środa, 8 stycznia 2014

Fryderyk Nietzsche "Dytyramby dionizyjskie"

Ostatnimi czasy poczułem potrzebę uduchowienia się nieco. Potrzebę kontaktu ze słowem - ale słowem innym niż w suchej prozie. Postanowiłem więc zaopatrzyć się w jakąś poezję.
Cóż, i chyba to by było na tyle, jeśli chodzi o uduchowianie się, bo padło na Nietzschego (w sumie skusiła mnie cena - mniej niż 5zł, i to za nowy egzemplarz [vis-a-vis Etiuda] - jednak to tylko [lub aż] 48 stron).
To jakby suplement do "Tako rzecze Zaratustra"; zbiór wierszy, poematów, w których autor wadzi się z Bogiem, ludźmi, światem; to lament Ariadny i Cienia Zaratustry. Wadzenie się poniekąd również z własnymi możliwościami; całość ma dosyć "schyłkowy" wydźwięk, ale jeśli pamiętamy, co stało się z Zaratustrą, to nie powinno to dziwić. Jest w tym jednak cień nadziei.
Ot, ku refleksji. Nietzsche równie dobrze potrafi smagać piórem w prozie jak i w poezji, chociaż jednak wolę go jako prozaika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.