czwartek, 7 sierpnia 2014

Junji Ito "Black Paradox"

O Ito wspomniałem już kiedyś przy okazji Gyo (polskie wydanie jeszcze przede mną), ale nie zaszkodzi się powtórzyć.
Junji Ito, z zawodu dentysta, to autor mang leżących gdzieś na przecięciu się horroru, weird fiction i bizarro. Tzn. wątpię, żeby on sam tak to określał, ale ja tak to widzę. W jego twórczości zderza się ze sobą Nieznane wyciągnięte z przestrzeni międzygwiezdnych zarówno makrokosmosu jak i naszych małych ludzkich mikrokosmosów z konwencjami ocierającymi się nieraz o autoparodię, tyle, że przedstawionymi na poważnie, choć nie bez czarnego humoru (nieraz). Jest zarówno rysownikiem jak i autorem fabuły i twórcą dialogów. Black Paradox nie odbiega od tego, co o autorze napisałem powyżej - weird miesza się z czystym absurdem, jest i trochę gore oraz dużo horroru cielesnego. Nie pytaj czytelniku, co, skąd, jak i dlaczego, odłóż gdzieś ciągi przyczynowo-skutkowe a będziesz się świetnie bawił. Ta zasada sprawdza się też nie tylko w tytułowej ale i w kolejnych historiach. Wizje Ito są bardzo plastyczne. Nie zdziwiłbym się, gdyby najpierw przychodził mu do głowy pomysł na jakiś zupełny mindfuck, dopiero z czasem obrastający fabułą, mającą luki i nie wyjaśniającą niczego do końca ani czasem nawet do początku.
Nasz nieco szalony dentysta ma charakterystyczną kreskę. Każdy, kto przeczytał choć kilka jego historii (lub jedną wielokrotnie) powinien bez problemu rozpoznawać styl autora. Jego postacie są przedstawione realistycznie choć niezbyt szczegółowo. Mówiąc szczerze, zwłaszcza jego postacie kobiece są czasem do siebie niezwykle podobne, tzn. bohaterki różnych jego mang. Operuje pewnymi archetypami postaci, co nie jest w sumie niczym niezwykłym, zetknąłem się z tym nie raz pośród tego drobnego poletka japońskiej popkultury, jakie mniej-więcej znam. Jego styl nie jest aż tak mangowy. W sumie to ni cholery nie siedzę w mandze jako takiej na tyle głęboko, by znać nazwy rozmaitych stylów i wariacji wszelkich, fakt faktem nie ma tu wielkich, skośnych oczu.
Za to niezwykłą dbałość o szczegóły autor przykłada do wszelkich deformacji, mutacji, odniesionych ran i oparzeń, najróżniejszego i najplugawszego ohydztwa, które wykuwa w papierze z podziwu godną pieczołowitością. Blizny, nadprogramowe lub wynaturzone organy lub kończyny, zmiany kształtu i formy, gwałt na samej biologicznej istocie człowieka - w tym Ito jest absolutnym mrocznym geniuszem. Tak samo jak w rysowaniu duchów, zjaw, istot zbudowanych z gazu. Czytałem kilka jego mang, prawie w każdej z nich był choć jeden mały wątek z czymś takim.
Również w prawie każdym z jego dzieł, z jakim się zetknąłem do tej pory jest obficie wykorzystana estetyka horroru cielesnego.
Black Paradox zawiera trzy historie. Najdłuższą tytułową, krótką Lizawę i kolorowy szort Upiorny Pawilon.
Podzielona na rozdziały opowieść tytułowa to historia o grupce niedoszłych samobójców, którzy weszli w posiadanie nieznanego ludzkości minerału, mającego co najmniej niepokojące właściwości. Minerał ten, istniejący tylko w formie idealnych kul, pochodził z innego świata. Wokół niego, próbie dotarcia do... złóż i eksploatacji jako źródła energii osnuta jest najgrubsza nić fabuły. Poza tym mamy tam jeszcze robota usiłującego popełnić samobójstwo, kobietę o makabrycznych bliznach na twarzy, faceta prześladowanego przez własnego sobowtóra, jasnowidzkę-pesymistkę oraz portal do zaświatów otwarty w czymś odźwierniku (część układu pokarmowego).
Lizawa opowiada zaś o tytułowej Lizawie, demonicznej kobiecie napadającej na ludzi mglistymi, wilgotnymi wieczorami w mrocznych uliczkach miasta. Jak sama nazwa wskazuje, liże ona swoje ofiary wielkim, zniekształconym, nie za bardzo ludzkim językiem. Większość polizanych przez nią umiera, reszta ma traumę do końca swoich dni. Główna bohaterka traci przez Lizawę swoich najukochańszych - narzeczonego oraz psa. Postanawia się zemścić na potworze. Pewnego dnia spotyka kogoś, kto oferuje swoją pomoc...
Upiorny pawilon skrywa wymarłe zwierzę przywrócone do życia przez naukowców. Zgryźliwa puenta na sam koniec.
Tłumaczenie jest chyba ok, nie mam porównania, wydanie polskie również jest jak najbardziej w porządku.