Podobnie jak Patykiewicz opisany wczoraj albo dzisiaj bardzo wcześnie, książkę amerykańskiej autorki znalazłem w supermarkecie z RTV/AGD/hajtechem, i to przecenioną z prawie 30zł do 6,99zł. Wstęp napisał Sapkowski, także na okładce wisi hasło "Andrzej Sapkowski przedstawia". No wporzo, niech tam mu będzie. Wstęp machnął naprawdę niezły, z polotem i w swoim stylu, nie potrzebnie tylko wtrącił kilka malutkich spoilerów (których można było się domyśleć jeszcze przed przeczytaniem książki, no ale), jednak zachęcił do czytania tylko, więc ok.
Sama książka należy do gatunku urban fantasy. Aż zacytuję Andrzeja, bo opisał gatunek idealnie we wspomnianym już wstępie: "Mianem urban fantasy określamy utwory utrzymane w poetyce pikarejsko-wielkomiejskich ballad, krzyżujące i godzące atmosfery kryminałów Chandlera z tymi rodem z West Side Story i tymi z Pulp Fiction, tymi z ballad Leonarda Cohena i Stinga z tymi z tekstów i muzyki Marka Knopflera, Kurta Cobeina i Sida Viciousa. Utwory, w których magia wśród kwadrofonicznego łomotu rock and rolla i ryku harleyów wkracza do betonowo-asfaltowo-neonowej dżungli naszych miast. Magia wkracza. Wraz z nią wkraczają mieszkańcy magicznych krain. Najczęściej po to, by cholernie narozrabiać." tyle pan Andrzej.
Książka, bardzo sprawnie napisana, twórczo i malowniczo reinterpretująca legendy celtyckie o elfach, karzełkach, wróżkach i całej masie baśniowych i przetrwałych w ludowych opowieściach stworów, opowiada o Eddi, wokalistce i gitarzystce rockowej, która pewnego wieczoru najpierw odchodzi z zespołu, potem podejmuje decyzje o rozstaniu z chłopakiem (z którym była w tej kapeli), a potem spotyka glaistigę i phoukę, którzy mówią jej, że jest potrzebna bardzo w wojnie toczącej się między dobrym i złym Domem (chodzi o odwieczne królestwa Elfów z mitologii celtyckiej), bo jako śmiertelniczka sprawi, że nieśmiertelni zaczną umierać na polu bitwy.
Nie wydaje się przekonana, tym bardziej, że phouka, przybierający postać albo przystojnego, ciemnoskórego faceta, albo psa, i znający jeszcze sporo różnych sztuczek magicznych, jakby nigdy nic wprowadza się do niej, i nie zamierza jej odstępować ani na krok, ze względu na grożące dziewczynie niebezpieczeństwo ze strony tych złych. Problemem dodatkowym staje się kwestia środków do przeżycia, więc Eddi postanawia założyć nową kapelę, razem ze swoją przyjaciółką Carlą. Oczywiście, phouka zostaje w tej kapeli technicznym...
Dobra, nie ma co dalej spojlerować, ale mamy tam i rozterki uczuciowe, i konfrontacje życia ludzkiego z trwaniem nieśmiertelnych, i rozterki tych ostatnich, powstające w konfrontacji z życiem ludzi, i zwroty akcji są, w sumie dwóch nawet nie przewidziałem, itd.
Co najważniejsze, walczące ze sobą w odwiecznej wojnie zły i dobry Dom zostały przedstawione bardzo sensownie, bez popadania w nadmierny kicz (odrobina kiczu gdzieniegdzie się pojawia, ale jest wpisana w konwencje, więc pasuje jak ulał), także rozterki głównej bohaterki, na czele z zajęciem stanowiska wobec całej tej dosyć niezwykłej i kuriozalnej sytuacji, w jakiej się znalazła, uogólniając, wszystkie relacje między ludźmi i nieludźmi, wraz z uwzględnieniem zmieniającego się w czasie ich trwania dyskursu, zostały pokazane bardzo przekonywająco i są najsilniejszą stroną książki.
Widać też, że autorka jest muzykiem. O muzyce, instrumentach, graniu w kapeli opowiada ze znawstwem, talent muzyczny widać też w samej treści, w języku - jest hmm jakby to ująć, książka jest "melodyjna", i bardzo miło się ją czyta. Jest zrozumiała, plastyczna, momentami nieco poetycka.
Mnie osobiście się toto podobało, polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.