poniedziałek, 10 listopada 2014

J.G. Ballard "Imperium Słońca"

Częściowo oparta na przeżyciach samego Ballarda książka, dzięki której w pełni został zauważony przez mainstream. Zekranizowana została z rozmachem przez Spielberga. Film oglądałem dawno temu, pamiętam, że mało z niego pamiętam, oprócz intensywnych kolorów. Dziwne wspomnienie, wiem. Nie wiem nawet, na ile prawdziwe. Czyż nasze wspomnienia nie są jednak tylko subiektywnymi kłamstwami o tym, co kiedyś przeszliśmy, na dodatek wymyślone przez nas z dodatkowo subiektywnego punktu widzenia?
Tak czy siak, Ballard oparł się dosyć luźno na własnym życiu. Zgadza się to, że faktycznie II wojna światowa zastała go w Szanghaju jako dzieciaka wchodzącego w swoje dziesiąte lata. Faktycznie był internowany w obozie w Lunghua. W książce zupełnie pominął ze swoich wspomnień swoją siostrę, najważniejszą różnicą jest jednak to, iż jego bohater i nieco alter ego, Jim Graham, zostaje rozłączony z rodzicami - trafiają do innego obozu.
Dla czytelnika, który o działaniach wojennych w Azji i na Pacyfiku wie tyle, że były, książka może być małym rozczarowaniem. Mimo tego, że Jim nie jest narratorem pierwszoosobowym, narrator trzecioosobowy przyjmuje punkt widzenia dzieciaka, który - mówiąc wprost - nie ogarnia rozgrywających się wokół niego wydarzeń. Obserwujemy atak Japonii na Szanghaj, zajęcie przez nich dzielnicy międzynarodowej, załamanie się jakiegokolwiek oporu, rozpad istniejących społeczności, zajęcie przez okupanta domów dawnej europejskiej burżuazji, itd. Wcześniej mieliśmy mały wgląd w życie bogatej białej elity miasta, przyjęć w luksusowych willach z basenami i wypadów do dzielnic z nocnymi klubami, pełnych Azjatek-prostytutek. Wojna rozgrywająca się w Europie docierała do miasta w postaci uchodźców, Żydów z Europy Wschodniej, którym udało się uciec z piekła, mniejszości niemieckiej przyjmującej nazistowskie wzorce z ojczyzny leżącej za morzem, uciekinierów z Polski i Czech sprzedającej na ulicach resztki dobytku, żeby przeżyć. Gdzieniegdzie skupiają się biali emigranci z czerwonej Rosji. Więcej jest wokoło pozostałości to krwawej i barbarzyńskiej wojnie japońsko-chińskiej. Wrzenie ogarnia same Chiny, rozdarte między komunistów i nacjonalistów.
Widać rozwarstwienie społeczne, nakładające się na podziały etniczne. Zostawiony sam sobie Jim, żyjący przez jakiś czas w opuszczonych rezydencjach, szybko zdaje sobie sprawę, że wszystko co nakładano mu do głowy przestało właśnie obowiązywać. Jeszcze zanim władza okupantów okrzepła, sam szukał u Japończyków ochrony przed szabrownikami i zorganizowanymi i uzbrojonymi grupami bandytów.
Po tym, jak Jim trafia do Lunghua, akcja przenosi się o parę lat w przód, gdy klęska Japonii jest już przesądzona. Dla mieszkańców obozu nie jest on złym miejscem do życia. Nie pracują, nie ma egzekucji. Mogą nawet próbować wymykać się z obozu, by poszukiwać więcej pożywienia niż otrzymują w stale zmniejszanych porcjach. Wraz ze schyłkiem wojny, gdy cała okolica zostaje zalana przez rozmaitych dezerterów, maruderów i pospolitych przestępców najróżniejszych ras i narodowości, obóz staje się jedynym bezpiecznym miejscem w okolicy. Wynędzniali więźniowie, mimo tego, że wielu z nich ginie ze słabości w czasie likwidacji obozu i marszu na stadion w Szanghaju, po tym, jak zostają porzuceni przez wycofujących się Japończyków, wracają do obozu i sami się w nim zamykają. Jim nie może się pogodzić z przegraną Japonii, uważa żołnierzy spod flagi ze Wschodzącym Słońcem za najodważniejszych na świecie, chociaż amerykańskie bombowce i myśliwce podobają mu się bardziej niż sprzęt cesarski. Jego przemyślenia, nie raz mogące wprawić czytelnika w osłupienie, to największy plus świata przedstawionego w książce.
Przekonany o wybuchu III wojny światowej, chłopiec chce odnaleźć rodziców i nakłonić ich, by pozostali w swoim obozie, bo będą tam bezpieczni. Silna władza, nawet okupacyjna i ludobójcza jest dla niego skutecznym źródłem ochrony przed złym zewnętrznym światem.
Czytelnik nie widzi jednak praktycznie żadnych działań wojennych, za to ma okazję poznać najpierw rozpad eklektycznej społeczności (przygody Jima w domach wywiezionych w nieznane europejskich bogaczy oraz jego własnym przywodziły mi na myśl... Kevina samego w domu; wiem, bardzo odległe i absurdalne skojarzenie), potem warunki życia w japońskich obozach dla internowanych. Japończycy potrafili robić niewiarygodnie okrutne rzeczy (ot, chociażby oddział 731 przychodzi na myśl), jednak akurat tamten obóz nie umywał się do wynalazków niemieckich czy stalinowskich. Doświadczenia wojenne bez wątpienia wywarły na autorze ogromny wpływ, nie da się go jednak zestawić z traumą jaką przeżywali ci, którzy przeżyli niemieckie obozy zagłady czy GUłagi. Nie ten poziom ciężkości.
Jestem fanem twórczości Ballarda, więc i ta książka przypadła mi do gustu. Fakt faktem, jest inna od reszty jego dzieł i dziełek.