Do ostatniego (a w każdym razie zalegającego ostatnio w kiosku na jednym z peronów dworca w Krakowie) numeru Nowej Fantastyki dołączona była - teoretycznie za darmo - książka (rzecz jasna, książka tego samego wydawnictwa, które wydaje i Nową Fantastyką). Książka ta to wspomniany już w tytule tego posta Rezydent Wieży Księga I autorstwa Andrzeja Tuchorskiego, którego niestety nie kojarzę zupełnie (no, coś mi świta, że chyba to debiutant jakiś albo zwycięzca jakiegoś konkursu, albo coś). Książkę przeczytałem w czasie jazdy pociągiem.
Na okładce magazynu napisano, że jest to rewelacyjne fantasy.
Niestety nie mogę się z tą opinią zgodzić. Tzn. książkę pana Andrzeja przeczytałem z przyjemnością, od okładki do okładki, jest napisana zrozumiałym i czytelnym językiem, przyciąga uwagę wizją świata (udana, autoironiczna momentami parodia heroic fantasy i gier RPG - czyli ludzkie imperia, w tym jedno wzorowane na starożytnym Rzymie, Gildia Magów, nielubiący Gildii Magów kapłani bóstw wzorowanych na panteonie rzymsko-greckim, Elfy, Krasnoludy, Orkowie, gdzieś tam dodatkowo rycerstwo, no i grupki poszukiwaczy przygód, odwiedzające bohatera tytułowego), ale to jednak za mało na rewelacyjne fantasy. Książkę jako taką czyta się rewelacyjnie i z przyjemnością, ale to jednak jest to tylko (lub aż) humorystyczne, lekkie i przyjemne dla czytelnika czytadło, które nawet, jak porusza poważniejsze i dojrzalsze kwestie, to nadal jest tylko - lub aż - czytadłem.
Jest to zbiór opowiadań, ułożonych w jakimśtam porządku (jedno opowiadanie jest retrospektywne - reszta jest raczej ułożona chronologicznie), jak już wspomniałem jest to o tyle parodia RPG czy heroic fantasy, że opowiada o bohaterach ratujących świat nie z perspektywy ich samych, ale z perspektywy maga, który świadczy im usługi przed wyruszeniem na spotkanie Przygody - identyfikuje im magiczne przedmioty, rozprasza przeklętą magię, bada artefakty po zapomnianych, starożytnych cywilizacjach, handluje mapami, eliksirami i magiczną bronią, itd. Bohater oczywiście nie siedzi cały czas w wieży - obserwujemy go w kontaktach międzyludzkich, poznajemy jedną z przygód w czasie studiów, mamy wgląd w jego rozterki i myśli. Sama postać też nie jest stereotypowym czarodziejem z wieży - jest dosyć młody, broda mu dopiero rośnie, na dodatek woli machać mieczem - i robi to zręcznie i z wprawą - niż kosturem. Autorowi należą się brawa za wizję świata, za zabawę konwencją i licznymi znanymi skądinąd motywami, także za wprowadzenie elementów współczesnego świata i jego problemów (liga drużyn gladiatorów zorganizowana na podobieństwo współczesnych i zwyczajnych piłkarskich, gdzie bogatsze kluby podkupują zawodników, a niechcący zadana śmierć w meczu pokazowym nazwana jest "kontuzją", itp.). W czasie czytania nie opuszczało mnie ani na chwilę wrażenie, że autor sam się dobrze bawił w czasie tworzenia. Powiedzonka bohaterów w rodzaju "porwałem się z wędką na krakena", "gość w dom - broń do ręki" też są niczego sobie.
Książka jest naprawdę dobra - jest pogodnym, sympatycznym czytadłem, ale jest tylko tym. Gdyby nie była dodana za darmo do pisma, to nie wiem, czy kupiłbym ją osobno. Ale jak już ją kupiłem, to tom drugi kupię, autor sobie zasłużył solidną robotą, chociaż nie jest to przełomowe dla gatunku arcydzieło. Jest to po prostu literatura rozrywkowa, i jako literatura rozrywkowa sprawdza się doskonale.
To to ten zwycięzca konkursu, co wygrał tylko dlatego, że daliśmy im fory i się nie zgłosiliśmy?
OdpowiedzUsuńBdP
Jak najnowsza NF to pewnie też mam na stanach...chciałem se poczytać jakieś opowiadanie o Siuksach, ale się rozlazło. Za to niedawno przeczytałem "Człowieka który był Czwartkiem" Chestertona...podeślę link na gadu najwyżej.
OdpowiedzUsuńpewnie właśnie ten :D
OdpowiedzUsuńOk, możesz podesłać.
A ci siuksowie z opowiadania są kosmiczni :P