poniedziałek, 28 lipca 2014

Guy N. Smith razy trzy

1) Odwet

Piąta część cyklu o krabach, ta, w której kraby wchodzą na ląd i okazuje się, że cierpią na nowotwór.
Znacznie lepsza od nieszczęsnej części szóstej, poza tym - na standardowym poziomie Smitha i niezbyt wysokim poziomie tłumaczenia. Seks i przemoc, wszystko nie tak przygnębiające jak w części szóstej. Na swój sposób nadal poczciwe. Czyj odwet i dlaczego odwet - nie wiadomo, oryginalny tytuł to Crabs on the Rampage. Wbrew tytułowi, chociaż bohaterowie zastanawiają się i nad taką teorią, kraby nie mszczą się na ludziach za swój los, ani też ludzie nie mszczą się na krabach w żaden nowy, nieznany jeszcze sposób.
Ryzykując życie (oraz kryzys w małżeństwie) profesor Davenport znów staje do walki z krabami, które masowo wychodzą na ląd w samej Wielkiej Brytanii. Zdają się zmierzać w jedno miejsce, niszcząc po drodze wszystko, z czym się zetkną. Nie oszczędzają nawet elektrowni, zagładzie ulega spora część Londynu, sytuacja jest tragiczna. Po tym, gdy okazuje się, że kraby są trawione przez potężne nowotwory, profesor tworzy teorię, jakby zmutowane bestie szukały miejsca, gdzie mogłyby spokojnie umrzeć - jakiegoś własnego "cmentarzyska słoni". Oczywiście biurokraci i wojskowi nie zawsze chcą go słuchać, do tego nie można użyć chemikaliów, by nie zniszczyć środowiska i nie przetrącić do reszty rybołówstwa, itd. Taka konwencja.

2) Dzwon śmierci

Do leżącej na zadupiu wioski Turbury sprowadza się tajemnicza rodzina. Zajmują starą posiadłość, w której rozegrała się niegdyś rodzinna tragedia z morderstwem w tle. Przybysze nie integrują się z mieszkańcami. Pan domu przywiózł z Tybetu tajemniczy dzwon, który wkrótce zawisł w przydomowej kaplicy.
Dźwięk dzwonu (odczuwany bardziej jako dudniące wibracje w głowie, niż jako sam dźwięk) powoduje spustoszenie we wsi. Ludzie umierają przez ataki migreny, innym zmienia się zachowanie - stają się agresywni i niebezpieczni dla otoczenia. Spokojne życie w mieścinie zmienia się w koszmar. Niektórzy - w tym głuchoniemi - pod wpływem dźwięku dzwonu wpadają w trans i widzą dziwne, mroczne postacie.
Jak zwykle w takich "przeglądowych" książkach autor przedstawia plejadę postaci, z których zabija/gwałci (czasem wielokrotnie, w tym po śmierci) większość. Kilkoro bohaterów podejmuje nierówną walkę z bliżej nie sprecyzowanymi siłami ciemności, zakończoną, rzecz jasna, zwycięstwem (chwilowym, ale o tym później). Oczywiście, nikt z władz spoza miasteczka nie wierzy, że za tym wszystkim stoi dzwon i jego tajemniczy wyznawcy, itd., wiecie jak to jest w takich przypadkach.
Finał jest durny jak cholera i nie pasował mi do tego, co było przez autora przedstawione wcześniej. Zwłaszcza spotulniały pan Hamilton i łzawa historyjka o mrocznej sekcie i jego synu.
Czytadło-średniak. Kuriozalna okładka, nawet jak na ówczesne standardy.

3) (Dzwon śmierci II) Demony

Od wydarzeń przestawionych w Dzwonie śmierci minęły lata. Turbury jest wymarłą mieściną, przygotowywaną do zalania wodą - dolina, w której się znajduje ma zostać przerobiona na zalew. Grupka drobnych przestępców dla zabawy wiesza leżący w pogorzelisku dzwon, którego ciche dudnienie zwabia kolejnych nowych wyznawców. Nawet zalanie mieściny wodą nie przynosi rezultatu, zresztą niedługo potem znów wynurza się na powierzchnię. Kilkoro ostatnich starych mieszkańców  okolicy z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że dzwon znów wisi i bije na zgubę ich wszystkich.
Mocne, otwarte zakończenie. Kilka scen, jak ekshumacja zwłok na starym cmentarzu, zapada w pamięć. Widać też, że Smith, "zielonkawy" około-konserwatysta nie przepada za hipisami. Tytułowych demonów w sumie tu nie ma - raczej oddziałują na pojedyncze ofiary.
Okładka równie kichowata, jak poprzedniej części. Czytadło nieco lepsze - przynajmniej jak na mój gust - od części pierwszej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.