Oryginalny tytuł - Abomination. Nigdy nie wiedziałem, jak właściwie się ten wyraz tłumaczy. Dawno temu (ale dużo później niż w czasach omawianej książki) była sobie gra komputerowa Warcraft III, gdzie jedna z jednostek Nieumarłych tak się nazywała. W polskiej wersji językowej przetłumaczono to tam na Plugastwo. Przy jakiejś innej okazji spotkałem się też z tłumaczeniem abomination na abominacja. Twórcze, trzeba to przyznać. Chociaż nie odpowiada na pytanie, co to właściwie jest, ta nieszczęsna abominacja?
Do zakupienia omawianej książki, na jednym ze stoisk okołodworcowych bukinistów w Krk, zachęciła mnie, oprócz nazwiska autora, okładka. Nie jest tak - hmmh - przemawiająca do wyobraźni jak w przypadku Szatańskiego Pierwiosnka, ale też jest ładna.
Odkryłem coś nowego w twórczości autora. Wcześniej nie zwracałem w sumie na to uwagi, a i nie wszędzie faktycznie ten motyw się pojawiał, ale tutaj jest wyraźny. I w jego świetle można się pokusić o próbę znalezienia drugiego dna w cyklu o krabach.
Ktoś mógłby nazwać Odrazę mianem ekologicznej (w sensie ruchu społeczno-politycznego, nie gałęzi nauki) agitki, i ten ktoś miałby wiele racji. Smith wyżalił się na świat. Mimo tego, iż zrobił to całkiem otwarcie i nachalnie (miał do tego zresztą święte prawo), nie sposób nie przyznać mu choćby odrobiny racji. Przynajmniej ja mu trochę racji przyznaję.
Książka traktuje o małej, walijskiej (lub kornwalijskiej, sądząc po celtyckiej nazwie) miejscowości. Znajdują się tam zakłady produkujące pestycydy, herbicydy i wszelki chemiczny syf stosowany do nawożenia upraw i zwalczania szkodników.
Jak można się domyśleć, właściciela-socjopatę obchodzi tylko i wyłącznie zysk, nie liczy się ze zdrowiem i życiem mieszkańców. Test nowego środka wymyka się spod kontroli. Miasteczko zostaje zaatakowane przez gigantyczne, zmutowane okazy fauny - owadów, płazów, itp. Część mieszkańców autor przedstawia tylko po to, by na końcu rozdziału efektownie ich zabić chmarą takich czy innych stworzeń. Nieco tragikomiczne wątki erotyczne urozmaicają ponury przekaz całości.
Jednym z bohaterów jest toczący na łamach lokalnej prasy polemiki ze zwolennikami "chemii" farmer przekonany o wyższości tradycyjnych, ekologicznych upraw (i do tego wegetarianin). Na początku wyszydzany przez przeciwników, z czasem staje na czele ruchu oporu przeciwko działaniom złowrogiego przedsiębiorcy. Jest już jednak za późno.
Jak już wspomniałem, Smith otwarcie manifestuje swoje poglądy, bije na alarm przed optymistycznym podejściem do dobrodziejstw technologii, zwłaszcza tej sprzedawanej przez wielkie koncerny. Patrząc na rezultaty nie-korporacyjnych badań przeprowadzonych nad żywnością modyfikowaną genetycznie (przy okazji ciekawostka - Monsanto produkowało broń chemiczną, np. słynną z czasów wojny w Wietnamie substancję Agent Orange), a także pamiętając o talidomidzie czy tragedii w Bhopalu (do której autor wprost nawiązuje), nie sposób się nie zgodzić z jego główną tezą, że tam, gdzie ludzka chciwość dąży do maksymalizowania zysku za wszelką cenę, kosztem życia ludzkiego i równowagi biologicznej, tam o tragedie nie trudno. Cały czas dziejący się wyzysk Trzeciego Świata przez Pierwszy i nieustanny napływ kapitału z peryferii do centrum to pokłosie właśnie tej skrytykowanej przez Smitha logiki współczesnej formy światowego kapitalizmu. Tyle, że Smith nie używa tych pojęć, ale ma na myśli właśnie coś mniej-więcej takiego. Nawet, jeśli zdradza też konserwatywną tęsknotę do ciszy i spokoju brytyjskiej wsi, świeżego powietrza i zdrowych, ekologicznych upraw.
Tak czy owak, rzecz bardzo poczciwa, mnie się podobało, mimo jednoznacznego podziału na dobrych i złych w świecie przedstawionym.
"W polskiej wersji językowej przetłumaczono to tam na Plugastwo. Przy jakiejś innej okazji spotkałem się też z tłumaczeniem abomination na abominacja. Twórcze, trzeba to przyznać. Chociaż nie odpowiada na pytanie, co to właściwie jest, ta nieszczęsna abominacja?"
OdpowiedzUsuńPoprawne. Abominacja wywodzi się od łacińskiego abominatio. Z racji, że Rzymianie radośnie wszczepili mnóstwo słówek w nasze języki (czasem pośrednio i dużo później, jak w przypadku Słowian) to "abomination" angielskie jest niezależnym od polskiego przechwytem z łaciny. Podobnie jest ze słowem "konfederacja", "absencja" i wieloma, wieloma innymi. To nie jest tak, że tłumacz się lenił i wziął od Anglików lekko słowo spolszczając (takie też się zdarzają i nie jest z tym źle - przykładem takiego słowa jest chyba "komputer" ? - ja wolę takie niż czyste makaronistyczne przechwyty z anglika, które zdarzają się częściej) Jak jeszcze francuski był francą to takich słów było pewnie jeszcze więcej. I takie tłumaczenie nie jest lenistwem. Jak najbardziej można postłacińskie angielskie zastąpić postłacińskim polskim. Jeżeli widzimy dziwne polskie słowo, nie wiemy co znaczy to mamy dwie pomoce - słownik języka polskiego i - przydatny w takim wypadku - słownik wyrazów obcych, czyli tych, które się spolszczyły, choć pochodziły z języków innych. Tamże o abominacji piszą: "obrzydzenie, odraza, wstręt". Czasem spotykałem się z tym w ang. grach komputerowych i tam chyba też używają tego jako "coś ohydnego" w odniesieniu do czegoś po prostu. O właśnie: słówka pochodzą z łaciny, ale czasem w obu językach mogą z czasem nabrać różnych znaczeń. Wtedy faktycznie tłumacz musi uważać, bo kruchy lód. Można też zajrzeć ad fontes - słownik łaciński Sondela (taki podstawowy) podaje, że ab. to może być też "bezecność", a nawet "wyklęcie". Wyspecjalizowane, wielotomowe słowniki łacińskie pewnie pokazałyby jeszcze więcej znaczeń.
Mnie słownik wyrazów obcych dużo pomógł przy nauce filozofii ;) W ogóle fajna, a dosyć zapomniana rzecz. Jesteśmy leniwi (przynajmniej ja jestem) i lubimy sobie dopowiadać słówka z kontekstu, bez sprawdzania, a czasem nawet polski tekst trzeba sprawdzać.
A propos tłumaczeń i centrum-peryferii, ktoś by wreszcie przetłumaczył Wallersteina. Nie, że się z nim zgadzam w 100%, ale chętnie poczytałbym. Mam tylko jakieś krótkie "Wprowadzenie do systemu" jego, muszę wreszcie obczaić.
No i last but not least (angielski makaronizm, fuj) jak jesteśmy przy latach 80-tych to warto dodać jeszcze jedną zbrodnię nastawionych na zysk kapitalistów: Czarnobyl.
Tyle uwag. Ten blog jest bardzo przydatny, bo wskazuje fajne książki, o których nie wiedziałem, ale również autorów, na których szkoda czasu i oczu, i dzięki recenzji autora - nawet przychylnej - i tak wiem, że szkoda XD Chyba domyślasz się do jakiej kategorii zaliczam tego Smitha XD
Pruskie Jadło
Jakiegoś Wallersteina czytałem kiedyś. Taka mała książeczka. Może to samo, co i Ty. Nie ma nic więcej w naszym szeleszczącym języku? W sumie nie szukałem, to nie wiem, ale aż dziw bierze.
UsuńDzięki za te rozkminy o "abominacji". Bardzo interesujące.
I tak, Czarnobyl jak najbardziej był efektem działających na zysk (rozumiany subiektywnie, niekoniecznie w kategoriach finansowych) - może nie kapitalistów - ale tych, którzy kontrolowali środki produkcji. :P
I tak, wiem do jakiej kategorii Smitha zaliczysz. XD