niedziela, 5 maja 2013

Odpryski XII

1) Dawno mnie tu nie było. Na tyle dawno, że nie chciało mi się szukać, na jakim numerze skończyły się "Odpryski" (no dobra, pamiętam - na VII. Ale cóż w sumie z tego?), więc restart i ruszamy z numeracją od nowa. Pierwsze "Odpryski" w tym roku, więc taka numeracja. Wraca nowe.

A czemu mnie tu nie było? Cóż, życie takie. Brak weny, brak chęci, brak czasu wreszcie. Po prostu jakoś tak wyszło. Poza tym już dawno nie czytałem niczego z beletrystki, co mógłbym tutaj choćby pobieżnie przedstawić. Tak czy owak - wkrótce trochę anime, visual novel, Wilhelm Reich i Max Stirner. A także najnowsza Furia i Massemord. Ale w recenzjach muzycznych nigdy nie byłem specjalnie dobry, to nie wiem, czy się i na to porywać.

2) Cieszę się, że na bloga trafiają też poważni ludzie, którzy nawet czasem napiszą maila lub dwa.

3) Chciałbym poinformować szanownego odwiedzającego, który trafił tutaj przez wygóglanie frazy "kiedy kolejne tomy umierającej ziemi", że nie wiem, ale też czekam z niecierpliwością. Innego odwiedzającego, szukającego spolszczenia Age of Chivalry pragnę poinformować, że być może mamy na myśli inne mody, a takiego spolszczenia do moda do Age of Empires II nie ma.

4) Obrazek ilustrujący w pigułce, czym jest Kraków: jakiś czas temu byłem trochę chory, ot, przez krakowskie powietrze, w którym cholera jedna wie, czego jest więcej - jadu wydalanego przez mieszkańców, smogu, spalin i smug chemicznych czy opadających w bezwietrzne noce umarłych marzeń, zawiedzionych nadziei, itd. Tak czy siak, nic poważnego mi się nie działo - wasze niedoczekanie, żyję i mam się świetnie, jak nigdy. Mimo tego dostałem skierowanie do szpitala, na jakieś rutynowe, pierdołowate badania. Wbijam więc ze skierowaniem do odpowiedniego szpitala, idę do rejestracji, daję świstek pielęgniarce tam siedzącej. Spiorunowała mnie wzrokiem. "Ale u nas nigdy nie było i nie ma oddziału pulmonologicznego".

5) Przez kilka dni tzw. majówki byłem w Poznaniu. Nie była to moja pierwsza wizyta w tym pięknym, niemieckim mieście, teraz miałem okazję gruntowniej je pozwiedzać. W samym mieście obszedłem Muzeum Narodowe, Etnograficzne, Archeologiczne, wojskowe (to na rynku), zawitałem też do miejscowości o ekstrawaganckiej nazwie Kórnik, gdzie zwiedziłem muzeum w zamku i potężne arboretum. Rzecz jasna, z tego wyjazdu zapamiętałem kilka obrazów, które w sam raz nadają się do "Odprysków".
Odprysk poznański 1: idąc spokojnie na stary rynek, zaczepił mnie bezdomny. Na jego przykładzie widać, jak światowym i europejskim miastem jest Poznań, bo bezdomny ten był czarnoskóry, mimo tego mówił w miarę nieźle po polsku i, co więcej, przedstawił się jako Mariusz. Poprosił mnie, bym pomodlił się o to, żeby nie wybuchła III wojna światowa, wojna nuklearna. Ponieważ stałem przed nim ze słuchawkami na uszach, domagał się, żebym powtórzył, o co mnie prosił. Powtórzyłem, wzruszył się wyraźnie. Mimo tego tej prośby nie spełniłem. Nie żebym czekał na wojnę atomową, po prostu nie widzę sensu modlitwy jako takiej. W końcu tylko pustka patrzy na nas ze smutnych oczu rzeźb przedstawiających Ukrzyżowanego.
Odprysk poznański 2 i 3 oraz 4: jest koło 1 w nocy, razem z Panem Doktorantem stoimy na przystanku autobusowym na rondzie Kaponiera. Pan Doktorant czeka na autobus do siebie. Idziemy sprawdzić rozkład, bo coś mu się nie zgadza (wcześniej chodziliśmy po mieście ponad pół godziny, bo nie było autobusu o 00.30 skądinąd). Na ławce siedzi podpity drecho-menel, obok stoi drugi. Gdy my stoimy przy rozkładzie, ten drugi podchodzi do pierwszego ze słowami "musimy zadzwonić na 112, zostawiliśmy go przecież z otwartym złamaniem nogi" (cyt. niedokładny, ale sens był taki). Ja i Pan Doktorant wycofaliśmy się powoli. Minęło niewiele czasu, na przystanku zatrzymuje się autobus. Wysiadają z niego ludzie, niekiedy głośno rozmawiający o swoich bolączkach dnia codziennego na tym ziemskim padole łez. Słyszymy urywek rozmowy. "... znajdę go w takim miejscu, że..." (cyt. niedokładny). Oprócz starej piosenki Kazika ("Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca") nic innego nie przychodzi do głowy.
Wreszcie przyjechał autobus, który przyszłą nadzieję polskiej nauki, Pana Doktoranta wywiezie lada moment w nieznane, gdzieś w skąpany w mroku nocy Poznań. Do odjazdu jest chwila czasu, stoimy przed drzwiami. Do autobusu wchodzi jakiś dziad, niosący mnóstwo pakunków. Jeden z nich upada na obszczany i zapluty chodnik, lecz jego właściciel straty nie zauważa. Pan Doktorant, dobry człowiek, teraz takich już nie ma, podnosi pakunek i idzie go oddać właścicielowi. "Za to będzie XP". Śmiejemy się. Przez okno autobusu obserwuję z dworu całą sytuację. Wieje zimny wiatr, rozwiewa poły mojego płaszcza. XP Pan Doktorant może i dostał, ale podziękowania - już nie. Za mały speech lub charyzma, niestety.
Odprysk poznański 5: faux pas z mojej strony. W skórzanym płaszczu poszedłem jeść do wegańskiego bistro. Cóż, na swoje usprawiedliwienie mam to, iż w pierwszej chwili nie zauważyłem, że to wegańskie bistro. Tak czy siak, swoją skórę zachowałem, a ogromny, razowy naleśnik z pieczarkami i smażoną cebulką był naprawdę dobry.
Odprysk poznański 6: gdybym nie zobaczył słynnych poznańskich koziołków, tych na ratuszu na starym rynku, to tak, jakbym nie był w Poznaniu. Więc przyspieszyłem specjalnie zwiedzanie Muzeum Narodowego, by zdążyć na godzinę 12tą na rynek. Jednak akurat był 3 maj, i pod ratuszem odbywały się jakieś bogoojczyźniane jasełka. Mimo padającego deszczu, gęstniejący tłum oczekiwał w podnieceniu na coś. Wybiła dwunasta, przez tłum przeszedł szmer, nawet uroczystości zostały na kilka minut wstrzymane. Koziołki. Gdy w końcu schowały się znów w ratuszowej wieży, większa część tłumu po prostu sobie poszła. Ja również. Trzeba mieć jakieś priorytety. Żwawym krokiem wychodziłem z rynku, żegnany przez dobiegające spod ratusza dźwięki polskiego hymnu.

6) Powietrze rzecz jasna nie pachnie jako takie. Jednak mimo tego uwielbiam zapach nocnego powietrza. Taką mieszanką zapachów pachnie swoboda, wolność, chwila oderwania się od tego, co przynosi każdy kolejny dzień.

3 komentarze:

  1. Miałem tu trzasnąć jakiś większy komentarz, a tak z tym zwlekałem, że dziś pozostaje tylko stwierdzić: Życie takie XD

    I tylko poważniej przy pustce...czy aby na pewno pustka czy zależy od tego w jakim stanie patrzymy. Polecałbym poczytać pisma ks. Semenenki, zwłaszcza jego kazania o Męce i Śmierci Pana Jezusa. A tak na szybko można zajrzeć w akapit: "Utrata wiary" w następującym tekście:
    http://www.przegladpowszechny.pl/2010/01/17/czy-sa-niewierzacy-ksieza/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, życie takie XD

    dzięki za linka, ale nie skorzystam raczej, czuję się świetnie bez religii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Inni się czują świetnie bez fejsa XD (chociaż czasem chco wrócić)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.