(Uwaga, będą spoilery) Znak czasów - idziesz sobie spokojnie po supermarkecie oferującym wszelką elektronikę, RTV, AGD, oprogramowanie, itd, itp, a tu nagle dział z książkami. Nie żebym miał coś przeciwko, ale to postmodernizm kapitalistyczny - ot, żeby się sprzedało wincyj, to trzeba mieć asortyment większy, stąd w sumie większość sklepów wielkopowierzchniowych, niezależnie od pierwotnej branży, zmierza w stronę mydło-powidło-sado-maso.
No ale nic, nie dość, że książki, to jeszcze powystawianych pełno przecenionych - za 9,99zł czy nawet 6,99zł. Wstyd nie kupić.
I w taki sposób zostałem właścicielem książki "Wąska ścieżka czarownicy". Tzn. między innymi tej, drugą opiszę, jak przeczytam.
W sumie ciężko powiedzieć, co to. Fabuła jest sympatyczna (no, do pewnego momentu, ale o tym zaraz) - II WŚ, córka czarownicy odkrywa swoje zdolności, we wsi spoczywają w lesie w jaskini zaklęci, śpiący rycerze, pojawia się grupa partyzantów, która broni jaskini, przybywają Niemcy, itd. Zaczynało się jak jakieś dark fantasy (nastoletnia córka czarownicy wraca do ojca, który po śmierci żony zaszył się w dziczy jako leśnik, nieopodal jakieś zabitej dechami wiochy, a córkę wysłał do dużego miasta do ciotki), do tego z politycznym podtekstem (grupa partyzantów przedstawiona jako dzicz szabrownicza, zbieranina pospolitych bandytów, itp. do tego jeszcze strach leśnika przed tym, żeby konspiracja nie wciągnęła jego córki w jakieś pozbawione szansy na powodzenie szaleństwo, itd.), potem robił się jakiś jakby słowiański Lovecraft (budzenie zaklętych rycerzy siedzących w jakiejś pieczarze, w wiosce kwitną wszelkie zabobony, figurka Matki Boskiej nie do końca okazuje się być Matką Boską), potem jeszcze ciekawiej (tajne katolickie bractwo, które kiedyś niszczyło a obecnie nadzoruje czarownice - jednym z jego członków jest partyzant, a drugim - esesman), aż w końcu nadciąga - cóż - postmodernizm. Esesman zdradzający tajne bractwo i chcący władzy nad światem jeszcze by przeszedł, tak samo jak półżywy chłopak stający się strażnikiem podziemi (heh), historia z kwiatem paproci, wyroki Państwa Podziemnego na zabójcach kuriera, ale autor moim zdaniem skromnym przesadził mocno z rozmachem swojej wizji.
Nawet w literaturze fantasy (no, może nie w bizarro) i nawet mimo postmodernizmu panującego (dekonstrukcja, odrzucenie zasad, w tym decorum, itd) oczekuję, że w pewnym momencie NIE nastąpią wydarzenia, które rozwalą całą atmosferę, zmienią treść we wręcz groteskę, i przestanę współodczuwać z losami bohatera/bohaterów a zacznę czytać dalej tylko z powodu chęci przekonania się, co jeszcze dziwacznego autor wymyśli. Tutaj niestety coś takiego nastąpiło.
I tak, nasza nastoletnia czarownica budzi rycerzy, żeby ich kontrolować zachodzi w ciążę z demonem, rodzi pół-człowieka, pół-demona Józia, któremu w międzyczasie gospodyni księdza lokalnego kupuje do zjedzenia kozę za pieniądze z tacy, nieśmiertelni, niezniszczalni rycerze są w stanie nie tylko rozbić mieczem czołg na pół, ale też... zaatakować i rozbić eskadrę bombowców, a ostatecznie do wioski przybywają emisariusze dwóch zarówno Rzeszy jak i Aliantów, i dyskutują o zniszczeniu "tajnej broni", wszystko jednak przebija scena, w której jeden z zaklętych rycerzy sika do baku motocykla, na którym potem jeden z wysłanników czarownicy po prostu odlatuje w siną dal z pewną misją do wykonania. Także dojrzewanie i poznawanie własnej mocy przez główną bohaterkę jest bardzo przyśpieszone, i fabuła mogłaby ten wątek (tak samo jak i psychologiczny) bardziej rozwinąć, nawet kosztem bardziej i bardziej kuriozalnych scen "batalistycznych".
Trzeba przyznać, że autor ma świetną wyobraźnię (i nie do końca zdrową, duży +), ale ja po prostu nie lubię jak książka się zbyt zmienia w czasie trwania fabuły, jak staje się coraz bardziej udziwniona.
Mimo wszystko jak na książkę z przeceny, za niecałe 10zł, to kupić i przeczytać można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.