niedziela, 27 maja 2012

Bohdan Petecki "Operacja Wieczność"

Kolejny klasyk z serii "Fantastyka - przygoda" z "Iskier". trzecia książka Peteckiego, jaką czytałem.
Fabuła przywodzi na myśl odległe skojarzenia z filmem "6 dzień", które jednak szybko okazują się być dosyć przypadkowymi.
Trzecia książka Peteckiego, jaką miałem przyjemność czytać, jak na razie wszystkie mają element wspólny - główny bohater to jednostka z zadatkami na wybitną, typ nie godzący się na to, co się dzieje, lub godzący się, ale pozostający wewnętrznie suwerenny, taki anarcha trochę.
Tym razem mamy kosmonautę żyjącego w świecie przyszłości, gdy wymyślono genofory - pakiety genów i zapis pamięci, aktualizowane na bieżąco co jakiś czas, z których w razie śmierci danej osoby odtwarza się ją. W ten sposób ustanowiono tytułową wieczność.
Główny bohater ma jednak wątpliwości, spotęgowane po tym, jak w wypadku ginie jego dziewczyna, która następnie zostaje "rehabilitowana". Dan odchodzi od jej klona, targany emocjami zgadza się w końcu na zapis z siebie, po czym pozoruje własną śmierć, przez co jest już ich dwóch. Gdy pierwszy leci w kosmos z arcyważną i tajną misją, drugi zostaje na Ziemi.
Myślałem, że więcej w fabule będzie o zbuntowanym pantomacie. Dan leci gdzieś w przestrzeń, by sprawdzić, co stało się z jednym z kilku banków całej ludzkiej wiedzy, dla bezpieczeństwa umieszczonym hen w przestrzeni. Na miejscu okazuje się, że urządzenie albo zostało przez kogoś/coś przeprogramowane, albo uzyskało samoświadomość. Wątek ten został przez autora szybko jednak porzucony, a fabuła wraca na tor rozmyślań o zasadności osiągnięcia nieśmiertelności i etyczne zagadnienia związane z kwestą odtwarzania zmarłych. I tak, główny bohater głownie rozmyśla, szorstko obnosi się ze sim niezadowoleniem, wreszcie przy próbie zabicia siebie i klona sam ginie, i zostaje odtworzony. W międzyczasie pojawia się jeszcze jedna kobieta i tworzy się ogólny galimatias. A dlaczego ludzie przestali chodzić po górach? Po nieśmiertelność zabiła żądzę ryzyka, co to za ryzyko upadku ze skały, skoro łatwo można "odżyć".
Pomysł i wykonanie dobre, ale (zapewne z racji czasów, w jakich powstała - lub z racji na nieznane mi poglądy samego autora) czegoś zabrakło. A dokładnie - głębi w podjętych przez autora rozważaniach. Nie ma ani jednej koncepcji związanej z duszą (co się z nią dzieje, czy klon pośmiertny ją posiada;), autor nie wpadł też na pomysł postawienia i rozwiązania kilku fascynujących problemów - co by się stało, gdyby jakiś klon zechciał odrzucić pamięć siebie samego sprzed śmierci, i uznał się za zupełnie "nową" osobę, itd.
Mimo tych niedociągnięć książka trzyma poziom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.