niedziela, 29 czerwca 2014

James Herbert "Nawiedzony"

Tanie, kieszonkowe wydanie Książnicy, nawet tańsze niż domyślna cena, bo upolowane gdzieś w przecenie. Nie pamiętam już gdzie.
Ot, czytadło. Literatura pociągowa. W sam raz na dwie godziny. Nie powiem, całkiem sprawnie napisane, trzymające nawet w napięciu, ale jednak czytadło.
Główny bohater pracuje dla instytucji zajmującej się badaniem zjawisk paranormalnych. Nie wierzy w duchy ale nie jest też scjentystą-sceptykiem - raczej heretykiem w obrębie nauki, poruszającym się w obrębie teorii takich jak hipoteza o miejscach gdzie gromadzą się obrazy/projekcje dawno zmarłych osób, itp.. Jak się okazuje, za określonym stanowiskiem i sposobem życia (cynik przesadzający z alkoholem) stoi mroczna tajemnica z przeszłości, przed którą nasz bohater ucieka i z którą nie może sobie poradzić.
Kolejny nawiedzony dom, gdzie główny bohater trafia, by rozwiązać jego zagadkę, kryje tajemnicę straszniejszą i potężniejszą od wszystkich poprzednich jego zleceń. Wszystko w co wierzył i co uznawał za pewnik rzecz jasna okaże się być nieprawdziwe, przeszłość i teraźniejszość splecie się ze sobą, w retrospekcjach poznamy różne historie z jego życia, które wspomina inaczej, niż wyglądały naprawdę, itd.
Taka historia. Historia jak setki innych, podobnych lub różniących się w niewielkim stopniu. Eksploatacja starego jak fikcja spekulatywna wątku z nawiedzonym przez duchy domem i z niedowiarkiem przeżywającym na sam koniec zderzenie z metafizyką. Mimo tego, że autor nadał swojemu bohaterowi delikatny rys detektywa rodem z noir, co jest całkiem sympatycznym smaczkiem, to i tak jako całość Nawiedzony nie prezentuje się najlepiej. Autor potrafił pisać bardziej odkrywcze książki, jak chociażby Jonasza, którego kiedyś czytałem, czy słynną historię o szczurach, do której jeszcze nie dotarłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.