~~~~~~ Recenzja w ramach wyzwania czytelniczego Eksplorując Nieznane ~~~~~~
Słuchacze Jamesa E. Gunna (książka z 1972 roku, w Polsce wydana w 1987) to jedna z pierwszych książek ze słynnej (ok, może na chwilę obecną "słynna" to za mocne słowo - ale w swoich czasach seria była rozpoznawalna; w końcu jedno z pierwszych źródeł literatury s-f w Polsce) serii wydawniczej wydawnictwa Iskry Fantastyka-Przygoda jakie w życiu czytałem. I zarazem jedna z pierwszych książek fantastycznych (bardzo szeroko pojmując tę etykietkę) jakie w życiu czytałem.
Pamiętam, że wywarła na mnie wielkie wrażenie. To było zupełnie inne science-fiction niż człowiek sobie wyobrażał.
Gdy do tej książki wróciłem po wielu latach, zastanawiałem się, czy nie rozczaruję się. Zazwyczaj tak mam, wracając do czegoś po wielu latach, szczególnie w przypadku, gdy człowiek coś czytał nie znając gatunku, nieźle sobie psuję wspomnienia. Ta zasada działa również w przypadku gier komputerowych, ale to temat na innego posta.
I nie, nie rozczarowałem się. Nadal jest to ta sama, niezwykle ciepła, delikatna wręcz, nastrojowa i napisana z wyjątkowym wyczuciem drgań biegnących po strunach ludzkiego ducha książka, jaką czytałem z wypiekami na twarzy ~15 lat temu (Peruniku, jak ten czas leci).
Nie jestem obiektywny i zdaję sobie sprawę z tego, ale do tej książki zawsze będę miał sentyment.
Dzieło Gunna opowiada o pierwszym kontakcie z obcą cywilizacją. Kontakt dokonał się drogą radiową, przy użyciu niezwykle skomplikowanej aparatury, potrafiącej przedstawić graficznie część informacji zakodowanych w sygnale.
Na odpowiedź trzeba było czekać latami. W końcu sygnał leciał 45 lat świetnych, nim powrócił.
Kwestią sporną pozostaje sens kolejnego sygnału. Czy aż tak chcieli nas poznać (jakie mieli zamiary i czy aby na pewno takie?), że .... czy może jednak wynikło to poniekąd na skutek jakiegoś zrządzenia losu niezależnego od ludzkości?
Tytułowi słuchacze słuchają przy okazji samych siebie, borykając się z rozmaitymi problemami. Skonfrontowani z odpowiedzią z Nieznanego świata niejako poznają się sami na nowo. Podobnie jak przywódca ruchu religijnego, sceptyczny wobec ich osiągnięć. Interpretuje odpowiedź po swojemu. Nikt nie może pozostać obojętny. I w sumie o tym jest ta książka. O ludziach jako takich, ich zdolności do adaptacji do zmieniających się paradygmatów, na których opiera się holistyczna wizja świata. A raczej o braku takich zdolności adaptacyjnych, lub o wielkich wyrzeczeniach, jakie ze sobą niosą.
A gdy dzieło naszego życia biorą w pewnym momencie diabli i nic nie możemy z tym zrobić? O, to dopiero powód do rozmyślań!
Polecam tak owak. Teraz się już tak nie wzruszyłem przy lekturze jak lata temu, ale ta książka nadal uwypukla w człowieku pewne trudne do zdefiniowania obszary, które na co dzień może i są gdzieś głębiej zepchnięte. Taki nasz mikrokosmos.
Fajna rzecz, nigdy nie słyszałem ani o niej, ani o autorze.
OdpowiedzUsuńI w ogóle (sentyment?) recenzja Ci się udała: dość zwarta, a jednocześnie nie wykłada całej treści książki w stylu "kawa na ławę".
PS