Działo się to dwa dni temu.
Obudził mnie dźwięk budzika. Wstałem, zjadłem śniadanie, potem sprawdziłem pocztę (z newslettera Eko-Prognozy Małopolski - ostrzeżenie dla astmatyków, starców i kobiet w cięży, a także dla chorych na to, tamto, siamto - lepiej zostać w domu; stężenie pyłu PM10 w powietrzu przekracza od paru dni cienką granicę między zanieczyszczeniem i groteską) a potem won na zajęcia.
Których nie było. Gdzieś na USOSie niby wisiało ogłoszenie, że akurat te i parę innych (prowadzonych nie przez mój "macierzysty" instytut) rusza dopiero 07.10.13, ale zapewne nie doczytałem. Zresztą nie ja jeden. Pogadałem chwilę ze świeżo poznaną fajną blondyną z psychologii po czym ruszyłem przed siebie. Miałem nieoczekiwane "okienko", bagatela 4 godziny. Nie chciało mi się wracać na mieszkanie, bo musiałbym bez sensu jeździć po krakówku w tę i nazad. Chciałem zabunkrować się w czytelni instytutu albo w Jagiellonce i poczytać coś niecoś pod magisterkę. Po drodze zdałem sobie jednak sprawę, że nie wziąłem odpowiedniej książki ze sobą.
Poszedłem do bukinistów koło dworca. Po dłuższej chwili grzebania w asortymencie, gdzieś za Kingiem i paranormal romance natrafiłem na niepozorną książeczkę. Nieco uwaloną nie wiadomo czym i noszącą wyraźne ślady późniejszego składowania w niesprzyjających warunkach, no ale ideałów nie ma.
Ciut ponad dwie godziny spędzone w bufecie Jagiellonki wystarczyły mi spokojnie na przeczytanie tego "splitu" Kaina i Kyrcza Jr.
Na 146 stronach zmieściło się osiemnaście opowiadań - sześć Dawida, sześć Kazika i sześć ich wspólnego autorstwa. Oprócz tego na pięciu stronach znalazł się fragment opowiadania Moniki Błądek z jakiegoś innego zbioru. W książce natrafiłem zresztą na ulotkę reklamującą dwie jej książki.
Czym się charakteryzuje ogół opowiadań? Szczerością i dosadnością, to przede wszystkim. Jakąś taką autentycznością - nie wiem jak wyglądały procesy twórcze autorów, czułem jednak w treści nagromadzoną energię, przelaną na papier pasję.
Przewija się sporo wątków, nazwijmy je, krytyczno-społecznych, przejaskrawionych nieco. Konsumpcyjny styl życia w krzywym zwierciadle, współczesność bez owijania w bawełnę. Egzorcyzmowanie demonów samozadowolenia i stabilizacji na rozłożony na całe życie kredyt. Nadaję na podobnych falach, więc przypadło mi to do gustu. Poza tym jest bardzo krakowsko - tonące w narkotykach kluby, przypadkowy seks, mnóstwo postaci z problemami psychicznymi, marzenia snute w ciemnym pokoju akademika lub zabałaganionej kawalerce. Szarzy ludzie nagle stykający się z czymś niecodziennym, proza życia nagle zmieniająca się w ciąg dziwacznych, niecodziennych, przerażających zdarzeń. Mroczne rodzinne tajemnice i toksyczne relacje międzyludzkie. Zacierająca się granica miedzy normalnością i szaleństwem, jawą a halucynacjami. No i czasem nie warto artykułować głośno chęci przeżycia przygody, bo jeszcze żona usłyszy i będzie chciała pomóc.
Napis na okładce głosi "współczesne opowiadania grozy". Jest nieco mylący, część z tego to bizarro a nie horror. To nie jest rzecz jasna zarzut.
Mi się podobało.
Zamieszczona na końcu zajawka z tekstu Moniki traktowała o historii żyjącej na odludziu babki, która urodziła dziecko. Nie do końca ludzkie dziecko. Nie jest to jednak horror, raczej jakiś miks Conana Barbarzyńcy (czy raczej Kane'a) z hmm, bo ja wiem, X-Men. Być może jednak odniosłem mylne wrażenie. W końcu był to tylko fragment czegoś większego.
To czym się różni bizarro od horroru? Że obrzydliwe i ohydne ujęcia, ale nie dla strachu?
OdpowiedzUsuń"Chciałem zabunkrować się w czytelni instytutu albo w Jagiellonce i poczytać coś niecoś pod magisterkę. Po drodze zdałem sobie jednak sprawę, że nie wziąłem odpowiedniej książki ze sobą."
Ja dobrze rozumiem, potrzebowałeś swojej książki do czytania w czytelni? Nie, że do się nie zdarza, czasem robi się nawet kombo, ale uważaj na Zaawansowaną Prokrastynację (tym się różni od Prostackiej, że szuka poważnych przyczyn ;) )
Kain to pseudonim czy gość ma takie nazwisko? XD
Niekoniecznie obrzydliwe i ohydne. Raczej groteskowe, surrealistyczne, po prostu dziwaczne. Do takiego naszego, polskiego pra-bizarro zaliczam osobiście i Zajda (mnóstwo opowiadań i groteskowych, i surrealistycznych wręcz, i tak szalonych przy pozornej prostocie pomysłu) i Lema (opowieści o Trurlu i Klapaucjuszu, o miastochodach, "bim-bam-bom", rękopis znaleziony, itd). W USA, gdzie bizarro narodziło się jako osobny gatunek, wśród autorów jest np. gość bardzo mocno inspirujący się Kafką.
OdpowiedzUsuńTak, potrzebowałem posiadanej przeze mnie książki.
Obstawiam, że to pseudonim.
"aczej groteskowe"
OdpowiedzUsuńToto! W takim razie zaczynam myśleć czy bizarro to nie jest po prostu nasza groteska (hm, o ile angielski bywa całkiem ładny, to bizarro jest w ogóle jakąś pokraczną i niemiłą dla mnie nazwą - oczywiście kwestia gustu pewnie, to tylko moja opinia powiedział brodacz z YT, wiem XD).
"W USA, gdzie bizarro narodziło się jako osobny gatunek" Jeśli przyjmiemy, że to groteska to wcale nie pochodzi z USA, po prostu Anglosasi pewnie nazwali coś inaczej po raz nty XD Bycie epicentrum ma swoje zalety XD
"Tak, potrzebowałem posiadanej przeze mnie książki."
Wiem, nie powinienem pouczać i nie jest to absolutnie wywyższanie się, ale na przyszłość obacz czy nie ma takiej samej knigi w czytelni, wypisz na nią rewers i będziesz miał bez noszenia. Oczywiście, może jej zupełnie nie być. Ale i wtedy mając okienko na czytelnie będziesz mógł sprawdzić jakieś artykuły czy sam katalog rzeczowy czy co tam mają. Przy okazji warto. Nie żebym się rządził XD Sam mam swoje własne bagienno-naukowe problemy i bynajmniej ekspresem na tym polu nie jestem ;_; XD Ale zacznę pisać...chyba za pięć minut XD Jeszcze pięć minut XD Jeszcze jeden link XD
http://www.literatura.gildia.pl/publicystyka/dziwaczna-fala tu masz bardzo dobry artykuł o bizarro jako takim, polecam się zapoznać. I to jest jednak coś wykraczającego poza groteskę.
OdpowiedzUsuń