wtorek, 22 października 2013

Kazimierz Kyrcz Jr. "Podwójna pętla"

Wydawnictwo Żywia... kurcze, w życiu bym nie wpadł na to, że coś takiego istnieje, ba, istnieje i stanowi część grupy do której należy m.in. biuro podróży. Szalony świat.
"Podwójna pętla" to sensacja-kryminał z Tajemnicą w tle. Rzecz nieco inna od tych kilku pozycji z twórczości autora (w tym raczej współ-twórczości) które miałem okazję przeczytać. Horror w sumie to nie jest, bizarro tym bardziej. Nawet jak robi się dziwniej w pewnym momencie, to nie aż tak dziwnie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że pod względem ogólnej poetyki i wydźwięku całości, jest to jakiś rodzaj współczesnego noir.
Autor jest z Krakowa. Nie wiem, jaki jest jego stosunek do miasta w którym żyje, pracuje i tworzy, ale osobiście "czuję" to miasto bardzo podobnie jak wykreowany przez autora bohater - jako miejsce zaklęte w szarzyźnie, zaczadzone przejmującym poczuciem beznadziei, ozdobione nocą wykwitami chorobliwie świecących neonów, obiecujących bardzo złudne zapomnienie; miejsce, które niczym wir zasysa wszystko w swoje trzewia i powoli trawi, karmiąc się zawiedzionymi nadziejami.
Ok, nadinterpretacja, poza tym zapewne gdzie indziej jest równie kijowo.
Tak czy siak trzeba jednak przyznać autorowi, że udało mu się wykreować bardzo "prawdopodobnego" głównego bohatera oraz przygnębiający, depresyjny Kraków. Kraków szarych, obszczanych bram, patologicznych rodzin, złamanych żywotów; to nie jest Kraków widziany oczami Anglików upijających się na rynku w kontrolowanych przez jakieś mafie klubach ze stripteasem i zdecydowanie nie jest to Kraków młodych studentek kulturoznawstwa (czy ASP) mieszkających na Kazimierzu. Autor przedstawił w książce zaniedbane i brudne miasto ludzi próbujących w nim przeżyć, jako-tako związać koniec z końcem. Ponurość bijącą z kart książki lekko rozwiewa od czasu do czasu wisielczy humor i zjadliwa ironia.
Pierwszoosobowy narrator i główny bohater to 39-letni Mateusz Bednarski, policjant z Cybertronika (czyli z wydziału walki z cyberprzestępczością). Jest rozwodnikiem żyjącym samotnie w zagraconej kawalerce, na co dzień użera się ze wszystkimi i wszystkim wokół o wszystko (z szefem o wszystko mówiącej ksywie Wampir, z warunkami w pracy, z byłą żoną, z kolegą-donosicielem, z niektórymi swoimi podopiecznymi których dogląda jako kurator, itd.), przytłacza go szarobura krakowska rzeczywistość. Jego dni wloką się jeden za drugim, wyglądają niemalże identycznie, według schematu: pobudka - praca - powrót - czasem (aczkolwiek raczej częściej niż rzadziej) alkohol - sen. Nie ma bliskich przyjaciół, poza jednym dziwakiem, dosyć "alternatywnym" dziennikarzem piszącym m.in. o zjawiskach paranormalnych.
Aż nagle coś zaczyna się dziać w życiu Mateusza. Najpierw poznaje przez internet Patrycję, która nadaje jego życiu sens. Potem dostaje się do serialu "Śledczy", produkowanego przez jedną z największych polskich telewizji komercyjnych.
A potem zaczynają wokół niego umierać ludzie - jego bliżsi lub dalsi znajomi, koledzy z pracy, ci których lubił lub których nie lubił, ale którzy byli z nim w jakiś sposób związani. Wygląda to na serię samobójstw i plagę nieszczęśliwych wypadków, ale po kilku kolejnych zgonach staje się jasne, że kryje się za tym coś więcej.
Rozpoczyna się wyścig z czasem, czy głównemu bohaterowi uda się ocalić tych, na których zależy mu najbardziej i czy dopadnie tajemniczego mordercę (czy też morderców) zanim ten dopadnie jego i tych, na których mu zależy najbardziej.
Autor sam jest policjantem, więc zapewne wiarygodnie przedstawił świat krakowskiej policji, nawet jeśli szczegóły nagiął pod przyjętą konwencję.
Sam język jakim została napisana książka też jest częścią konwencji. Główny bohater, zmęczony życiem i mający serdecznie dość tych wszystkich kłód, które życie rzuca mu pod nogi posługuje się zwyczajnym, codziennym, niewyszukanym językiem, pełnym kolokwializmów, nie stroniąc od przekleństw, językiem momentami wręcz topornym (co absolutnie nie znaczy, że książka jest źle napisana - wręcz przeciwnie). Dzięki temu czytelnik może wczuć się w sytuację bohatera, utożsamić z nim, odczuwać jego emocje, prześledzić bieg jego myśli - w końcu to taki sam zjadany przez codzienność gość jak ja czy Ty.
Czytelnik jest do końca trzymany w niepewności, co właściwie się dzieje wokół głównego bohatera, kto pociąga za sznurki oraz po co właściwie za nie pociąga. Nie czytałem w swoim życiu zbyt dużej ilości kryminałów, nie mam "wprawy" jeśli chodzi o ten gatunek, więc dałem się zaskoczyć - widać jednak, że umysł autora chadza po dosyć zarośniętych i nieoczywistych ścieżkach, jak na umysł autora piszącego horrory i bizarro przystało.
Wydawnictwo postarało się średnio - margines dolny jest tak niski, że miałem cały czas nieodparte wrażenie, że powinno być tam więcej miejsca, które zostało ucięte; gdzieniegdzie trafiają się linijki tekstu bez spacji. Nie wyłapałem żadnych błędów, ale jak książka przykuje moją uwagę, to na możliwe niedociągnięcia nie zwracam uwagi.
Nie za bardzo załapałem o co chodziło autorowi z alternatywnym w stosunku do reszty książki epilogiem. Poza tym książka mogła by być nieco dłuższa - niecałe 190 stron przeczytałem za szybko. Chociaż dzięki małemu rozmiarowi przy takiej ilości stron w tekście nie ma dłużyzn. Coś za coś.
Tak czy owak, mi się podobało i polecam.