poniedziałek, 18 listopada 2013

"Dzień jak co dzień"

Czyli drugie moje cokolwiek, co zostało opublikowane na "Niedobrych Literkach".
Można przeczytać je tutaj.
Tym razem jest to literatura faktu (no, prawie). W czasie czytania obrażone się mogą poczuć nie tylko osoby bardzo religijne, ale też mieszkańcy Krakowa, czerpiący masochistyczną przyjemność z mieszkania w nim.

5 komentarzy:

  1. Podwójny żal zatem, religia i Krakówek zawsze na propsie ;_:

    OdpowiedzUsuń
  2. A co mi tam, krótkie, to przeczytłem. Uff, spodziewałem się nie wiadomo czego, ale w porównaniu z fragmentami "Plagi" było całkiem łagodnie (nie, to nie ma być prowokacja, żeby w przyszłości było brzsydziej :( ). Narracja żywa i ładna. Rozbawiłem się parokroć - taki Kraków kojarzy się nieco z Ankh-Morpork. I przy takich tekstach chyba faktycznie lepiej zachowywać anonimowość XD
    Tak, będę uparty - całość skojarzyła mi się z groteską. Nie jestem filologiem, ale zaczynam się w tym powoli umacniać. Parafrazując piękne łacińskie powiedzenie:
    "grotesscam scribunt, bisarrum appellant"

    Ikses

    OdpowiedzUsuń
  3. w jakim sensie z Ankh-Morpork? Kurczę, Pratchawca znam piąte przez dziesiąte, zresztą nigdy jego twórczość do mnie nie przemawiała, więc jeśli dopatrzyłeś się jakiś konkretnych podobieństw, to przypadkowo.
    W sumie inni gorsze rzeczy podpisywali własnymi personaliami i nic się nie działo złego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej w sensie brudnej wody XD A-M. to raczej satyra na stężony miejski brud średniowieczny z elementami XIX wieku ;) Ale ta woda mi się tak skojarzyła (no, po części wyziewy też).

    "Pratchawca znam piąte przez dziesiąte, zresztą nigdy jego twórczość do mnie nie przemawiała" ja kiedyś pożerałem (ach, co za oryginalność) do tego stopnia, że mi się przejadła. Tak przejadła, że jak przed maturą odłożyłem ostatni nieprzeczytany tom, to go nie przeczytałem do dzisiaj, żadnego innego już nawet nie kupując. P. chyba rzadko się przecenia, ale jak znajdziesz to polecam nie-światowo-dyskową twórczość sprzed czasu dominacji Świata Dysku (co by nie było fajnej, ale głównie satyry) - zwłaszcza sci-fi, np. całkiem ciekawy pomysł (też nie taki oryginalny, ale fajnie zrealizowany) prastarej rasy, której pozostałości krążą po kosmosie - czyli np. "Dysk" (nic wspólnego ze Światem Dysku, funkcjonuje też toto pod tytułem "Warstwy wszechświata" ponoć), czy genialny "Dywan", chyba najoryginalniejsza praczetowa rzecz. A niedawno (tak jakoś na przestrzeni roku XD) było w "Nowej Fantastyce" jego pierwsze opowiadanie, które popełnił w wieku 15 lat czy cuś. Przeczytałem o tym w ramce po skończeniu opowiadania, cały czas myślałem, że czytam Pratchetta współczesnego. Chociaż Świat Dysku" jest flagowy, śmieszny i fajny, to warto się zapoznać z inną twórczością autora, reprezentującą chyba bardziej fantastyczny niż satyrowy poziom (ale wszystko czytałem n lat temu, może dziś po Aldissach i innych pisach podszedłbym krytyczniej).

    "więc jeśli dopatrzyłeś się jakiś konkretnych podobieństw, to przypadkowo."
    Nie, to nawet żadne wielkie podobieństwo, absolutnie nie chodziło mi o to, żeś zrzynał, sam tyle razy wpadałem na "oryginalne" w swoim mniemaniu pomysły, które zostały wykorzystane przez n pisarzy n lat temu, że już za bardzo nie wierzę w częste celowe zrzynanie ;) Motyw brudnej, trupiej wody pewnie nie tylko u P. się pojawiał. Takoż i złego miasta.
    "W sumie inni gorsze rzeczy podpisywali własnymi personaliami i nic się nie działo złego. ;) "
    Jasne, zależy kto gdzie wyląduje i ile osób przeczyta. Ale jednak skrótom uczelni nawet nazw nie zmieniłeś XD

    ikses

    OdpowiedzUsuń
  5. " sam tyle razy wpadałem na "oryginalne" w swoim mniemaniu pomysły, które zostały wykorzystane przez n pisarzy n lat temu, że już za bardzo nie wierzę w częste celowe zrzynanie"

    święte słowa, święte słowa

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.