niedziela, 26 października 2014

Ernst Jünger "O bólu"

W Polsce esej O bólu ukazał się w nr 9 (182) Literatury na świecie, w przekładzie Jerzego Prokopiuka.

Ten post jest niejako bezpośrednią kontynuacją posta o Robotniku.

Po dojściu Hitlera do władzy, Ernst Jünger wycofał się z bezpośredniej polityki. Konsekwentnie trwając przy swoich przekonaniach odmówił startowania w wyborach z listy NSDAP. Tuż przed 1933 rokiem udało mu się osiągnąć w Niemczech status – jak dziś moglibyśmy to nazwać – celebryty. Jego książki były lekturami w szkołach i na uniwersytetach, jako przykłady literatury wojennej, figurował też jako autor w pismach wojskowych. Wycofanie się stanowiło więc pewien problem, do tego na tyle skomplikowany, że z racji na bliskie kontakty z nieprzyjaciółmi nowego reżimu, nie był dla nowej władzy osobą godną zaufania. Gestapo kilkakrotnie przeszukiwało jego dom, poszukując tam ukrywających się dawnych przyjaciół autora Robotnika. Jünger miał się czego obawiać. Utrzymywał kontakty nie tylko z uwięzionym przez reżim Niekischem czy zamordowanym w obozie koncentracyjnym w 1934 roku Müsamem, lecz też z Otto Strasserem, wrogiem publicznym numer 1 dla nazistów, bratem zamordowanego w czasie nocy długich noży Georga Strassera, reprezentantem lewicy nazistowskiej. Wprost artykułowana niechęć wobec reżimu pogłębiała tylko tegoż reżimu rozczarowanie Jüngerem. Naziści próbowali jeszcze raz pozyskać Jüngera dla swojej sprawy, w 1933 roku próbowali przekonać go do wstąpienia do marionetkowej Pruskiej Akademii Literatury. Jünger odmówił, argumentując, że nie ma czasu i nie chce należeć do jakiejkolwiek akademii. Jego oświadczenie, przez to, że upublicznił je w prasie, uzyskało szeroki rozgłos i zostało źle przyjęte. Po latach, w wywiadzie, dał odpór krytykom zarzucającym mu, że powód nieprzyjęcia nominacji do Akademii był niewystarczający. (…) Moi przeciwnicy zaczynają pisać, że Jünger tylko dlatego nie wstąpił do Akademii, że nie miał czasu. Oni sobie oczywiście wyobrażają, że taki młody człowiek powinien napisać: Nie chcę mieć z wami, świnie, nic wspólnego. Oczywiście zaraz następnego dnia powędrowałby radośnie za druty, a więc chwała mu, chylimy czoła. Ostatecznie Jünger pozostał w kraju. Nie spotkały go też znaczące represje, wznawiano jego książki, wydawano kolejne. Lech Budrecki uważa, że wynikało to z niekonsekwentnej i chaotycznej polityki kulturalnej III Rzeszy, prowadzonej przez dwa ośrodki nie pałające do siebie sympatią – ministerstwo propagandy Goebbelsa oraz Reichsstelle zur Förderung des deutschen Schrifttums, przekształcone następnie w Amt Schrifttumspflege a jeszcze później w Hauptamt Schrifttum, gdzie królował Rosenberg. Należy też mieć na uwadze, że wydawnictwa nie zostały przejęte przez nowe władze, poddawano je tylko kontroli. Jünger mógł więc egzystować w ramach narodowo-socjalistycznej polityki kulturalnej jako rodzaj dekoracji. Miał znane nazwisko. Taka rola poniekąd mu odpowiadała. Nie otrzymywał nagród ani zaszczytów. Reżim hitlerowski krytykował co prawda nie wprost, tylko wykorzystując metafory i alegorie, co zostanie rozwinięte w dalszej części niniejszej pracy. Jünger nie akceptował III Rzeszy, co jest faktem bezspornym.
W grudniu 1933 roku opuścił Berlin, przeprowadził się do Goslaru w górach Harzu, w 1936 roku do Überlingen nad Jeziorem Bodeńskim, wreszcie w 1939 do Kirchhorst w Dolnej Saksonii. Dużo podróżował, w 1935 roku odwiedził Norwegię, rok później odbył podróż do Brazylii, na Wyspy Kanaryjskie i do Maroka (podróż tą opisał w wydanej w 1947 roku książce Atlantische Fahrt), w 1937 roku był w Paryżu a w 1938 na Rodos.
W górach Harzu oddał się pasji entomologa, urządzając subtelne łowy na owady, w podróży do Norwegii towarzyszył mu filozof Hugo Fischer, bardzo często wspominany w dziełach Jüngera (od czasów drugiej wersji Awanturniczego serca z 1938 roku) jako Magister, Nigromontanus, Schwarzenberg.
W 1934 roku Jünger napisał ważny esej O bólu. Zawarł w nim obserwacje, że w mieszczańskim świecie ludzie odsuwają się od doświadczenia bólu za parawanem komfortu, poprawy warunków życia, rozwojem medycyny, ale też własną gnuśnością i odrzucenia świata intensywnych przeżyć. Wykluczyli niebezpieczeństwo ze swojego sztucznego świata, jednocześnie tęsknią za tym, czego sami się pozbawili, czego przykładem jest niebywała popularność książek i opowieści o wojnie i wszelkich katastrofach. W świecie bez bólu króluje fałszywa błogość, rozmemłanie, bezformie oraz demokracja.
Ból jednak nie daje o sobie zapomnieć, gdyż jest ściśle związany z ludzkim życiem. Nuda i ból ducha, spowodowane odcięciem od sił elementarnych są jednym ze sposobów w jakie ból przenika do mieszczańskiego świata. Siły elementarne jednak nie dają się oddzielić tamą od człowieka, suma niedoznanego bólu przybiera formę niewidzialnego kapitału, który powiększa się o swe procenty i procenty od tych procentów. Przeciętne zadowolenie nie nie utrzyma się wiecznie. Zmianie uległo też przystosowanie na ból, związane z dominującym uznaniem ciała za wartość jako taką, gdy tymczasem na przestrzeni historii zamiast sentymentalizmu i strachu przed odczuwaniem bólu dominowało inne podejście – akcentujące przetrzymanie bólu, wykorzystanie go i zaakceptowanie jako nieodłącznej części życia. Dokonujące się przyśpieszenie i powrót sfery elementarnej przez technikę otwiera przed bólem nowe pola, w których wkroczy w ludzkie życie – przykładem takich przestrzeni były dla Jüngera koncepcje sterowanych przez człowieka, samobójczych torped i samolotów. Jünger przewidział zaistnienie jednostek samobójczych, takich jak kamikaze. Pilot-samobójca stoi ponad sferą, w której rządzi prawo bólu, stoi więc wyżej od wszelkiego wyobrażonego tłumu. Rzecz jasna, pilot-samobójca jest tutaj reprezentantem typu Robotnika. Przemiana dokonująca się w jednostce eliminuje z życia sferę sentymentalizmu. Sentymentalna była wolność jednostki, więc Robotnik ją zanegował, uznając służbę za stan określający życie. Sentymentalna była powszechna oświata, więc Robotnik ją zanegował, uznają prymat sfery wojskowej; przeciwstawił się też wolności badań naukowych, znów ze względu na prymat sfery wojskowej. Sentymentalizm łączy się z panowaniem abstrakcyjnego rozumu. Zasięg wiedzy, tego, co ogół powinien wiedzieć, jest ograniczony. Uczucie bólu wiąże się też z ingerencją w wiedzę, co czasem może spowodować wybuch rozpaczliwej, opartej na woli przetrwania walce ludów przeciwko panowaniu sfery abstrakcyjnego rozumu, której jako najgroźniejszy przykład jawi się męczeństwo szerokiej, wyizolowanej warstwy inteligencji w czasie rewolucji rosyjskiej. Wykształcenie powinno zostać ograniczone przez ustalenia państwa, najwyższej instancji kierowniczej. Do zadań państwa należałoby nie tylko ustalenie zawodów przyszłych, jeszcze nie narodzonych pokoleń, ale też m.in. przesiedlanie całych grup ludności. Wszystkie tego typu środki wykorzystywane przez państwo wywierają wpływ na ludzi, przez co wyrabiają w nich dyscyplinę, którą Jünger definiuje jako formę poprzez którą człowiek pozostaje w styczności z bólem. Dyscyplina wiąże się również z postępującą uniformizacją i militaryzacją społeczeństw. Nawet i krótkotrwała demokracja parlamentarna w Republice Weimarskiej szybko obrosła wartościowania innego niż mieszczański świat. Partie polityczne, zwłaszcza te skrajne, jakby zdając sobie sprawę z miałkości mechanizmów parlamentarnych zaczęły tworzyć uzbrojone grupy nazywane nieco na wyrost przez Jüngera mianem armii. To samo państwo niejako rozdysponowując źródła bólu było w stanie wypływać na zachowania protestujących mas – ostrzał z broni maszynowej lub użycie samochodu pancernego wywołał rozmaite reakcje – od panicznego strachu, po rodzaj moralnego oburzenia. Spoza państwowego instrumentarium wyłączony zostaje niedookreślony partyzant, niepewny bo będący poza sferą umundurowania i ujednolicenia. Za to w więzi z siłami elementarnymi jest, podobny dzikiej sforze, lumpenproletariat, trudny do wytropienia w swoich kryjówkach, przeciwieństwo masy, łatwej do rozgonienia.
Technika jest naszym uniformem. Jünger rozumie przez to środki techniczne zapośredniczające niejako środki bojowe oraz środki cywilne, wykorzystywane przy dużych operacjach. Już starożytne galery bojowe były dla niego przede wszystkim statkiem – sumą obecnych na nim żołnierzy i marynarzy, jedną techniczną, uporządkowaną całością.
Problem pojawia się w momencie, gdy wraz z postępującym uprzedmiotowieniem wzrasta okrucieństwo i tolerancja na ból, za którymi nie idzie żaden ethos. Co więcej, masowy charakter środków przekazu informacji takich jak telewizja czy radio oraz brutalność ukazywana w filmach (Jünger pisze wprost o złudzeniu bólu, co przypomina symulakry Baudrillarda, obrazy, za którymi nie ma treści) sprawia, że tolerancja na ból nadal rośnie. Mass-media (Jünger nie używa tego określenia wprost, ale z dzisiejszej perspektywy użycie takiego określenia wydaje się być uzasadnione) wprowadzają nowy rodzaj dyscypliny, autor zastanawia się, czy uczestnictwo, podłączenie, w szczególności do systemu radiotelegraficznego, stanie się obowiązkiem. W dzisiejszych czasach niejako obowiązkiem stało się podłączenie do internetu.
Instrumentalizacja ludzkiego ciała dokonuje się też na innej płaszczyźnie, również budzącej skojarzenia z Baudrillardem – sportu. Liczbowe ustalanie rekordu zmienia zawody sportowe w bezduszną pracę zuniformizowanych wykonawców. Ryzyko śmierci też w sporcie spowszedniało – Robotnik nie przerwie zawodów z takiej przyczyny. Nie dziwią też nikogo cywilne ofiary lotnictwa czy innych współczesnych form transportu. Reklamy eksponujące roznegliżowane ciała przyniosą coś, czego Jünger nie był jeszcze w stanie wychwycić, a co również zostało opisane przez Baudrillarda czy Agambena (i myślicieli nawiązujących do sytuacjonizmu) jako precesja modelu nad rzeczywistością, czyli proces narzucania wykreowanego obrazu na rzeczywistość.
Konkluzja Jüngera możliwa jest do zinterpretowania jako zawoalowana krytyka państwa nazistowskiego. Ostatecznie rzeczywistość zdiagnozował jako będącą w fazie Nietzscheańskiego nihilizmu, fazie schyłkowej, gdy pojawiają się nowe struktury, ale nie ujawniają się jeszcze odpowiadające im wartości. Dlatego też, gdy pisał o cechujących aktorów niwelowaniu dawnych kultów, bezpłodności kultury i nędznej przeciętności, o ślepocie na wartości, wierze bez treści, dyscyplinie bez uprawnień, o zastępczym charakterze idei, organizacji i osób, zapewne miał przed oczami reżim hitlerowski. Z drugiej strony, nie jest to krytyka wyrażona wprost – jednostka stąpająca wśród ruin starego świata bowiem mimo tego powinna rozpoznawać ów niepokój, który zwykł poprzedzać pojawienie się nowych symboli wodzowskich. Fascynujące jest w O bólu to, że autor zaczyna zauważać w pełnej krasie to, co marginalizował wcześniej – ciemne strony państwa Robotnika, mroczną głębie nadchodzących czasów, cień zniszczenia zaczął wyraźnie przesłaniać mu wcześniej rozświetlony formą bytu Robotnika horyzont. Jünger krytykuje w mniej lub bardziej otwarcie sposób pewne aspekty nadchodzących nowych czasów, które wcześniej opisywał z patetycznym, nieco wręcz pretensjonalnym zacięciem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.