niedziela, 15 grudnia 2013

John Everson "Ofiara"

I znów byłem w Taniej Książce. Nie pamiętam, czy dałem za to 9zł czy 11zł - w każdym bądź razie znacznie mniej od 29,90zł. Tylna okładka jest nieco zmatowiała - oznaka, że książka gdzieś leżała dosyć długo.
Książki jednak służą do czytania. Nie ma niczego dziwnego w tym, że się z czasem niszczą, nawet jak stoją po prostu na półce, lub od leżenia gdzieś, pomiędzy innymi. Więc mnie to nie przeszkadza.
Druga książka Eversona, jaką czytałem kiedykolwiek. Poprzednią był zbiór opowiadań "Igły i grzechy", nabyty przeze mnie w tej samej Taniej Książce.
Jest to zręcznie napisany, przygodowy horror z wątkami okultystycznymi. Akcja toczy się wartko, fabuła powraca w retrospekcjach i wspomnieniach pojawiających się na kartach powieści postaci - czytelnik jest zanurzony w historii, która toczyła się od czasów znacznie wcześniejszych. Aż sprawdziłem, czy to nie jest sequel czegoś - i tak, to sequel "Demonicznego przymierza". Mogłem sprawdzić to wcześniej, teraz historia części pierwszej nie zaskoczy mnie już niczym, jeśli po nią kiedyś sięgnę. Cóż, trudno. Bywa i tak.
Książka nie jest zła. Jest to trzymające w napięciu, w miarę brutalne, mające kilka ciekawych wątków czytadło. Nie jest to poziom "Igieł i grzechów", gdzie autor bardzo często wykorzystywał brutalną, przerysowaną stylistykę do przekazania Czegoś, do wyrażenia swojej opinii zarówno o ludziach, społeczeństwie jak i o pojedynczym człowieku jako takim. Tutaj jest prościej i znacznie lżej - drugiego dna nie uświadczyłem. Stylistyka całości jest znacznie bardziej kiczowata (to nie zarzut!), ot, mamy po prostu mnóstwo seksu, mordów rytualnych, przemocy. Jest trochę gore, jest trochę ghost-story. "Ofiarę" postawiłbym na półce obok Guya N. Smitha (znów - to nie zarzut!) - po prostu trzeba takie klimaty lubić. Klimaty w sumie bezrefleksyjne. Po przeczytaniu tej książki nie zadumasz się nad kondycją człowieczeństwa i nie zaczniesz rozważać tajemnic Bytu. Ta książka po prostu dostarcza rozrywki. Prymitywnej i mało finezyjnej rozrywki, ktoś mógłby dodać. Ale przecież nie samą snobistyczną "sztuką wysoką" człowiek żyje.
Pod względem krwistości i wynaturzeń nie jest to jednak poziom chociażby naszych rodzimych "Gorefikacji". Fakt, jakiś wrażliwiec zapewne poczuje się nieswojo w czasie lektury (o ile jakiś wrażliwiec w ogóle sięgnie po ten tytuł), ale w tej książce (nie wiem jak to wygląda na tle jego twórczości w ogóle) autor nie schodzi w regiony absolutnie ekstremalne. Chociaż, rzecz jasna, jest znacznie ostrzej niż u głównonurtowych Kinga czy Mastertona.
Albo to tylko moja znieczulica daje o sobie znać.
Fabuła w gruncie rzeczy jest prosta. Główny bohater uratował miasteczko takie jedno, podporządkowując sobie demona, który w zamian za ochronę przed bytami znacznie potężniejszymi wymagał od mieszkańców krwawych ofiar. Włóczy się z nim po Ameryce, nie zagrzewając nigdzie miejsca i próbując ogarnąć jakkolwiek swój nieco przetrącony żywot.
Tymczasem niejaka Arianna podróżuje po Stanach i morduje przypadkowo poznanych w klubach (głównie klubach gotyckich i BDSM, dodajmy) mężczyzn. Zwabia ich do wynajmowanego przez siebie pokoju w hotelu, zabija rytualnie, jedzie dalej, sytuacja się powtarza. Jak się okazuje, próbuje przywołać Curburydów, bardzo potężne demony, przed którymi bronił ludzkość demon z części pierwszej.
Więc konfrontacja jej i jego (a raczej jej i jego "nosiciela") jest nieuchronna. Jest też wątek nastoletniej dziewuszki-medium, której rodzice chcieli ją spalić na stosie za to, że jest "czarownicą".
Ot, dzień jak co dzień w Stanach Zjednoczonych, chciało by się powiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.