Biada, biada, biada mi, biada, pierwsza książka tego autora, jaką przeczytałem. A przecie taki klasyk, twórca tylu tasiemców, cykli, trylogii, itd. Cóż poradzić.
Książka ta bardzo, ale to bardzo przypomina mi pewną inną książkę, którą czytałem na tyle dawno temu (koniec podstawówki jakoś to był), że nie pamiętam ani tytułu, ani autora. Kiedyśtam w odległeś galaktyce ludzkość napotykała liczne problemy z nawiązywaniem kontaktów z istotami inteligentnymi, i główny bohater był chirurgicznie (jeśli dobrze pamiętam, o genetyce nie było tam mowy, więc książka musiała być odpowiednio stara) przerabiany na danego autochtona i zostawiany na danej planecie, by rozwiązał pewne problemy po myśli swoich pracodawców. I tak, był turlającym się czymś, co porozumiewało się za pomocą plecionych pułapek na zwierzęta, był jakimś czymś o zdolnościach empatycznych, był istotą pustynną podobną do kota, był stworzeniem latającym (i popsuł tradycyjne zwyczaje tych stworzeń, wynajdując oszczep, co znacznie przyśpieszyło przekształcanie się hierarchii społecznej) a na końcu książki poprosił o to, by stworzono z niego istotę będącą miksem poprzednich form, i zostawiono na planecie, która byłaby miksem światów, gdzie uprzednio działał. Gdyby ktoś z Czytelników wiedział, o jakiej książce piszę, to prosiłbym o podzielenie się ze mną tą wiedzą.
Tak czy siak, w "Sferach" mamy motyw nieco podobny. Tyle, że nie ma tam mowy o zabiegach chirurgiczno - genetycznych, lecz dochodzi do transferu aury Kirliana, w której zawiera się osobowość danej osoby. Głównym bohaterem jest zielony człowiek z planety leżącej na peryferiach ludzkiego Imperium kosmicznego, planety będącej w stadium paleolitu. Ze względu na posiadanie niewiarygodnie silnej aury (oraz doskonałej pamięci ejdetycznej), zostaje przez Imperium wysyłany do najróżniejszych światów z bardzo ważną misją - przekazania im pewnej technologii, umożliwiającej coś w rodzaju teleportacji międzyplanetarnej i/lub przenoszenie aury Kirliana. Ludzkość dostała tą technologię za darmo od pewnego posłańca z innego układu, w celu umożliwienia stworzenia galaktycznej konfederacji przeciwko imperium z obcej galaktyki, które rozpoczęło przygotowania do ... zabrania całej energii z Drogi Mlecznej, co skończyłoby się zagładą wszystkich leżących tam światów.
I tak, nasz zielony prostaczek, zajmujący się wcześniej głównie polowaniem na dinozaury na swojej rodzinnej planecie, wchodzi w skórę świeżo zmarłych przedstawicieli danej cywilizacji (ciało już martwe, bez aury, można przejąć na czas nieokreślony), w istotę, która zamiast nóg ma koło, w istotę podwodną (nieźle nabruździł na świecie podwodnym, trzy razy dokonał tam gwałtu, w tym raz homoseksualnego - swoją drogą, motyw z rasą składającą się z trzech płci, które kopulują razem ze sobą, przenikając się, był też w "Równi Bogom" Asimova, też świetna książka), w dziwactwo posługujące się wydawaniem skomplikowanych melodii w celu porozumiewania się, w niewolnika owadopodobnych istot zwanych "Panami", itp. Autor opisał te wszystkie obce dziwności ze smakiem i wyobraźnią, tworząc całe rozległe systemy filozoficzne, którymi te wszystkie istoty się posługiwały. Widać też fascynację autora Tarotem (w końcu napisał też kiedyś trylogię "Tarot"), kult religijny oparty na kartach tarota i wróżeniu z nich rozprzestrzenił się w różnych formach na całą galaktykę. W jednym miejscu pojawia się dodatkowo uwaga pachnąca Danikenem, a pod koniec książki, gdy główny bohater i przedstawiciele innych ras rozumnych przeszukują ruiny Starożytnych (cholernie oklepany motyw z pradawną, wszechkosmiczną cywilizacją, po której pozostało tylko gdzieniegdzie co nieco niezrozumiałych artefaktów i okruchów przepotężnych technologii, ale jak zwykle fajny), mamy namiastkę kryminału, gdy członkowie grupy zaczynają po kolei ginąć. Zakończenie jest niejednoznaczne, jak się okazuje, tropiąca głównego bohatera agentka obcej galaktyki, obdarzona równie potężną aurą Kirliana, co on sam, nie jest w sumie tym, za kogo czytelnik mógłby ją wziąć, opierając się na skąpo udzielanych informacjach przez autora na wcześniejszych stronach książki.
Reasumując, polecam, klasyk, który się nie zestarzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.