O rany. I właściwie na tym mógłbym poprzestać, jednak postaram się napisać coś więcej, chociaż naprawdę nie ma za bardzo czego.Najbardziej czytadłowata książka utrzymana w konwencji nieco pulpowo-filmowej, jaką czytałem. Styl autora pretensjonalny, patetyzujący, trącący dziennikarstwem bulwarowym, postacie i ogólnie wydarzenia przedstawione przejaskrawione, pod względem technicznym - koszmarne błędy ortograficzne, stylistyczne i interpunkcyjne. Główna bohaterka, zresztą o imieniu Onana to chyba na dodatek fantazja masturbacyjna autora, sądząc po sposobie jej przedstawienia w książce. Fabuła na poziomie amerykańskich filmów sensacyjnych klasy Z z lat '70- '80 XX w.
Ale mimo tego tą syfiastość czytało się całkiem przyjemnie. No i znajomość realiów hawajskich trzeba autorowi (jego prawdziwe personalia to Tadeusz Paleczny - aż się zdziwiłem, ale w sumie ta książka była momentami tak amerykańska, że tylko Polak mógł to napisać) policzyć na plus. Polecam wszystkim bratnim nekrofilom antykwarycznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.