czwartek, 12 marca 2015

Odpryski XLIV

1) Zmarło się dziś Terry'emu Pratchettowi. Nigdy nie byłem fanem, jeszcze w ogólniaku przeczytałem 2-3 książki ze Świata Dysku, były całkiem spoko, ale taka literatura nie przemówiła do mnie.
Poza tym, cóż, wszyscy kiedyś umrzemy.

1,5) Dziś urodziny obchodziłby zmarły w 2012 roku (jak ten czas leci) Harry Harrison.

2) Nowa płyta Marduk brzmi trochę jakby to było Funeral Mist, nie Marduk. Np. w takim Nebelwerfer. I nie, to rzecz jasna nie jest zarzut.

3) Nie miałem jeszcze przyjemności obcować z najnowszym Dukajem (Starość aksolotla), ale cała ta otoczka marketingowa, że jakie to jest zajebiste ze względu na formę, jest z pewnością przesadzona. Tzn. zapewne faktycznie jest to zajebiste, w końcu nowy Dukaj, ale forma może spodobać się tylko komuś, kto nie słyszał nigdy o tych wszystkich hiper/intertekstualnych konceptach, wywracających formę książki na tysiąc i jeden różny sposób, pojawiających się co jakiś czas i budzących gorące dyskusje w światku wszystkich dziesięciu zwolenników.

4) Varg Vikernes doradza jak poderwać aryjską kobietę na poziomie. Za pośrednictwem filmiku na youtube. Filmiku będącym najprędzej reklamą jego autorskiego systemu RPG. Cóż (nadużywam tego słowa, wiem), ludzie się zmieniają.

5) Tak naprawdę, to ostatnio nie mam o czym pisać. I w sumie to nie chce mi się pisać. Bloga pisać, co innego co jakiś czas klecę. Mam na wydanie opowiadanie post-apo (i to podwójne post-apo, bo rozpirz świata zewnętrznego jest ściśle związany z rozpirzem wewnętrznych mikrokosmosów przewijających się postaci [z naciskiem na głównego bohatera]). Opowiadanie powstało z myślą o antologii, która ostatecznie nie powstała. Pewnie spróbuję to gdzieś wcisnąć/opchnąć jak się uda.

5,5) Jednak zdechlikowym debiutem (zdechlikowym jako Zdechlika, bo inne moje osoby już jakieś teksty gdzieś tam miewały) będzie najprawdopodobniej opowiadanie Trzmielu chwal mokry maj (tak, serio dałem taki tytuł; jak ktoś już gdzieś taką lub podobną frazę słyszał, to uprzedzam, że wyrwałem ją z wszelkich kontekstów w jakich mogła się pojawiać i podszedłem do niej bardzo dosłownie). Jest to rzewna opowieść o relatywnej dupie metafizycznej Maryni, z obowiązkowym najazdem na rozmaite konstrukty zwane popularnie wartościami i na obiektywnie poznawalną rzeczywistość. A gdzie się to ukaże - to powiem kiedy indziej. W sumie to tematyka mojej twórczości zaczyna krzepnąć właśnie wokół relatywnej dupy metafizycznej Maryni i ten trend się pewnie utrzyma przez dłuższy czas.