Co można robić o trzeciej w nocy?
Można pisać magisterkę, każde zdanie przepijając energetykiem i nawilżającymi kroplami do oczu. Ale można też robić rzeczy znacznie ciekawsze.
Z tych bardziej cenzuralnych - np. można przeczytać coś.
Coś na tyle krótkiego, by wziąć to na raz i na tyle odmóżdżającego, by odprężyć się po przebijaniu się przez Nietzschego, Baudrillarda, Jüngera, Deleuze'a i kto tam się jeszcze napatoczył.
Wzrok zatrzymuje się na Tragicznych dziejach literatury Waltera Muschga, ale ześlizguje się z nich szybko, 690 stron w twardych okładkach to jednak nieco za dużo jak na chwilę relaksu.
Tyle, że na tym tomiszczu leży jakiś zeszycik.
No proszę. Bizarro, czyli niejako post scriptum do Tragicznych dziejów literatury, rozumianych bardzo... literalnie.
Przede wszystkim - spodziewałem się troszkę czegoś innego, znaczy się, dłuższego. Śmieciowisko było zapowiadane jako nowelka. Zestawienie obok siebie bizarro i nowelka rodzi skojarzenia raczej z nowelami bizarro z USA, które mają jednak nieco więcej niż 26 stron. Z drugiej strony, ten zeszycik kosztował 3zł (2zł w pakiecie z Horror Masakrą nr 3), więc można było przemyśleć swoje wstępne wyobrażenia.
Paweł Frelik popełnił w czwartym numerze Trans/wizji artykuł o bizarro, gdzie padły znamienne słowa Ich bomby [najnowszego pokolenia terrorystów literatury, czyli autorów tworzących w tym gatunku] nie
czynią specjalnej szkody ani monumentom, pod które je podkładają, ani
ich rezydentom, zaś echa detonacji bardzo szybko rozchodzą się
wypełnionym głosami eterze. Z przykrością muszę stwierdzić, że trochę tak jest faktycznie. Mój imiennik w Śmieciowisku skopał, zasrał, zarzygał i zgwałcił co tylko mógł, i miał zapewne z tego nielichą frajdę, podobnie jak ja, czytając jego pornonione wypociny, tyle, że z tego mało co wynika. Prawda, dobro i piękno trzymają się nadal. Poniekąd nie musi wynikać, poza tym jedną z mało sformalizowanych zasad gatunku jest jego pretensjonalność, nastawienie na rozrywkę i niewielkie skomplikowanie, no ale jednak.
Mitka do rangi sztuki podniósł radosną, nieskrępowaną, czystą grafomanię. Bizarro sensu stricto, takie po linii ortodoksów jak Mitka, to swoiste przewartościowanie wartości, black metal literatury (black metal drugiej fali), zniszczenie wszystkiego i powrót do neolitu. Wydrapywanie penisów na wyrzeźbionych aniołach stojących na cmentarzach. Zalanie betonem puszczy amazońskiej. Urządzenie klubu go-go w katedrze na Wawelu. Ma to głębszy sens (moje ulubione słowo - transgresja!), ale być może nie widoczny na pierwszy rzut oka. A może nie ma sensu, może to tylko trolling, a ja dopatruję się w tym ideologii. Tak czy siak, każda interpretacja jest dobra. W sumie, zawsze chciałem być Żiżkiem literatury. And so on...
O czym właściwie traktuje Śmieciowisko? O Ziutku Cipale, młodym nastolatku, który niedawno odkrył uroki masturbacji. I o ręce jego babci. Tak, nie przypadkowo te zdania napisałem obok siebie. Pewnego dnia ręka babci znika, więc Ziutek wyrusza na jej poszukiwanie. Potem następuje kilka zwrotów akcji (wątek z matką naszego [anty]bohatera absolutnie rozczulający) prowadzących do finału.
Mitka efektownie powyrywał nasze rodzime chwasty pleniące się w otaczającej nas rzeczywistości i wsadził je do formy przywodzącej na myśl takie klasyki jak jezusowe korki analne czy dupogobliny z Auschwitz. A jak forma nie chciała się domknąć, to upchał zawartość nogą.
Cóż tu więcej napisać. Nie postawicie tego na półce obok Dostojewskiego, Prousta czy Manna. Może w ogóle nie postawicie tego na półce, tylko włożycie do jakiejś szuflady. Albo specjalnie tam postawicie, tak dla beki, byleby się paliło.
Tak czy siak, w swojej kategorii Mitka jest bezkonkurencyjny. Niewypowiedziane zostaje pytanie, czy w tej kategorii - przynajmniej w Polsce - jest jeszcze ktoś oprócz niego.
Z bizzaro nie musi nic wynikać :) Jest zbyt młode, by można było mówić o kształcie tego gatunku.
OdpowiedzUsuńMnie "Śmieciowisko" się podobało, bo czasem lubię rozpierduchę. Szczególnie wtedy, gdy mam dość klasyki, a na transgresywne wizje brakuje kasy ;) Bizzaro jest dobre, choć ciężkostrawne. Myślę, że to gatunek dla lubiących eksperymenty, poszerzanie wolności bez względu na konsekwencje.
Bizarro umrze, gdy okrzepnie i zastygnie w jakimś konkretnym kształcie. Nie ma nic gorszego od dawnych obrazoburców po jakimś czasie kończących jako konserwy swojej własnej narracji (uwaga bez związku ze "Śmieciowiskiem" czy bizarro jako takim, czy czymkolwiek, ot, taki luźna myśl). A sporo publikacji amerykańskich miało jednak jakieś przesłanie ("Satan Burger" - pierwszy przykład z brzegu).
UsuńSam jestem fanem gatunku, i sam klecę cokolwiek w ramach tej przestrzeni wszystkiego i niczego pomieszanego w losowych proporcjach, ale czasem mnie męczy sztuka dla sztuki. Gdyby chociaż "sztuce dla sztuki" nadano cechy ideologiczne, ale właśnie tak nie jest. Dlatego w "Śmieciowisku" chciałem widzieć cokolwiek głębszego. Jako utwór czysto rozrywkowy sprawdza się ta nowelka bardzo dobrze, zresztą bardzo lubię twórczość Mitki ("Cipakabra" moim zdaniem zawiera najwięcej esencji twórczości Karola w twórczości Karola), ale "Śmieciowisko" jednak pozostawia pewien niedosyt. Przynajmniej w moim odczuciu. ;)