Miałem tam nie iść, ale pomyślałem sobie, że co mi szkodzi. Na pierwszy dzień miałem nie iść, ale jak zobaczyłem, że bilet na dzień drugi kosztował 50zł (w przedsprzedaży) a karnet 60zł, to kupiłem karnet, więc poszedłem i dnia pierwszego. A dziś będzie dzień drugi, ot, poczciwości nieskończona.
Organizacja niezła, sporo różnych znajomych się natrafiło, no i bardzo dobry powód się znalazło, by chodzić na piwo do "ogródka" koło wejścia na teren.
230 Volt - ogródek piwny.
Frontside - łupanka bez ładu i składu, chujowe, ale można było głową pokiwać.
Lipali - nie znałem wcześniej, a technicznie całkiem niezłe, aż obczaję dokładniej kiedyś.
Maleńczuk - ogródek, potem trawa (bez skojarzeń!). Nie moje klimaty, ale ciężko nie mieć szacunku do artysty, który jest cynikiem, i wprost w wywiadach stwierdza, że gra taką muzykę, która się sprzedaje. No i to poczciwy satanista.
Dżem - nie rozumiem fenomenu tej grupy ani jej statusu "kultowości". Grupa jakiś dziadów i Rysiek 2.0, na basie typ co wyglądał jak Święty Mikołaj (taki popkulturowy). Mdłe i bez polotu, teksty szarpiące dusze każdej wrażliwej gimnazjalówki.
A dalej nie wiem, się zmyłem stamtąd.
Złoty Penis Kozła 2012 dla tego, kto wymyślił toto takie coś z pianą.
Nadal nigdy nie byłem na Juwenaliach. Nawet nie wiem kiedy są u nas w tym roku.
OdpowiedzUsuńKacperełe, przegrałeś życie, ale wiesz o tym przecież, to co będę Ci pisał po raz n-ty.
OdpowiedzUsuń