środa, 8 stycznia 2014

Fryderyk Nietzsche "Dytyramby dionizyjskie"

Ostatnimi czasy poczułem potrzebę uduchowienia się nieco. Potrzebę kontaktu ze słowem - ale słowem innym niż w suchej prozie. Postanowiłem więc zaopatrzyć się w jakąś poezję.
Cóż, i chyba to by było na tyle, jeśli chodzi o uduchowianie się, bo padło na Nietzschego (w sumie skusiła mnie cena - mniej niż 5zł, i to za nowy egzemplarz [vis-a-vis Etiuda] - jednak to tylko [lub aż] 48 stron).
To jakby suplement do "Tako rzecze Zaratustra"; zbiór wierszy, poematów, w których autor wadzi się z Bogiem, ludźmi, światem; to lament Ariadny i Cienia Zaratustry. Wadzenie się poniekąd również z własnymi możliwościami; całość ma dosyć "schyłkowy" wydźwięk, ale jeśli pamiętamy, co stało się z Zaratustrą, to nie powinno to dziwić. Jest w tym jednak cień nadziei.
Ot, ku refleksji. Nietzsche równie dobrze potrafi smagać piórem w prozie jak i w poezji, chociaż jednak wolę go jako prozaika.

Mario Soldati "Opowiadania wachmistrza"

Czytelnik, 1971.
Soldati był włoskim głównie reżyserem, ale zdarzyło mu się od czasu do czasu coś napisać.
Bohaterem opowiadań jest tytułowy wachmistrz karabinierów, który opowiada rozmaite historie swojemu przyjacielowi, pisarzowi.
Są to historie o ludzkich namiętnościach, o ludzkiej naiwności i o tym, jak łatwo można samemu sobie wyrządzić krzywdę - lub jak łatwo można zostać ofiarom niesprzyjającego splotu uwarunkowań. Lżejsze i cięższe treściowo, o lżejszym i cięższym przekazie. Rzecz się dzieje na włoskiej prowincji, tuż przed i po II wojnie światowej. Wachmistrz jest wyrozumiałym człowiekiem, obdarzonym nie tyle analitycznym umysłem, co swoistym instynktem, wyczuciem, ma po prostu smykałkę do rozwiązywania zagadek kryminalnych. Chociaż nie wszystkie z opowiadań to kryminały. Są to historie bardziej obyczajowe.
Nieco razi wątek rasistowski (jedno z opowiadań ma wydźwięk - delikatnie mówiąc - dość nieprzychylny cyganom;przynajmniej się kończy przewrotną puentą, nieco łagodzącą wydźwięk, chociaż równie rasistowską) i kilka wątków seksistowskich (stereotypowe i krzywdzące przedstawienie kobiet w kilku opowiadaniach; uznanie, że zdrada się po prostu przytrafia, bo facet jest facetem, itp.), no ale takie to czasy. Z drugiej strony główny bohater jak na wachmistrza z prowincji stara się podchodzić do każdego podejrzanego nieszablonowo i indywidualnie; nie nienawidzi też przestępców, zwłaszcza ofiar okoliczności i "złego towarzystwa" - on im współczuje.
Książkę przeczytałem w pociągu. W sumie - książka jakich wiele, ale kilka pomysłów autora może zapadnąć w pamięć.