niedziela, 6 lipca 2014

J. G. Ballard "W pośpiechu do raju"

Mój kolejny Ballard, kolejny z kieszonkowej serii Książnicy, kolejny kupiony w przecenie. Tym razem w upadłej już aczkolwiek nadal istniejącej księgarni na Placu Centralnym.
W okładce tkwiła drzazga. Pomiędzy kolorową okładką a jej białą, wewnętrzną stroną. Nie cierpię takiej inwazyjnej ingerencji w coś, co ma określony kształt, barwę, kolor. Sam obiekt - drzazga - jest odpychający, godzący w integralność czegoś, w jego materię.
I tak, znam Freuda. Ale nie widzę związku.
Książkę tę, wraz z drugą, którą tego dnia nabyłem, otrzymałem ładnie spakowane w papier. Tak po prostu. Zamiast papierowej reklamówki z sieciówki. Echo innej kultury, innego podejścia do książki i do czytania. Nie dziwota, że nie wytrzymali konkurencji.
Ballard snuje opowieść surrealistyczną. Odrealnioną. Niby jest to mniej-więcej nasze tu i teraz, a tak naprawdę każdy jeden kontur jest zarysowany słowami bardzo grubo, postaci są nieco nienaturalne, stanowią rozmazujące się i przenikające się tło. Niektóre są wyjątkowo tekturowe, tak bardzo nieprawdziwe i będące tylko dalszym tłem dla czegoś, co rozgrywa się wyraźniej.
Historia, jak to u Ballarda, jest też niesamowita. Mogłaby się wydarzyć, a jednak czuć bijącą od tego fikcję. Jest zakorzeniona tu i teraz, ale pewne wątki świata przedstawionego są rozdmuchane, autor wyciągnął ze spostrzeżeń wnioski i stworzył ich logiczne ekstrema.
Autor snuję historię o wzajemnym stosunku młodego Neila i doktor Barbary Rafferty. Pani doktor jest bardzo radykalną obrończynią praw zwierząt, wraz z Neilem i starszym od niego Hawajskim separatystą wyrusza na samotną wyspę, gdzie stacjonujący francuscy żołnierze mordują albatrosy. Neil zostaje postrzelony przez jednego z żołnierzy, zostaje to uwiecznione na filmie, film robi furorę na świecie, troje bohaterów zostaje bohaterami międzynarodowej opinii publicznej. Zdobywają sponsorów, mnóstwo sympatyków, ludzie z całego świata dołączają do kolejnej wyprawy.
Kolejna wyprawa osiąga zamierzony skutek. Wyspa zostaje zajęta i - decyzją pani doktor - zmieniona w rezerwat dla wszystkich zagrożonych zwierząt z całego świata. Na skrawek lądu pośrodku oceanu przybywają kolejni ochotnicy, zaopatrzenie a wkrótce i potencjalni deweloperzy...
Barbara fascynuje Neila zarówno jako kobieta, jak i jako osoba obdarzona poczuciem misji i ogromną charyzmą. Chłopak bagatelizuje pierwsze ostrzegawcze sygnały, że z jej pomysłami jest coś nie w porządku. Bagatelizuje też postępującą radykalizację społeczności, która zaczęła nabierać charakter kastowy. Niedługo potem przywódczyni społeczności rozkazuje zniszczyć wszystkie zapasy przywiezione przez sponsorów i zwykłych ludzi z całego świata, a potem zaczynają znikać ludzie. Na odciętej od świata wyspie powstaje ekologiczny raj, niekomercyjny i budowany mozolnie rękoma swoich mieszkańców. Ale czy na pewno wyjdzie z tego raj?
Dalszy rozwój historii to coś pomiędzy Jądrem Ciemności, eksperymentem więziennym Zimbardo, opowieściami o zdradzonych rewolucjach, pamiętnikiem członka Świątyni Ludu oraz zarazem pobieżne studium psychologiczne dwójki głównych bohaterów, ich relacje oparte na wzajemnej fascynacji, niechęci i jednocześnie czymś w stylu syndromu sztokholmskiego. A także zapis postępującego obłędu i radykalizacji pani doktor, w przypadku której nad zdrowym rozsądkiem i w miarę racjonalnie przedstawionymi pierwotnymi celami zaczynają górować fanatyzm, sekciarstwo, prymitywizm i napędzane nienawiścią szalone, pierwotne instynkty. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że pani doktor dawno temu przestała być panią doktor - za zabijanie ciężko i nieuleczalnie chorych pacjentów...
W tyle wszystko zależy zaś od obrazów przekazywanych przez wszechobecną telewizję i media.
Przejmująca historia o tym, że gruntowną świata w imieniu choćby i szczytnych, ale i abstrakcyjnych i niesprecyzowanych idei, wypadałoby zacząć od siebie. I, dla bezpieczeństwa swojego i postronnych, na sobie skończyć. Ewentualnie - nie pozwolić na naturalne i instynktowne wykształcenie się kultu jednostki.
Tłumaczenie nieco kulało momentami, ale rozkręcało się (znaczy się, robiło się lepszym) wraz z postępami w fabule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.