sobota, 16 lutego 2013

Odpryski X

1) Z lekkim poślizgiem, ale oby się nam wszystkim darzyło. Nie mogłem się zebrać w sobie, by usiąść, i napisać cokolwiek. Ale w końcu trzeba przezwyciężyć niemoc i lenistwo - zwłaszcza w momencie, gdy słowa się nagromadziły, gdy domagają się ujścia.

2) Był zimowy, styczniowy wieczór, gdy poszedłem wyrzucić śmieci. Pamiętam, cały dzień się zbierałem do tego, żeby wyjąć wór z kubła z szafki pod zlewem. Mój współlokator oczywiście palcem nie ruszył, albo akurat otrzymywał od Boga kolejne wizje wielkich katastrof, jakie spadną na ludzkość, albo grał w jakiegoś mmorpg'a, albo oglądał jakiś zjebany, amerykański serial komediowy (na bazie takich seriali wyrabia sobie wiedzę o prawdziwym życiu; oprócz początków schizofrenii doskwiera mu jeszcze postępujący mizoginizm, a także ogrom frustracji i kompleksów). Więc w końcu zebrałem się ja, z workiem ze śmieciami w dłoni śmiało ruszyłem na spotkanie tej namiastki przyrody. Dochodziła 23 w nocy, czekała mnie potem jeszcze nauka na egzamin, odbywający się następnego dnia (jakby kogo to interesowało - zdałem na 4,5).
Stara forma śmietnika, pamiętająca zapewne jeszcze Gierka, rozpadła się z czasem, została zastąpiona przez nową. Pojedyncze kontenery, pamiętające jeszcze całe pokolenia śmieci i odpadków, są teraz zamykane każde w osobnym boksie, mającym łukowate sklepienie. Dostęp jest ułatwiony w stosunku do starego śmietnika, który miał formę półotwartego pomieszczenia, z drugiej strony teraz każdy jeden ciężki, masywny, przysadzisty, metalowy kontener zamknięty jest za osobnymi drzwiczkami, które trzeba sobie otworzyć. Bywa to utrudnieniem, gdy nadmiar śmieci przytłacza aż do ziemi.
Tak czy owak, spotkałem przy śmietniku bezdomnego, grzebiącego w odpadkach w poszukiwaniu puszek. Już tak mam, że przyciągam do siebie różnych dziwaków i żebraków, więc tak też się stało i tym razem, że zacząłem z Wieśkiem rozmawiać.
Jak się okazało, był robotnikiem w Hucie - tokarzem. Hutę jednak szlag trafił, a on został na lodzie. Co prawda, mógł iść na emeryturę wojskową, gdyż służył w 6 Brygadzie Powietrzno-Desantowej i trafił do Wietnamu. Nie dowierzałem tej historii, ale poszperałem tu i tam i faktycznie trochę Polaków brało udział w tej wojnie, poza tym Wiesiek pokazał mu stary tatuaż z godłem jednostki, wiecie, taki amatorsko wykonany tatuaż typowo więzienny lub wojskowy, wytatuowany na nadgarstku. Dlaczego nie poszedł na emeryturę wojskową? Bo nie chciał przed nikim salutować.
Gdy Huta rypnęła u progu transformacji, Wieśka zostawiła żona. Albo pokłócił się z nią i sam odszedł. W każdym razie większość pieniędzy przeznaczał na utrzymanie swojej młodo owdowiałej siostry i jej dwóch synów (mieszkających do tej pory w tym samym bloku, co i ja, tyle, że kilka klatek dalej), do tej pory ma u niej sporo ubrań i innych rzeczy, myje się tam, itd. Tak w każdym razie mówił.
Znał wiele ciekawych historii związanych z osiedlem, pokrywających się z opowieściami mojego dobrego ś.p. sąsiada, którego zresztą znał. Znał wielu mieszkańców bloku, zwłaszcza tych mieszkających tam od początku. Dowiedziałem się, że np. sąsiad z najwyższego piętra to stary leśnik i myśliwy i robi ponoć świetny bimber. Poznałem też historie o porachunkach mafijnych w bloku nieopodal, nie istniejącym od dawna, wśród których zdarzały się i widowiskowe egzekucje na oczach wszystkich mieszkańców.
Umówiłem się z nim na kolejny dzień, też na 23cią, by opowiedział mi, jak było w Wietnamie. Nie przyszedł jednak.

3) Nie mam czasu na fantastykę, niestety. Chociaż niektórych (hmmm - większość) filozofów, myślicieli i wymyślicieli których wchłaniam spokojnie można by pod tą kategorię podciągnąć. Poza tym, jak już człowiek weźmie się porządnie za swoje studia, to nagle okazują się być całkiem absorbującymi. Szczególnie, jak zacznie wreszcie robić coś więcej, poza minimum do odfajkowania.

4) Obecna demokracja nie jest celem samym dla siebie. Leninowskie "kto kogo" jest nadal aktualne. Jest zawsze aktualne. Podobnie jak schmittański podział przyjaciel - wróg, podział, który przy rozmywaniu się polityki, sfery politycznej na poszczególne dziedziny ludzkiego życia, jest nawet bardziej ostry, gdyż nie dotyka już tylko sfer klasycznie uznanych za polityczne. Polityka jest wszędzie, gdzie występują relacje władzy. Sprowadzając sprawę do absurdu - nawet, jak Twoją dziewczynę boli głowa, to odmowa ta, Twoja zależność od jej decyzji, jest polityczna.
Dlatego, w przeciwieństwie do różnych demokratów dla samej demokracji, cieszy mnie odmowa władz UW odnośnie spotkania z wierchuszką Ruchu Narodowego. Dyskusja jest możliwa wtedy, gdy możliwe jest porozumienie. Kto by pomyślał, że kiedyś to, co jest w tym smętnym kraiku obecnie, wyda mi się naprawdę sympatyczne w porównaniu z tym, co może zostać wprowadzone przez skrajną prawicę. Ot, życie bywa nieprzewidywalne.

5) Papież abdykował. Decyzja spadła jak grom z jasnego nieba na wszystkich wiernych. A potem spadł też grom na Bazylikę św. Piotra. Zapewne bił w nią często i gęsto przy innych okazjach, a teraz po prostu się zgrało. Byłoby cudownie, gdyby kolejnym papieżem został czarnoskóry. 3/4 tzw. "narodowych katolików", zapatrzonych bezmyślnie w Europę łacińsko-germańską zapewne przejdzie wtedy na wiarę rodzimą, a pozostałe 1/4 na sedewakantyzm. Byłby to wspaniały sprawdzian, na ile katolicyzm w Polsce jest faktycznie katolicyzmem, a nie coraz bardziej pustą formą, zespołem kulturowych i historycznych uwarunkowań, zwykłą wydmuszką, maskującą strach przed nieznanym.

4 komentarze:

  1. 4) Obecna demokracja nie jest celem samym dla siebie. Leninowskie "kto kogo" jest nadal aktualne. Jest zawsze aktualne."

    Może nadajemy na tych samych falach, a może gdzieś mnie czytałeś, bo pamiętam, że pisałem tak całkiem niedawno, może nie skupiając się na demokracji, ale na pewno cytując Lenina.

    "5) Papież abdykował. Decyzja spadła jak grom z jasnego nieba na wszystkich wiernych. A potem spadł też grom na Bazylikę św. Piotra. Zapewne bił w nią często i gęsto przy innych okazjach, a teraz po prostu się zgrało. Byłoby cudownie, gdyby kolejnym papieżem został czarnoskóry. 3/4 tzw. "narodowych katolików", zapatrzonych bezmyślnie w Europę łacińsko-germańską zapewne przejdzie wtedy na wiarę rodzimą, a pozostałe 1/4 na sedewakantyzm. Byłby to wspaniały sprawdzian, na ile katolicyzm w Polsce jest faktycznie katolicyzmem, a nie coraz bardziej pustą formą, zespołem kulturowych i historycznych uwarunkowań, zwykłą wydmuszką, maskującą strach przed nieznanym."

    Błyskawicę można interpretować na milijon sposobów. Sam kiedyś żem był świadkiem "błysku znikąd" - i to w okolicy pomnika św. Michała Archanioła, co zważywszy na to, że mogą to być objawy złych duchów, jest zastanawiąjace. Ale zaraz przyjdzie Ł. i napisze, że po prostu miałem nerwicę :p

    Oczywiście strach przed papieżem-Murzynem jest absurdalny. U niektórych tradsów znów włączył się kryptoprotestantyzm z tą ich apokaliptyką. Co u narodowców nie wiem, ale moim zdaniem przeceniasz ich znaczenie*. Internet i miejsca ideowe gdzie się poruszamy, wpływa na widzenie świata. Oczywiście czas pokaże. Jest wiele powodów do odejścia, gdy chce się odejść, jest też wiele powodów do powrotu, gdy chce się wrócić. Jeżeli tylko chce się wrócić.
    Nomad z Południa Które Jest Północą

    * - historia nacjonalizmu w jego blaskach i schyłku byłaby genialnym projektem historyków i politologów - życie i śmierć idei - od katedr uniwersyteckich, posłów, wielotysięcznych wieców po jakieś niewielkie grupki nietraktowane przez nikogo poważnie - (nigdy jednak nie wiadomo czy one się nie odrodzą) - świetna rzecz do czytania, acz opracowanie wymagałoby wielu erudytów, głównie od XVIII-XIX-XX wieku

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, być może i w jakimś stopniu nadajemy na podobnych falach, tutaj akurat piłem w sumie do zupełnie bzdurnego tekstu, który się pojawił na "Nowych peryferiach"; nie zaznaczyłem dokładnie z czym to jest jednozdaniowa polemika, bo szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. kto mnie wołał, czego chcial ?
    Ł. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem, czy o tego Ł. chodziło, ale ok.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.