie tego typu
środki wykorzystywane przez państwo wywierają wpływ na ludzi,
przez co wyrabiają w nich dyscyplinę, którą Jünger definiuje
jako formę poprzez którą człowiek pozostaje w styczności z
bólem. Dyscyplina wiąże się również z postępującą
uniformizacją i militaryzacją społeczeństw. Nawet i krótkotrwała
demokracja parlamentarna w Republice Weimarskiej szybko obrosła
wartościowania innego niż mieszczański świat. Partie polityczne,
zwłaszcza te skrajne, jakby zdając sobie sprawę z miałkości
mechanizmów parlamentarnych zaczęły tworzyć uzbrojone grupy
nazywane nieco na wyrost przez Jüngera mianem armii. To samo państwo
niejako rozdysponowując źródła bólu było w stanie wypływać na
zachowania protestujących mas – ostrzał z broni maszynowej lub
użycie samochodu pancernego wywołał rozmaite reakcje – od
panicznego strachu, po rodzaj moralnego oburzenia. Spoza państwowego
instrumentarium wyłączony zostaje niedookreślony partyzant,
niepewny bo będący poza sferą umundurowania i ujednolicenia. Za to
w więzi z siłami elementarnymi jest, podobny dzikiej sforze,
lumpenproletariat, trudny do wytropienia w swoich kryjówkach,
przeciwieństwo masy, łatwej do rozgonienia.
Technika jest naszym
uniformem. Jünger rozumie przez to środki techniczne
zapośredniczające niejako środki bojowe oraz środki cywilne,
wykorzystywane przy dużych operacjach. Już starożytne galery
bojowe były dla niego przede wszystkim statkiem – sumą obecnych
na nim żołnierzy i marynarzy, jedną techniczną, uporządkowaną
całością.
Problem pojawia się w momencie,
gdy wraz z postępującym uprzedmiotowieniem wzrasta okrucieństwo i
tolerancja na ból, za którymi nie idzie żaden ethos. Co więcej,
masowy charakter środków przekazu informacji takich jak telewizja
czy radio oraz brutalność ukazywana w filmach (Jünger pisze wprost
o złudzeniu bólu, co przypomina symulakry Baudrillarda, obrazy, za
którymi nie ma treści) sprawia, że tolerancja na ból nadal rośnie.
Mass-media (Jünger nie używa tego określenia wprost, ale z
dzisiejszej perspektywy użycie takiego określenia wydaje się być
uzasadnione) wprowadzają nowy rodzaj dyscypliny, autor zastanawia
się, czy uczestnictwo, podłączenie, w szczególności do
systemu radiotelegraficznego, stanie się obowiązkiem. W dzisiejszych czasach niejako obowiązkiem stało się podłączenie do internetu.
Instrumentalizacja ludzkiego
ciała dokonuje się też na innej płaszczyźnie, również budzącej
skojarzenia z Baudrillardem
– sportu. Liczbowe ustalanie rekordu zmienia zawody sportowe w
bezduszną pracę zuniformizowanych wykonawców. Ryzyko śmierci też
w sporcie spowszedniało – Robotnik nie przerwie zawodów z takiej
przyczyny. Nie dziwią też nikogo cywilne ofiary lotnictwa czy
innych współczesnych form transportu. Reklamy eksponujące
roznegliżowane ciała przyniosą coś, czego Jünger nie był
jeszcze w stanie wychwycić,
a co również zostało opisane przez Baudrillarda czy Agambena
(i myślicieli nawiązujących do sytuacjonizmu) jako precesja
modelu nad rzeczywistością, czyli proces narzucania
wykreowanego obrazu na rzeczywistość.
Konkluzja Jüngera możliwa jest
do zinterpretowania jako zawoalowana krytyka państwa nazistowskiego.
Ostatecznie rzeczywistość zdiagnozował jako będącą w fazie
Nietzscheańskiego nihilizmu, fazie schyłkowej, gdy pojawiają się
nowe struktury, ale nie ujawniają się jeszcze odpowiadające im
wartości. Dlatego też, gdy pisał o cechujących aktorów
niwelowaniu dawnych kultów, bezpłodności kultury i nędznej
przeciętności, o ślepocie
na wartości, wierze bez treści, dyscyplinie
bez uprawnień, o zastępczym charakterze idei,
organizacji i osób, zapewne miał przed oczami reżim
hitlerowski. Z drugiej strony, nie jest to krytyka wyrażona wprost
– jednostka stąpająca wśród ruin starego świata bowiem mimo
tego powinna rozpoznawać ów niepokój, który zwykł poprzedzać
pojawienie się nowych symboli wodzowskich.
Fascynujące jest w O bólu to, że autor zaczyna zauważać w pełnej
krasie to, co marginalizował wcześniej – ciemne strony państwa
Robotnika, mroczną głębie nadchodzących czasów, cień
zniszczenia zaczął wyraźnie przesłaniać mu wcześniej
rozświetlony formą bytu Robotnika horyzont. Jünger krytykuje w
mniej lub bardziej otwarcie sposób pewne aspekty nadchodzących
nowych czasów, które wcześniej opisywał z patetycznym, nieco
wręcz pretensjonalnym zacięciem.