1) The Moon and the Nightspirit + Helroth, 18.02.15, Alchemia
Koncert dwóch pogańskich zespołów to świetny sposób na uczczenie środy popielcowej.
Helroth widziałem kiedyś gdzieś wcześniej, w wydaniu akustycznym wypadli równie dobrze jak w folk metalowym. W warstwie lirycznej odwołują się do wiary rodzimej, czerpią z mitów i ludowych opowieści. Zaś Węgrzy z THatN swoją mieszanką folku i neofolku rozpostarli przed słuchaczami niezmierzone przestrzenie - trzeba było by tego posłuchać, by tego doświadczyć. Obawiałem się nieco, jak wypadną na żywo - nie było się czego obawiać. Jeden z utworów zadedykowali Matce Ziemi - co dobrze podsumowuje ich światopogląd i warstwę liryczną, pogański uniwersalizm skupiony głównie na hierofanii lunarnej i tellurycznej oraz praktykach szamańskich.
Jeden z lepszych koncertów na jakich byłem.
2) Heroes of Might and Magic III: Horn of the Abyss, aktualnie w wersji 1.3.7 wraz z modem HD jest dużo lepszą grą niż HoMMIII: HD Edition. I jest za darmo. I być może są też do tego mody umożliwiające uruchomienie na urządzeniach mobilnych. Nie przeczę, grafika w edycji HD jest ładniejsza - ale poza tym edycja HD niczego nowego nie wnosi. Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że to skok na kasę wykorzystujący sentymentalizm graczy.
3) Path of Exile doczekało się wersji 1.3.1d. Dla kogoś, kto wcześniej grał w wersję poniżej 1, przerzucenie się na tą było sporym szokiem. Gra została dokończona, trzeci akt rozwinięty, poprzednie akty zostały wzbogacone o więcej informacji o świecie gry i o jego historii (całkiem skomplikowanej), endgame content opiera się na zbieraniu map do kolejnych lokacji, wprowadzono dwa dodatki wzbogacające grę o możliwość posiadania własnej kryjówki (hideout) i korzystania z usług mistrzów (Forgotten Masters) czy o możliwość natknięcia się w czasie gry na pół-losowo generowane, zawieszone poza czasem i przestrzenią spaczone urywki rzeczywistości, pozostałości po zniszczonej cywilizacji Vaal (Sacrifice of the Vaal).
O ile mój Duelist na Cruelu zaczął dostawać w dupę od samego początku gry, to Scion (też na Cruelu) dopiero od trzeciego aktu (no, od Vaal Oversoul'a). Widzę u siebie postęp.
4) Jacek Dukaj Perfekcyjna niedoskonałość. Pierwsza tercja Progresu
Cóż, Dukaj jak Dukaj. Chyba każdy, kto zetknął się z dowolną jego książką, wie mniej-więcej czego może się spodziewać - przede wszystkim kompletnej wizji świata, przytłaczającej czytelnika swoim rozmachem i totalnością (łącznie z prawami fizyki czy ontologią).
Tu jest nie inaczej, tyle, że świat przedstawiony przytłacza momentami mało czytelną fabułę. Czego tu nie ma - nierzeczywistość wirtualna nie do odróżnienia od rzeczywistości, istoty ludzkie, post-ludzkie, feeria bytów, niebytów, śmiałych tez i jeszcze śmielszych prób ich realizowania, rzucających się na granicę tego, co jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Sama przedstawiona tu historia o człowieku znikąd (tym razem dosłownie znikąd) który nagle stał się Bardzo Ważną Postacią Dla Całego Świata byłaby całkiem błaha, gdyby nie jej rozmach i patos.
Kiedyś może będą kolejne dwie tercje Progresu. Aż boję się myśleć, co mogłyby zawierać.
5) Kim Newman Anno Dracula
Pierwsza część cyklu do którego należy też Krwawy baron. Przyjemne czytadło o wampirach, alternatywna rzeczywistość w której autor nawrzucał tyle nawiązań do kultury, popkultury, historii że można by przynajmniej dzień spędzić na wyłapywaniu ich. Wizja świata opiera się na następstwach przełomowego wydarzenia - Dracula przybywa do Wielkiej Brytanii gdzie żeni się z królową Wiktorią. Na całym świecie wampiry wychodzą z cienia. Wybuchają społeczne niepokoje, mozolnie i z trudem świat się zmienia.
Mija pewien czas. Wampiry i ludzie koegzystują obok siebie. Wiktoriańska Anglia jest miejscem pełnym kontrastów. W rządzie ścierają się rozmaite frakcje, zakulisowe grupy wpływu realizują własne interesy. Jakiś maniak morduje wampirzyce-prostytutki. W liście wysłanym do gazet przedstawia się (ale czy to na pewno on?) jako Kuba Rozpruwacz. Najróżniejsze środowiska próbują coś z tego wyciągnąć dla siebie, także stronnictwa skrajne, zwolennicy ludzkiej czy wampirzej hegemonii.
Paradoksalnie, największym plusem tej książki jest jej odtwórczość i cały ten miks najróżniejszych nawiązań upchniętych przez autora do jednego wora i wymieszanych ze sobą. Akcja toczy się żwawo, fabuła nie jest zbyt prosta, postacie są wyraziste.
Jak na rzecz typowo rozrywkową, sprawdza się dobrze.
6) Charlie LeDuff Detroit. Sekcja zwłok Ameryki
Wydawnictwo Czarne nie schodzi poniżej pewnego poziomu, książka LeDuff'a jest kolejnym tego przykładem.
Po latach pracy w różnych częściach świata, autor wraca do rodzinnego Detroit. Nie rozpoznaje swojego miasta, przypominającego raczej scenografię z filmu post-apokaliptycznego niż dawne zagłębie przemysłu motoryzacyjnego. Ludzie umierają na ulicach, gangi rządzą w opustoszałych dzielnicach, podpalenia pustostanów są plagą, wierchuszka obraca grubymi milionami, prezesi koncernów stracili kontrolę nad tym, co właściwie się dzieje. Straż pożarna boryka się z permanentnym niedofinansowaniem, polegając często na chałupniczych naprawach. Radykalne ruchy społeczne kiszą się we własnym sosie. Marazm, apatia i brak perspektyw są jedynymi perspektywami w gnijącym mieście, oprócz prostytucji, narkomanii i alkoholizmu. Atmosfera rozkładu udziela się autorowi, rozpada się powoli jego życie osobiste. Cóż, z każdego snu - nawet i amerykańskiego - trzeba się kiedyś obudzić. Na obszarach postindustrialnych chyba nie da się obudzić spokojnie, niezależnie od strony Atlantyku, po której te obszary się znajdują.
Przeczytałem jednym tchem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.