poniedziałek, 28 października 2013

Szczepan Twardoch "Wieczny Grunwald. Powieść zza końca czasów"

W końcu do tego dotarłem.
Pierwsze wydanie miało śmieszny nakład i było praktycznie niedostępne, drugie znalazłem w księgarni "Świata Książki".
Nie znając twórczości autora, podchodziłem do niej (i niego) dosyć nieufnie - jakby na to nie patrzeć, autor związany był ze środowiskami mocno prawicowymi, z którymi jest mi wyjątkowo nie po drodze. Potem niby niejako pozostawił swoją przeszłość za sobą, ale cóż, bardzo rzadko udaje się za sobą pozostawić swoją przeszłość.
Z drugiej strony o "Wiecznym Grunwaldze" słyszałem sprzeczne opinie. A że najlepiej samemu zweryfikować kto co o czym mówi, chciałem omawianą książkę przeczytać i samemu się przekonać, jak to z nią i z autorem jest.
Tym bardziej, że sam kiedyś byłem mocno prawicowy, zanim sobie zdałem sprawę, że żadna sprawa nie należy do mojej substancji a wszystkie odwieczne prawdy to co najwyżej odwiecznie reprodukowane uwarunkowania historyczne, kulturowe, itd., itp., kręgi na wodzie, pył na wietrze.
Zresztą, nawet jakbym nie zgadzał się z przesłaniem "Wiecznego Grunwaldu", to potrafiłbym docenić dzieło literackie jako takie. Bardzo sobie chwalę np. debiut Ziemkiewicza, a z poglądami autora nie zgadzam się.
W tym wypadku jednak, co mnie samego nieco zaskoczyło, nie mam się do czego przyczepić. Nie wiem, jakie obecnie Twardoch ma poglądy (chociaż fakt faktem, jak podaje wikipedia, przeszedł drogę z "Frondy" do "Wysokich Obcasów Extra"), ale w "Wiecznym Grunwaldzie" nie ma niczego, co wzbudziłoby mój jednoznaczny sprzeciw. Poza tym jest to majstersztyk literacki, zaskakujący czytelnika mnogością wykorzystanych form i obleczonych w papier kształtów, zarysowanych konturami i cieniami słów.
Jest to opowieść o tożsamości. O byciu pomiędzy. Pomiędzy zwaśnionymi od wieków stronami bezsensownej wojny, pomiędzy klasami społecznymi. Jest to opowieść bardzo buddyjska. Lub raczej perennialistyczna. W duchu. Chociaż zaczyna i kończy się negacją Tego Tam, Tych Tam. Realny jest tylko - nomen omen - zaklęty krąg uwarunkowanej egzystencji, powtarzający się w milionach spojrzeń, westchnień, wariantów, wariacji i tysiącach odprysków tej jednej jedynej, wręcz archetypowej historii.
Bohaterem jest Paszko. Czy też raczej Wszechpaszko - istota już poniekąd wyzwolona z tej koszmarnej samsary, lub próbująca się z niej wyzwolić. Jednak jakiejkolwiek decyzji jakikolwiek Paszko z jakiegokolwiek rwącego nurtu historii by nie podjął - wszystko zaczyna się od nowa.
Paszko jest pomiędzy Polakami i Niemcami. Nie ważne, czy jest bękartem Kazimierza Wielkiego i zgwałconej przez niego niemieckiej mieszczki, czy istotą żyjącą w świecie rodem z kwaśnych snów jakiś trans(post)humanistów - jest pomiędzy, czyli jest obcy i niegodny zaufania dla obu stron. Nie ważne, czy jest członkiem Waffen SS Wenedia stacjonującym ze swoją jednostką na Kaukazie (gdzie z wizytą przyjeżdża Ernst Jünger), czy oficerem Armii Czerwonej, torturowanym i zabitym przez francuskich kontrrewolucjonistów, czy rycerzem Zakonu Dharmy, kierowanego przez barona von Ungern-Sternberg, czy Krzyżakiem, czy Polakiem. Nie ważne, kogo zabija i kto go zabija w jaki sposób (a autor opisał przemoc bez owijania w bawełnę). Nie ważne, czy marzy mu się zostanie rycerzem czy zniesienie hierarchii społecznej.
Autor przenosi czytelnika z rzeczywistości do rzeczywistości, z przeszłości w przyszłość, z teraźniejszości do światów, które nigdy nie zaistniały i nie zaistnieją. Płynnie przechodzi z narracji w narrację, przeplata opowieści kilku(nastu) Paszków z diametralnie innych miejsc i czasów. Jest to wręcz strumień świadomości jaźni składającej się z pamięci i wspomnień wszystkich poprzednich i przyszłych Paszków.
Ta historia bowiem dzieje się w każdej z tych scenerii. Konflikt Polski i Niemiec. Z punktem kulminacyjnym - bitwą pod Grunwaldem. Starcie dwóch tożsamości, tak różnych od siebie, a tak uzupełniających się, zazębiających się. Ciągnący się przez wieczność konflikt, którego początki nikną w mroku historii. Konflikt, który nie wygaśnie nigdy, bo obie strony straciłyby sens dla własnego istnienia.
Podtytuł książki wskazuje na tą próbę wyzwolenia się z kręgu uwarunkowań. Nie ma końca czasów - ale można ten domniemany koniec przekroczyć - wyzbyć się go.
Przypuszczam, że pisanie o byciu pomiędzy miało osobiste znaczenie dla samego autora, uznającego się za Ślązaka. Mam częściowo śląskie korzenie i denerwuje mnie germanofobia wśród - zdawałoby się - wykształconych i inteligentnych ludzi, z którymi stykam się na co dzień. Co pokazuje tylko siłę oddziaływania zakodowanych od lat stereotypów. Zapewne podobnie jak autor, też czuję się niejako pomiędzy - tyle, że dla mnie osobiście nie ma to znaczenia. Żyję tu i teraz, sprawy moich przodków, kim by nie byli i skąd by nie byli, nijak nie są moimi sprawami, bo zbyt wiele zim minęło i za bardzo zmienił się świat. Tożsamość sprowadzam do uwarunkowań, do kaprysu historii i przypadku - zapewne gdybym żył w Niemczech przyznawałbym się do polskich korzeni. Tak z przekory. By samemu z siebie postawić się obok niech wszystkich, obok moich współplemieńców, kimkolwiek by nie byli. By udowodnić im, że można swobodnie pluć na cały grajdołek rozmemłanego, romantycznego patriotyzmu tej czy innej strony, lżyć niepodważalne świętości i łamać narodowe tabu i nie dostaje się od tego czyraków ani hemoroidów. Tożsamość wpływa na wiele, ale nie stanowi samej esencji tego, kim jesteśmy.

2 komentarze:

  1. Łoo, hoho, wreszcie na blogu coś, co czytałem, i to duzo wcześniej XD na tyle wcześniej, że nie wiem jak się odnieść XD popełniłem gdzieś nawet recenzyjkę, ale zginęła w trzewiach internetowej niepamięci XD
    No, ładnie że Ci się spodobało - jedna z ciekawszych postaci, fakt, również pod względem erudycji - społecznej, historycznej i - last but not least - językowej i to w znaczeniu umiem-więcej-niż-rodzimy-i-angielski, co w dzisiejszych czasach jest rzadkie. Ciekawa postać, która wybuchła znikąd. Przypuszczałem, że Ci się spodoba XD
    Chętnie sięgnę po inne rzeczy Twardocha (polecam zbiór o rotmistrzu von Egern), ale z innych priorytetów i ogólnej przerzucalności odkładam go sobie.
    A sprawa narodów to rzecz skomplikowana, często bardziej niż w opiniach prostych romantyków narodowych i ich równie prostych przeciwników. Takoż rywalizacji państwowej (która, jak wiemy, nie zawsze z narodami się łączy, czego przykładem były Prusy i Austria przez długi czas). I pytanie: co za co - jak się pluje na naród, patriotyzm itp. wartości, to czym chce się je zastąpić? Anarchią? Imperium? niczym? Komu upadek danej idei będzie służyć i jakie inne się narodzą? A może dojdzie do konglomertatów - PRL,. to dziwny, niespodziewany przykład. To nie zaproszenie do dyskusji, za skomplikowane to, ot luźne spostrzeżenie.
    "Żyję tu i teraz, sprawy moich przodków, kim by nie byli i skąd by nie byli, nijak nie są moimi sprawami, bo zbyt wiele zim minęło i za bardzo zmienił się świat. "
    Niezupełnie, bo zmienił się m.in. dzięki działaniom przodków i ich antagonistów. To co czynisz, czyni ciebie, ale i inni zostawiają ślady - również w szerokim, społecznym wymiarze.
    Anonimowy Aantrop

    OdpowiedzUsuń
  2. "Niezupełnie, bo zmienił się m.in. dzięki działaniom przodków i ich antagonistów. To co czynisz, czyni ciebie, ale i inni zostawiają ślady - również w szerokim, społecznym wymiarze."

    Jasne. Co nie zmienia faktu, że jeśli coś się wydarzyło XYZ lat temu, to dla mnie jest to zastaną rzeczywistością tu i teraz, i tamten świat sprzed zmiany jest mi nieznany i obcy, i ludzie w nim mieszkający, ich marzenia, nadzieje, wątpliwości, itd.
    Poza tym pewne procesy się po prostu dzieją. Zarówno w skali jednostkowej nieświadomości, jak i w skali zmian globalnych.

    "To nie zaproszenie do dyskusji, za skomplikowane to, ot luźne spostrzeżenie. "
    Owszem. Ale nie, żadne imperia, anarchie, itp. bzdury. Wewnętrzna równowaga. Własne "ja". Rodzaj świadomości samego siebie. Stanięcie poza uwarunkowaniami, wyjęcie się z kontekstu. Małe zwycięstwa nad samym sobą, a nie pierdzielenie jakiś maniactw o gigantycznych projektach politycznych.
    Pustki może bać się tylko ten, który nie potrafi wyobrazić sobie Całości. :P

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.