Mała książeczka wydana w latach '90, którą w pewnej internetowej księgarni kupiłem nową, i to za jakąś śmieszno-symboliczną cenę (coś chyba 1,50zł, ale nie pamiętam już dokładnie).
Mało kto kojarzy, że sir Doyle, znany przede wszystkim jako twórca postaci Sherlocka Holmes'a, był również autorem (pre)s-f, jego najsłynniejszą książką z tego gatunku był bez wątpienia jeszcze znany mniej-więcej "Zaginiony świat", ale zdarzyło mu się popełnić więcej dzieł i dziełek o przygodach prof. Challengera i jego mniej lub bardziej dystyngowanych, anglosaskich to wyrzygania, przyjaciół.
"Trujące pasmo" to zbiorek opowiadań, jedno z nich, ostatnie, nie ma związku z pozostałymi, opowiada o dwóch wynalazcach i ich kłótni, i kończy się bardzo lovecraftowo (śmiercią jednego z nich i szaleństwem drugiego). Ale to może dlatego, że to u jednego i drugiego wpływy Poego. Tytułowe "Pasmo" to historia o tym, że Ziemia znalazła się na przecięciu trajektorii lotu komety, która zatruła eter ziemski, przez co ludzie zaczęli umierać i w ogóle rozgrywa się koniec świata. Ale przewidujący prof. Challenger i jego druhowie siedzą przy butli z tlenem w jego posiadłości i dyskutują żywo o nadchodzącej śmierci. Nikt rzecz jasna nie wpadł na to, żeby zaprosić do pomieszczenia kogoś ze służby, co to, to nie, lepiej obłudnie uronić łzę nad ich losem i przy burżujsko-arystokratycznym stole żreć wykwintnie, czekając na śmierć przy rozmowach o własnej zajebistości, potem, gdy trucizna się ulatnia, dochodzą jeszcze różne rozkminy o brzemieniu, odpowiedzialności, itd. Mówiąc szczerze, bardzo ale to bardzo denerwowało mnie to opowiadanie, przez bufonadę bohaterów. Ale sam pomysł - i zakończenie - do końca świata jednak nie doszło - bardzo interesujące.
Drugie opowiadanie przedstawia nam projekt prof. Challengera polegający na próbie dokopania się do układu nerwowego planety Ziemi, która okazuje się być w pewien sposób żywą, inteligentną istotą. Nic specjalnego, ale też nie jakiś gniot.
Tak czy siak, jak za książkę za dużo mniej niż 5zł, to jest nieźle, ale to raczej drażniący swoim stylem i postaciami przebrzmiały manifest anglosaskiej, konserwatywnej bufonady.
ooo anglosaska bufonada <3 coś pięknego !
OdpowiedzUsuń