czwartek, 30 lipca 2015

Czas na Cokolwiek #11

Pokrótce zmienia niniejszym nazwę na Czas na Cokolwiek. Czemu tak? Bo tak. Bawmy się, w końcu na końcu wszyscy umrzemy. Numeracja będzie kontynuowana.

***

Byłem na Jagaconie. Miałem być od piątku (jej, ile to już czasu w sumie minęło, ile piątków), ale nie wyszło, byłem w sobotę i niedzielę. Dobrze było zobaczyć starych i nowszych znajomych i przyjaciół, nie będę wymieniać nikogo, bo 1) kompletnie Was nie interesowałoby czytanie o tym jak pozdrawiam kumpli jeszcze z liceum, 2) jeszcze pominąłbym kogoś i ten ktoś poczułby się obrażony.
Nie wiedziałem, jak mi się poustawia grafik w robocie i urlopy, ostatecznie ustawił się zbyt późno by mi się chciało jechać tam z prelekcją. Ale za rok może będę miał możliwość lepszego zaplanowania wielu różnych rzeczy, bez niepewności do ostatniej chwili, czy w ogóle uda mi się tam wyrwać.
Widać wyraźnie rozwój samej imprezy, dużo bloków, punkty programu rozplanowane do godzin porannych. Droga przez las na dworzec kolejowy była oznaczona przyzwoicie.

***

Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej musisz informować użytkowników z krajów unijnych o plikach cookie wykorzystywanych na Twoim blogu. W wielu przypadkach przepisy wymagają również uzyskania ich zgody.
Aby ułatwić Ci spełnienie tych wymagań, dodaliśmy na Twoim blogu powiadomienie o wykorzystywaniu przez Google określonych plików cookie Bloggera i Google, w tym plików cookie usług Google Analytics i AdSense.

Na Tobie spoczywa obowiązek upewnienia się, że to powiadomienie jest odpowiednie dla Twojego bloga i wyświetla się na nim prawidłowo. Jeśli stosujesz inne pliki cookie, na przykład związane z dodaniem funkcji innych firm, to powiadomienie może nie być wystarczające. Dowiedz się więcej o tym powiadomieniu i Twoich obowiązkach.


Chłodna historia blogspocie.

***

Bardzo poczciwa gra - Sad Satan (link do artykułu o niej, nie do niej jako takiej)

***

Powrót do Krk po urlopie nad morzem potrafi zaboleć - dopiero po detoksie w świeżym nadmorskim powietrzu czuć jakim syfem tutaj człowiek oddycha na co dzień.

***

W ciągu ostatniego czasu miałem niewątpliwą przyjemność narażenia na szwank oczu oraz kręgosłupa przy sporej ilości książek i filmów, jakby siedzenie przy kompie w pracy ~8 godzin/dzień nie było wystarczająco autodestrukcyjne.

Guy N. Smith Szatan

Klasyk Phantom Pressu. Kuriozalne czytadło, niezłe w swojej kategorii, ale cała ta kategoria to takie książkowe Birdemiki. Wskrzeszony pierwszy sekretarz KC KPZR wprowadza bardziej hardkorową wersję stalinizmu, do tego dysponuje nadludzkimi zdolnościami.
Widać dość konserwatywne poglądy autora, jest sporo rozmaitych uproszczeń (Crowley jako wraży satanista, itp.). Pozycja w sam raz do przeczytania w pociągu. Mój egzemplarz wypożyczyłem z biblioteki, gdzie ktoś go oddał w darze (bardzo mocno brzmi to słowo, ale jest nawet naklejka na okładce od środka - TA KSIĄŻKA JEST DAREM OD CZYTELNIKA. Sądząc po cenie napisanej ołówkiem z tyłu książki - 1zł - ten ktoś przynajmniej nie przepłacił.

Guy N. Smith Przyczajeni

Thriller bez wątków ponadnaturalnych (co ostatecznie wyjaśnia się na zakończenie), dosyć mdły i niczym się nie wyróżniający pośród setek podobnych pozycji. Pisarz z rodziną przeprowadzają się do zabitej dechami wiochy, której mieszkańcy bardzo nie lubią obcych i nie kryją się z tym. Wprowadzają się do starego domu, o którym krążą mroczne i mrożące krew w żyłach legendy.
Mam pisać dalej? (pyt. retoryczne).
Też dar od czytelnika. Kosztowała 2zł. Tym razem ten ktoś przepłacił.
Zastanawiam się czasem, czemu w ogóle tracę życie na czytanie czegoś takiego. To chyba sublimacja nieuświadomionego masochizmu, nie znajduję innego wytłumaczenia.

 F. Paul Wilson Twierdza

Kolejny klasyk z lat '90, tym razem jednak nie Phantom Press tylko Amber Horror. II wojna światowa, oddział Wehrmahtu pod dowództwem nieco jungerowskiego Prusaka zostaje przerzucony do Rumunii, gdzie zajmuje tajemnicze zamczysko. Pazerni żołnierze budzą Coś, co zaczyna ich mordować. Sprowadzony na miejsce oddział SS nie radzi sobie z sytuacją. Wyjście z sytuacji znajduje sprowadzony ze stolicy żydowski profesor, któremu udaje się skontaktować ze złem zamieszkującym tytułową twierdzę.
Sympatyczne czytadło w ciekawy sposób nawiązujące do wątków wampirycznych, do tego kilka nawiązań do Lovecrafta. Napisane/przetłumaczone dużo lepiej niż Smithy Phantom Pressu, ale w gruncie rzeczy nie wyrasta poza poziom literatury wagonowej.

Wiesław Myśliwski Traktat o łuskaniu fasoli

Cała książka ma formę monologu człowieka łuskającego fasolę, mieszkańca/strażnika osiedla domków letniskowych na zupełnym wypizdowie, do którego przychodzi tajemniczy nieznajomy. Czasem monolog bardziej przypomina rozmowę, ale kwestii tego drugiego bohatera nie widzimy. Być może tej postaci po prostu nie ma, widnieje tylko dla narratora.
Od spostrzeżeń ogólnych i historii o życiu (bardzo bogatym życiu, pełnym zwrotów akcji, dodajmy) autor wychodzi do rozważań natury ogólnej o człowieku i świecie.
Mimo dosyć statycznej formy czyta się bardzo dobrze, przestoje w akcji i przeskoki w fabule nie przeszkadzają. Autor nie popada w patos, nie użala się nad sobą, ze szczegółami odnotowuje zapamiętane szczegóły swojego życia, jak radził sobie z losem rzucającym go po Polsce i świecie. W opowieściach snutych przez niego jest wiele czułości, pogodzenia się ze sobą, łagodnej melancholii.
Nie każdemu przypadnie do gustu, ale gorąco polecam.

Andrzej Stasiuk Nie ma ekspresów przy żółtych drogach

Rzecz dużo dojrzalsza niż wczesna Dukla. Mniej tu egzystencjalnego niepokoju, więcej melancholijnego pogodzenia się z rzeczywistością, chociaż z morzem uśpionych konfliktów z samym sobą w tle.
Zbiór reportaży, felietonów i pozycji pośrednich pierwotnie publikowanych przez autora na łamach rozmaitych periodyków. Znów mamy wiwisekcję własnych wspomnień, światło i jego wpływ na ludzi i krajobraz, wyraźnie odczuwaną więź z naturą, gorączkę podróżowania oraz obrazy bardzo mocno siedzące gdzieś w głębi autora (jak świnie karmione małżami). O czymkolwiek Stasiuk by nie pisał, czuć, że to Stasiuk. Wyżej od tej pozycji stawiam jednak Duklę. Sięgnę kiedyś po inne książki autora.

Fritz Daum Wil Scott wyjęty spod prawa

Niemiecki western dla młodszych czytelników. Urocze przygodowe czytadełko (momentami bardzo ale to bardzo dziwnie przetłumaczone) o młodym gniewnym wchodzącym w konflikt z prawem w imieniu wyższych racji. Główny bohater oczywiście dysponuje niemożliwymi zdolnościami strzeleckimi, wychodzi cało z najgroźniejszych opresji, itd.
Pierwsza część trylogii. Dorwałem na targu za 5zł, w sumie nie żałuję.

China Miéville Miasto i miasto

Kryminał czerpiący pełnymi garściami z noir jak i weird i podobnych (czuć gdzieś tam Schulza). Opowieść o niesamowitych tytułowych miastach, wplecionych umiejętnie w realia postzimnowojennego świata. Wykreowani bohaterowie i ich pogmatwane losy, morderstwo spajające fabułę, polityczne spiski mające miejsce gdzieś w tle, potężne służby dysponujące magicznymi wręcz zdolnościami, to wszystko to blaga, tło, pierdoły, tak naprawdę jest to historia o ponad-historycznym i wręcz metafizycznym Mieście i Mieście, dwóch potężnych konstruktach, Państwach w Państwach i Miastach w Miastach. Będąc w jednym musisz "przeoczać" drugie, chociaż często granice biegną wzdłuż ulicy czy kroją dany budynek na dwie części. Nie da się całej złożoności i odrealnienia świata przedstawionego opisać w kilku zdaniach. Zwyrodniała, panoptyczna struktura Miast, odciskających niezatarte piętno na swoich mieszkańcach, budynki żyjące własnym życiem, przestrzenie pomiędzy, ludzie podporządkowani przerastającym ich wyobrażenia dziwacznym prawom, zredukowani do mrówek zamkniętych w przytłaczających kompleksach - to główne tezy autora, prawdziwy sens i treść książki.
Gorąco polecam.

China Miéville Żelazna rada

Kolejna część cyklu, jednak da się czytać bez poznania pozostałych. Trochę estetyki westernowej, mutacje magiczno-genetyczne, przytłaczające swoim rozmachem państwo i miasto pełne slumsów, walka klas, ścierające się ze sobą i z władzą frakcje, tajne wojny, pradawne demony, obce bóstwa, dziwaczne rasy i rozmaite bestie...
A całość zadziwiająco spójna. Trochę steampunk, trochę dark fantasy, trochę manifest polityczny autora (który, przypomnijmy, jest marksistą i aktywnym działaczem politycznym - trockistą). Do tego jest bardzo melancholijne i w gruncie rzeczy trudne do przewidzenia. W gruncie rzeczy Miasto i miasto jest dużo lepszą pozycją tego autora.

Leigh Brackett Rio Bravo 

Klasyczna pozycja amerykańskiej autorki, zekranizowana przez Howarda Hawksa w 1959. W kultowym westernie Rio Bravo grali m.in. John Wayne czy Dean Martin. O ile od westernów amerykańskich znacznie bardziej trafiają do mnie eurowesterny (przede wszystkim spaghetti), to do tego obrazu zawsze będę z sentymentem/z sentymentu wracał. Obiektywnie trzeba przyznać, że motyw jest oklepany, tłumaczenie nie najlepsze, zakończenie bez wyrazu (chociaż hmm wybuchowe); mimo tego jest to na tyle poczciwe że można się skusić, zwłaszcza jak ktoś zna film. Książka trafia się czasem w antykwariatach.

Hermann Hesse Wyższy świat

Nowe wydanie książki znanej wcześniej u nas pod tytułem Pod kołami. Historia o wrażliwym chłopaku, który za namową nauczycieli i rodziny stara się dostać do dobrej, państwowej szkoły, po której stanęłaby przed nim otworem kariera (protestanckiego) duchownego lub urzędnika państwowego wyższego szczebla. Sytuacja przerasta głównego bohatera, żałuje, że nie mógł cieszyć się życiem i młodością jak rówieśnicy. Gdy udaje mu się zdać egzaminy i trafić do wymarzonej szkoły, sytuacja przerasta go jeszcze bardziej. Do tego zaprzyjaźnia się z buntownikiem, co przynosi oczywiste konsekwencje i prowadzi w ostateczności do smutnego finału.
Refleksyjna historia o sensie życia, poszukiwaniu swojego miejsca w świecie i sensowności podejmowanych decyzji. Nic odkrywczego ale nieźle się czytało.

William Gibson Trylogia Ciągu

Czyli Neuromencer, Graf Zero i Mona Liza Turbo wydane w jednym tomie - pokaźnej cegle w twardej oprawie. Jedna z pierwszych trzech część nowej serii wydawniczej Wydawnictwa Mag - Artefakty. Mieli wypuścić tę serię zamiast Uczty Wyobraźni, jednak ta seria nadal jest kontynuowana (i bardzo dobrze).
O Neuromancerze szmat czasu temu już gdzieś na tym blogu pisałem; dopiero po przeczytaniu wszystkich części trylogii widać w pełni cały obraz i cały sens historii opowiedzianej przez Gibsona. Poszczególne części dzieją się w różnych odstępach czasu, część bohaterów się powtarza, część znika z areny dziejów świata przedstawionego po jednym tomie. W gruncie rzeczy jest to metafizyka cyberprzestrzeni, opowieść o ogromnym symulakrze prawdziwej rzeczywistości który staje się samoświadomy jako taki. Sama wizja się nie zestarzała (zarówno tego symulakru jak i świata przedstawionego) - szczegóły są i będą inne, ale jesteśmy całkiem blisko takich czasów. Bardzo dobrym pomysłem było wydanie tego w jednym tomie. Więcej osób, również młodszych czytelników będzie miało możliwość zapoznania się z tym klasykiem. Jeśli nie odpadną od momentami dość hermetycznego języka, będą się dobrze bawić.

***

Oglądam na bieżąco drugi sezon True Detective (tzn. co środę-czwartek, kiedy na torrentach jest już kolejny odcinek w dobrej jakości). Oprócz natężenia problemów głównych bohaterów na granicy absurdu pierwsze co rzuca się w oczy to przerost formy nad treścią - mnóstwo symboliki i odniesień nawrzucanych dla samego nawrzucania (jak książka Mistrza Eckharta leżąca na stoliku w domu Velcoro w jednym z odcinków). Symbolika zawarta w pierwszym sezonie dorobiła się naprawdę dobrych, wyczerpujących analiz (np. Power and hunting in "True Detective") od czasu do czasu nawet w wykonaniu uznanych akademików (Mesjasz w piekle Luizjany prof. Mikołejki). W przypadku drugiego sezonu mam nieodparte wrażenie że twórcy chcieli nawrzucać do fabuły i świata przedstawionego jak najwięcej różnych rozmaitości. Widząc kolejne perypetie bohaterów czasem po prostu się śmieje, z tego jak bardzo serial zmierza w stronę niezamierzonej, przejaskrawionej autoparodii. Do końca sezonu drugiego już bliżej niż dalej, niezależnie od tego, że ten sezon to chała, jestem bardzo ciekawy, jak się ta historia skończy - jeśli się skończy w tym sezonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.