sobota, 16 listopada 2013

Andrzej Sapkowski "Żmija"

Czytałem tę książkę parę lat temu, wtedy kiedy się ukazała.
Bardzo mnie zdziwiło, że nie ma o niej nic na tym blogu.
Byłem święcie przekonany, że pisałem coś gdzieś o niej.
Cóż, być może był to któryś z moich poprzednich blogów.
Książkę pamiętam jednak na tyle, by móc coś niecoś o niej napisać, bez sięgania do niej ponownie.
Co pomijają liczni recenzenci, albo to tylko moja interpretacja (w końcu wszystko interpretacją), książka traktuje o wiecznym powrocie. Bohaterem jest sam Afganistan jako taki, miejsce, gdzie od najdawniejszych czasów legiony najeźdźców z najrozmaitszych krain wybijali sobie zęby. Nawet sama żmija zdaje się być tylko częścią tego wiecznego mitu, odtwarzającego się wciąż i wciąż.
Inne wątki okultystyczne też się trafiają. Chociażby ten związany z symboliką złota.
Zauważyć trzeba, że mimo wszystko to nie jest fantasy. To bardziej realizm magiczny. 
Sama historia jest dosyć prosta. Najszerzej opisał autor najeźdźców z ZSRR. Poznajemy ich motywacje, ich historie, mamy wgląd w urywki polityki prowadzonej przez Związek Radziecki. Skojarzenia z filmem "9 Kompania" nasuwają się same - i nie są to skojarzenia negatywne.
Pod względem językowym autor przygotował się naprawdę dobrze. Do tego stopnia, że na końcu książki znalazł się słowniczek używanych pojęć, wojskowego radzieckiego slangu, itp.
Nieco gorzej jest z językiem i konwencją w przypadku wcześniejszych najeźdźców - imperium brytyjskiego oraz armii Aleksandra Wielkiego. Tamte wątki jednak pojawiają się nieco na doczepkę, mają uświadomić czytelnika, że historia się powtarza a tytułowy gad, o jakże bogatej symbolice, jest wieczny.
Autor z charakterystycznym dla siebie cynizmem i zgryźliwością (lub raczej odarciem ze złudzeń) przedstawił ludzkie okrucieństwo, bezsensowność wojny i namiętności targające ludzkimi duszami w sytuacjach skrajnych. Scena z autobusem zapada w pamięć na długo.
Jeden z recenzentów na lubimyczytać zarzucił autorowi, że w książce nie ma humoru. Ludzie, szanujmy siebie samych i autora. To po prostu nie miało i nie mogło być śmieszne. Ponura atmosfera nie zawsze musi zostać rozładowana w jakiś sposób, jeśli jest integralnym elementem fabuły i świata przedstawionego.
Jak dla mnie, "Żmija" jest lepsza przynajmniej od ostatniego tomu trylogii husyckiej. Poziom sagi o wiedźminie to nie jest, ale mimo wszystko jest to po prostu dobra książka. Jeśli ktoś nie spodziewa się nie wiadomo czego, nie powinien(był) się rozczarować. Autor udowodnił, że potrafi pisać w różnych konwencjach.

2 komentarze:

  1. Polecam raz jeszcze nowy wywiad w niedawnej GW, tam dziennikarz napisał autorowi czy uciekał od fantastyki, bo napisał to i to, a ten odpowiedział, ze to też fantastyka XD Bardzo mi się do podejście w natłoku milona metek podoba, inna rzecz, że wiem, jestem pewnie w mniejszości, w końcu żyjemy pod batem kultury anglosaskiej i pewne jej schematy myślenia mają nas wpływ XD

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, to też fantastyka, ale poetyką znacznie bliższa jednak realizmowi magicznemu. W każdym razie jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.