poniedziałek, 5 grudnia 2011

Jacob Kirkegaard "4 Rooms"

Jacob Kirkegaard (ciekawe, czy to z tych) to artysta fascynujący się - jakby to ująć - metadźwiękiem, czyli wszystkimi niuansami związanymi z czasem, długością, odbieraniem i emotowaniem, itp. Pewnego dnia w 2005 roku zawitał do Czarnobyla, poszwendał się po Strefie, znalazł pusty, smętny budynek, budynek mu się spodobał, więc nagrał dźwięki we wszystkich czterech pomieszczeniach, po czym odgrywał nagrane dźwięki w kolejnym pomieszczeniu, nagrywając jednocześnie to, co było wtedy słychać - dźwięki nowe jak i odgrywane stare, no i rezonans, echo, itd. rozchodzące się po pustym pomieszczeniu. A żeby było fajniej to powtórzył tą czynność dziesięć razy.
I tak powstał materiał, który trafił na "4 Rooms". Niby to field recordings, ale ze względu na zastosowane metody brzmi drone'owo, ambientowo, słychać coś, co przywodzi na myśl soundscape zimnego, pustego, zapomnianego bunkra, gdzie zalega ciemność, gdzie strach ma wielkie oczy i małego penisa. Nie potrafię się tym wydawnictwem jakoś bardzo zachwycić, ale trzeba przyznać, że wyszło bardzo solidnie. Dobry pomysł, dobre wykonanie.

Karlheinz Stockhausen "Helikopter-Quartett"


Niektórym to się w dupie przewraca od dobrobytu lub nadmiaru hmm bo ja wiem, przeintelektualizowania. Na co dzień raczej lubię wszelką dziwaczną awangardę, wszelkie próby zerwania i rozbicia starych form, wszystko, co kiełkuje z wirującego chaosu nadchodzącej nowej epoki. Niestety, mimo wszystkich swoich fascynacji (post)postmodernizmem, jeśli coś jest gównem, nie nazwę tego innym mianem, nawet jeśli to gówno wytworzone przez bardzo awangardowego i kreatywnego artystę, mającego odwagę przecierać nowe szlaki w muzyce.
Stockhausen to nie żywy już współczesny kompozytor mający odwagę eksperymentatora. Strona o nim na lastfm przytacza pierdylion jego mniej-lub-bardziej szalonych pomysłów. Wydaje się, że ten przedstawiany tu przeze mnie jest najbardziej szalony: Do najbardziej ekstrawaganckich pomysłów muzycznych "Licht" [jakiś jego większy projekt operowy - dop. ja] można zaliczyć "Helikopter String Quartet (1992-93)" na kwartet smyczkowy i cztery śmigłowce, w którym każdy instrumentalista kwartetu gra na pokładzie latającego śmigłowca, a dźwięk przekazywany jest do słuchaczy za pomocą wzmacniaczy i głośników. Brzmi nieźle? Owszem, ale jak się o tym czyta. Mnie, lubiącego industriale, noisy i power electronics bolała głowa od tej kakofonii i trwającej ponad pół godziny kompozycji nie skończyłem słuchać. Brawa za pomysł - brawa na stojąco - ale wykonanie powoduje ból zębów - chociaż w sumie może czepiam się niepotrzebnie, gdyż w sumie ciężko by było to zrealizować jakoś inaczej. Cała kompozycja to w sumie smyczkowa, maksymalnie drażniąca narządy słuchu kakofonia z jednostajnym buczeniem potężnych silników i charakterystycznym "wut-wut-wut-wut" w tle, raz na jakiś czas jakiś typ coś chrzani beznamiętnym głosem. Dla miłośników awangardy przez duże "A" i tylko dla nich. Jak mam słuchać niesłuchalnego, to wolę Atrax Morgue, SPK lub legion innych podziemnych i mrocznych wyziewów.

Karl Wagner - Kane x5

Czyli chyba wszycho co z cyklu napisanego przez Karla Wagnera zostało wydane po polsku. Pierwsza książka (Pajęczyna utkana z ciemności) z Amberu (ach, te twarde okładki), pozostałe (Krwawnik, Wichry nocy, Cień Anioła Śmierci, Mroczna Krucjata) z Phantom Press. Niektóre z nich to zbiory opowiadań.
Wśród morza różnych postaci quasi-conanowych Kane Wagnera wyróżnia się bezapelacyjnie od pierwszych stron pierwszej z książek o jego przygodach. Kane, wzorowany na biblijnym Kainie, to postać zła, to mściwy, żyjący tysiąclecia przeklęty morderca. Przed milionami lat (licząc wstecz od dziś - jedno z nieprzetłumaczonych na polski opowiadań przedstawia Kane'a żyjącego współcześnie) pewien szalony bóg stworzył z gnoju rasę ludzką. Kane jednak zabił swojego brata Abla, nauczył młodą ludzkość przemocy i został w nagrodę obdarowany przez swojego stwórcę piętnem mordercy - nie starzeje się, ma zdolności regeneracji nieco tylko gorsze od tych Wolverine'a, nie może umrzeć sam z siebie - może zostać tylko zabity przez przemoc, którą sam rozpętał, gdy ludzkość była jeszcze młoda.
Wagner umieścił Kane'a w świecie, który jest nieco howardowską wersją przeszłości Ziemi - w tych zamierzchłych czasach obok ludzi żyją nieliczni przedstawiciele obcych ras, a ogromne przestrzenie świata są pełne mrocznych tajemnic jeszcze wcześniejszej przeszłości, otchłań czasu zdaje się być niczym nie ograniczona, a tego, co było na początku nie sposób sobie nawet wyobrazić. Wizja świata jest bardzo mroczna - kapłani nawet zdawałoby się dobrych bóstw składają ludzi w ofierze, wieże czarnoksiężników górują nad miastami, śmierć nic nie kosztuje, a nieznane pojawia się znikąd i pojawia się wśród przerażenia i szaleństwa (trochę jak u Lovecrafta). Kane to potężny, rudowłosy siewca zniszczenia, postać służąca tylko sobie, rzucająca wyzwanie bóstwom, demonom i ludziom, intrygant, czarnoksiężnik, w razie potrzeby szorstki i nieokrzesany lub pełen ogłady i dobrego wychowania. Postać zmieniająca maski jak rękawiczki, pchana do przodu rządzą władcy, władca imperiów i przemierzający świat wędrowny najemnik. Nie ważne, czy siedzi na cesarskim tronie, czy dowodzi grupą rozbójników gdzieś na odludnych, odległych szlakach - Kane zawsze jest śmiertelnie niebezpieczny zarówno dla swoich wrogów, jak i sojuszników. A jego oczy płoną zimnym blaskiem piętna mordercy, zarówno wtedy, gdy pędzi na wrogą armię na czele ciężkiej kawalerii, jak i wtedy gdy podstępnie, skryty w mroku, zadaje cios w plecy.
Opowieści o Kane'ie to mroczne i duszne historie, zazwyczaj kończące się masakrą z której nikt nie wychodzi zwycięsko. Co ciekawe, Kane w porównaniu do niektórych swoich przeciwników może uchodzić wręcz za postać pozytywną, mimo całego swojego okrucieństwa i odhumanizowanej żądzy mordu i władzy. Nawet, jeśli zdradza swoich kolejnych sojuszników, napuszcza jednych na drugich, dołącza do silnego tylko po to, by obrócić się przeciwko niemu, gdy poczuje się wystarczająco silny, to w porównaniu do tych, którym zdarza się mu przejściowo służyć, może uchodzić za naprawdę miłą i sympatyczną postać. Co ciekawe, potrafi być bardziej ludzki i humanitarny od niektórych samozwańczych wojowników światłości i paladynów, podążających jego krokiem.
Kane widzi upadek imperiów, które sam tworzył. Na kartach kolejnych książek widzimy, jak wydarzenia opisane w poprzednich stają się zamierzchłymi legendami. Mimo tego, chociaż czasem ulega melancholii i wspomina swoje dzieje, raźno kroczy przez wieki. Dobrze pasuje do niego flavour text jednej z kart w Magic: The Gathering - Empires rise and fall, but evil is eternal.
Mimo wszystko trzeba uczciwie przyznać, że mroczny heroizm głównego bohatera oraz epickość świata wykreowanego w zarysie przez Wagnera to jedyne zalety tych utworów. Niestety, całość jest mocno grafomańska. O ile można przymknąć oko na całą konwencję charakterystyczną dla gatunku, to od siebie dołożyli tłumacze, zwłaszcza w książkach Phantom Pressu trafiają się błędy stylistyczne czy interpunkcyjne oraz błędy w tłumaczeniu. Świat jest tylko zarysowany, znawcy mogą się przyczepić, że jest niespójny - oraz że świat jest kreowany pod przygody bohatera, a powinien być jednak bardziej stały i uporządkowany. Ciekawe, co się też stało z jednym ze słońc.
Tak czy siak, do przygód Kane'a warto zaglądnąć, jeśli ktoś lubi nieszablonowe postacie oraz zimne, tchnące obcością, okrutne światy pełne Nieznanego.
A tu niezwykle ciekawa strona próbująca usystematyzować to, co wiemy o Kane'ie.