poniedziałek, 30 marca 2015

Odpryski XLV

1) Siedzę sobie spokojnie w przychodni, czekam aby się zaczipować, zarazić autyzmem i przyjąć śmiertelną dawkę metali ciężkich. Nieopodal siedzi znużona młoda matka, obok chodzi w kółko mała dziewczynka, taka na oko 3-4 lata. W pewnym momencie wskazuje kogoś palcem (nie mnie) i mówi do mamy (ale całkiem głośno): "jebać tego pana".

2) W internetach wypłynął ostatnio zaginiony skecz z Saturday Night Live z 1989 roku pt. Attack of the Masturbating Zombies. Po tytule można sobie wyobrazić za dużo. Porn of the Dead to nie jest. Ale niecałe sześć minut można na tę paść poświęcić (a potem drugie pięć można poświęcić na refleksję co ja robię z własnym życiem).

3) Nadchodzą coraz bliżej wybory prezydenckie. Unikam wyrażania własnych opinii na temat polityki, bo po co siebie i innych denerwować, tym razem jednak pozwolę sobie na skomentowanie sytuacji: jak zwykle najwięcej kandydatów wystawił episkopat. Jeśli czarna mafia jest dla kogoś za mało bogoojczyźniana, to ma do wyboru kilku kandydatów psychotycznej prawicy. Lewica, do której jako relatywiście i nihiliście z różnych aczkolwiek oczywistych przyczyn jest mi bliżej (co nie znaczy, że lewica powiedziałaby o mnie to samo, tzn. że lewicy jest blisko do mnie) jest w stanie agonalnym. Kandydatka dogorywających postkomunistów, ładny słup przewodniczącego, poglądy nt. gospodarki i społeczeństwa ma bliskie niektórym kandydatom z psychotycznej prawicy, a zwłaszcza jednemu nawiedzonemu guru który co jakiś czas (ostatnio coraz częściej) zakłada nową sektę. Dwie potencjalne kandydatki, obie jak na mój gust całkiem sensowne (sensowne biorąc pod uwagę kontekst czyli ogół kandydatów i aktualnie panujący dyskurs hegemoniczny) (w tym jedna będąca żywą ilustracją tezy, że jeśli taka jest Jego Wola, Człowiek może przekroczyć granice narzucone przez biologicznie uwarunkowaną płeć) nie zebrały nawet ilości podpisów wymaganych do rejestracji. Zaś psychotyczna lewica to w naszym grajdołku zupełnie zdziczały i zdegenerowany światek, poza nielicznymi, osamotnionymi i stale się degenerującymi niedobitkami z takiej czy innej (neo/post)trockistowskiej międzynarodówki nie ma tam z kim i o czym rozmawiać.
Ciekawostką jest, że podpisy zebrał kandydat Demokracji Bezpośredniej. Jak ktoś by chciał z ciekawości wygóglać gostka, ostrzegam - jego strona (trzeba to przyznać - profesjonalnie zrobiona) dwukrotnie zawiesiła mi sterownik główny ekranu.
Generalnie rzecz biorąc, korzystając z przysługującego mi tytułu magistra politologii i związanego z tym tytułem autorytetu, jeśli ktoś nie jest wyborcą psychotycznej prawicy, episkopatu albo takiej czy innej grupy interesów, to polecam albo zbierać na bilet w jedną stronę, chociażby i do Czech, albo kupić dużo mocnego alkoholu. Następnie proponuję kupować go przynajmniej raz na tydzień, aż do odwołania.

4) Im dłuższej siedzę w fejsbukowych grupach fanów czytania i książek, tym bardziej zauważam niepokojące zjawisko. Fani jakichś najprostszych gówien, jakiś odtwórczych easy-readingów, fani najgorszych szmir wydawanych u nas jako bestsellery i zasrywających półki takiej czy innej sieci księgarni, dowartościowują się tym, że czytają. Ileż to tandetnych i patetycznych obrazków widziałem, że jak kto czyta, to już niemalże jest półbogiem, itd.
Fakt faktem, zawsze byłem trochę socjopatą i zawsze miałem tendencje elitarystyczne (wynikające z ogólnego przeintelektualizowania), jednak chyba zgodzicie się ze mną, jeśli nie jesteście stereotypowymi blogerkami książkowymi, że sam fakt czytania o niczym nie świadczy, jeśli czyta się gnój, na który szkoda papieru.
Zaprawdę powiadam Wam, sytuacja pod przynajmniej dwoma względami była lepsza w PRLu - dzięki odgórnym nakładom i dotowaniu wydawano autorów wybitnie mało komercyjnych i trudnych w odbiorze nawet i współcześnie, którzy nie przebiliby się gdyby nie to wsparcie - mam tu na myśli przede wszystkim Wiktora Żwikiewicza, zaś - paradoksalnie! - dzięki ograniczonemu dostępowi do szeroko pojętej fikcji spekulatywnej zza żelaznej kurtyny przy tłumaczeniach skupiano się zazwyczaj na książkach mających faktycznie jakąś wartość lub zasłużonej klasyce.

5) Ligotti został doceniony w rankingu Nowej Fantastyki (nominacja do Książki Roku 2015), zresztą obok autorów może mniej radykalnych, ale nie aż tak odległych od niego światopoglądowo, jak mogłoby się wydawać - Vandermeera i Wattsa. Vandermeer napisze wprowadzenie do zbiorku Ligottiego wydanego przez Penguin Classics, napisał też krótką rekomendację na okładkę polskiej edycji TG.
Co ciekawe, horrorowi ortodoksi o gustach wyciosanych na Kingu i Mastertonie oraz kontynuatorach, epigonach i plagiatorach tych dwóch raczej nie docenili twórczości Amerykanina. W jednej z recenzji (chociaż nieźle ocenionej, 7/10) książki główną wadą było to, że nie jest to klasyczny horror. No ba, ale to jest jej największa zaleta. Że to coś zupełnie innego. Ta inność za to całkiem dobrze została przyjęta w środowisku fanów fantastyki. To by było na tyle jeśli chodzi o spory na linii fantastyka-horror, przynajmniej w Polsce. Współczesne weird stoi pośrodku. Bizarro w sumie też, przynajmniej w mojej opinii. A w każdym razie - podstawowe elementy konstytuujące jedno i drugie mogą być i w horrorze, i w fantastyce, i w czymkolwiek w sumie innym.
Umiejscowienie TG w rankingu jest tym lepszą wiadomością, że tak naprawdę Teatro Grottesco było przeznaczone głównie dla samych zainteresowanych, akcji promocyjnej praktycznie nie było, podobnie jak sieci dystrybucji (samo wydawnictwo nie przewidziało takiego zainteresowania, przez co ich strona nawet padła chwilowo przez ilość wejść), nakład był (uwzględniając pośpieszny dodruk) niewielki, do tego Okultura nie jest kojarzona z beletrystyką; w sumie to chyba w ogóle nie jest kojarzona poza dosyć specyficznymi środowiskami, którym raczej nie zależy na promowaniu się w głównym nurcie. Światek weird na pewno skorzysta na tej niespodziewanej popularności. Mam nadzieję, że zapowiedziany już Spisek przeciwko ludzkiej rasie wyjdzie w większym pierwszym nakładzie.

6) Co do Vandermeera - dorwałem całą trylogię Southern Reach w CzyTaniu za 62zł. Tak mnie to ucieszyło (dwa pierwsze tomy po 15zł każdy), że niech mają reklamę za darmo. Niedawno mieli tam Króla Bólu Dukaja też za 15zł. Ilekroć jestem w okolicy (okolice centrum Nowej Huty), zaglądam do nich.

7) Teletubisie w czerni i bieli wyglądają trochę jak jakiś bardziej przećpany i mniej ziarnisty Begotten - klik!

8) Przeczytałem ostatnio świetny, długi, bogato ukraszony cytatami i przypisami artykuł (w języku angielskim) w którym zestawiono ze sobą Lovecrafta i Hermana Melville'a - klik! Aż chyba odświeżę sobie Moby Dicka.

9) Czerwone, rozdarte, rozlane plamy migoczą silniejszą czerwienią i bledszą naprzemiennie, zgodnie z rytmem bicia serca.