środa, 23 lipca 2014

William Gibson, Bruce Sterling "Maszyna różnicowa"

http://www.kronikinomady.pl/p/eksplorujac-nieznane.html
Kliknij w obrazkę, jeśli nic nie schrzaniłem to powinien tam być link.

Uczta Wyobraźni, Mag, 2010. Co prawda rzecz z 1991 roku, ale klasyk w obrębie swojej stylistyki, którą niejako ukonstytuował (a w każdym razie wpłynął na jej kształt) - steampunku. Do tego klasyk mało popularny w Polsce, więc powinien się nadać do zaprezentowania w ramach Eksplorując nieznane. Jeśli nie, to trudno. Zapewne można się spierać, na ile steampunk jest jeszcze s-f. Jak na mój gust jest s-f w takim samym zakresie, w jakim s-f są opowieści o teleportacji czy radosnym lataniu w te i we wte po kosmosie.

Gibson jest znany z innej niszy w ramach szeroko pojętej fikcji spekulatywnej - cyberpunku. Swoje cyberpunkowe obsesje i strachy przeniósł zresztą bardzo łatwo i do steampunku. Steampunk jest raczej - na ile się orientuje, wybitnym znawcą nie jestem - stylistyką stanowiącą tło dla opowieści bardziej przygodowych, niż zawierających przemyślenia przywodzące na myśl myśl Baudrillarda i quasi-filozoficzny wymiar Matrixa. Tutaj jednak udało się Gibsonowi dołożyć tego typu spostrzeżenia - bohaterowie mimochodem zastanawiają się nad dominującą rolą obrazu nad treścią w nim zawartej (lub raczej nie zawartej), nad rolą masowej, nowoczesnej propagandy w bujnie rozwijającym się, przeżywającym gorączkową modernizację świecie, roztrząsają kwestie . W każdym razie znając kilka książek Gibsona założyłem z góry, że to jego wkład do tej książki, nie Sterlinga.
Kilka spostrzeżeń (o wojnie na Krymie i o wojnie na terenie Ameryki Północnej, w świecie przedstawionym podzielonej na kilka zwalczających się organizmów państwowych w tym niepodległy Manhattan gdzie wybuchła zakończona sukcesem rewolucja komunistyczna kierowana m.in. przez samego Marxa) przywodziło mi na myśl wręcz Ernsta Jüngera i jego początkowy (tak gdzieś do ~1934 roku) zachwyt nad wojną materiałową, czyli odejściem od wojny widzianej jako wielki pojedynek zastąpionym przez starcie wzajemnie kotłujących się mas żelaza, ogromnych pokładów materiału ujarzmionego przez swoich operatorów, jednocześnie podporządkowanych tejże nowoczesnej technologii.
Szalenie interesujące są też przemyślenia o samoświadomości Maszyny, czy wręcz rodzaju jej zlaicyzowanego przebóstwienia.
Powieść jest wielowątkowa, autorzy zdają się być zafascynowani wykreowanym przez siebie światem na tyle, że umiejętnie wplatają akcję w szerszy kontekst, skomplikowane życie polityczne Wielkiej Brytanii w alternatywnej rzeczywistości przełomu wieku XIX i XX. Czytelnik nie ma pełnego obrazu rzeczywistości, wie tylko tyle, ile manipulowani przez rozmaite siły bohaterowie mozolnie usiłujący połapać się w grze wywiadów i grup rewolucjonistów i określić chociaż swoje miejsce pośrodku wszechogarniającego chaosu sięgającego od zaułków najgorszych slumsów po quasi-okutystyczne zakony do których przynależą najwyższe elity władzy. Bohaterowie Gibsona i Sterlinga są ludzcy. Trzeba to autorom przyznać, stworzyli postacie niezwykle żywe, czasem zachowujące się idiotycznie w sytuacjach zagrożenia, mające swoje mniejsze i większe przywary, strachy, nadzieje, osobowość, kochające się i nienawidzące. Czytelnicy znający historię Wielkiej Brytanii mają dodatkową radość z rozpoznawania takich postaci jak Disraeli, Wellington, Keats, Marx, Engels i inni w nowych kontekstach i przy innych uwarunkowaniach. Sama wizja świata jest niezwykle rozbudowana i bardzo przemyślana. Wszystko do siebie pasuje i wszystko się ze sobą łączy. Nastrój epoki gwałtownego rozwoju nauki i industrializacji, gwałtownych i radykalnych przemian społecznych, postępującego rozwarstwienia społecznego, galopującego zanieczyszczenia środowiska, kształtowania się radykalnych filozofii w tym politycznych, pauperyzacja starej arystokracji z gnuśniejących rodów szlacheckich i wybicie się nowej, mieszczańskiej arystokracji pieniądza... to wszystko i więcej jest tutaj, doprawione parowymi pojazdami jeżdżącymi po asfaltowych drogach, metrem, dowodami osobistymi, czymś w rodzaju pra-komputerów, indywidualnymi telegrafami, z dorzuconymi smaczkami w rodzaju YMAA (Young Men Agnostic Association) zamiast YMCA, itd...
Jak już wspomniałem, intryga obraca się wokół tajemniczych perforowanych kart służących do kodowania danych w Maszynach, czymś w rodzaju analogowych komputerów. Tzn. nie ma niczego tajemniczego w nich jako popularnym nośniku danych, tamten konkretny zestaw jest tajemniczy i niewiadomego przeznaczenia. Zawiera dane mające ogromną wagę dla świata (motyw bardzo cyberpunkowy, wspomnijmy chociażby scenariusz Johnny'ego Mnemonica napisany przez Gibsona). Różne siły usiłują go dostać, a nieco przypadkowo trafia do cenionego paleontologa. Od tego momentu jego życie zmienia się w koszmar. Wcześniej o karty otarła córka bohatera luddystów, zmuszona do pracy jako prostytutka, wmanipulowana w rozgrywki między wywiadem brytyjskim i teksańskim (w świecie przedstawionym Teksas, Kalifornia, CSA, USA i Manhattan są osobnymi państwami) generałem Houstonem. Drogi tej dwójki bohaterów nie krzyżują się, za to drogi pociągających za sznurki - owszem. W gruncie rzeczy Maszyna różnicowa to thriller kryminalny, autorzy nie bali się seksu i przemocy.
Autorzy wrzucili do swojej książki też trochę czarnego humoru. Jeden z bohaterów leczył się u post-mesmerysty, potem okazało się, że na jego dolegliwość - źle zdiagnozowany syfilis - okładanie  magnesami i odwracanie pól energetycznych na wiele się nie zdało. Prztyczki w nos dostali socjaliści/komuniści, ale zwolennicy każdej innej ideologii również. Różni bohaterowie mieli zresztą różne poglądy.
Tłumaczenie dobre, korekta przeoczyła kilka braków spacji między wyrazami, nic wielkiego. Solidne wydanie, niepokojąca grafika na okładce (autorstwa Piotra Chylińskiego).
Mnie się podobało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.