czwartek, 12 lipca 2012

Henry Kuttner "Elak z Atlantydy"

Każdy fan heroic fantasy powinien klęknąć przed tą książką, przed jej przeczytaniem. Każdy inny fan fantastyki będzie się tylko uśmiechał w czasie czytania. Jeśli jednak wiesz, czego się spodziewać, a spodziewać się możesz właśnie natłoku patosu, niewiarygodnych opresji z jakich wychodzi główny bohater, odwołań do mitologii Cthulhu oraz świata "około-howardowskiego", wartkiej aż do przesady akcji, trupów ścielących się gęsto, czy to w małych potyczkach, czy w wielkich bitwach, pojedynków z magami i bogami i czymkolwiek niezwykłym, ponadludzkim, nieludzkim no i przede wszystkim epickości wylewającej się z treści książki wartkim, nieprzerwanym strumieniem, to nie zawiedziesz się na tej pozycji.
Na książkę składają się 3 utwory, w których poznajemy różne przygody Elaka z Atlantydy. Elak na skutek różnych perypetii para się włóczęgą i poszukiwaniem przygód, chociaż pochodzi z królewskiego rodu. Atlantyda zaś, ogromny kontynent, składa się z szeregu mniejszych królestw, mrocznych i niedostępnych ruin sprzed czasów człowieka na Ziemi, pałętają się tam dzicy Piktowie, władający mroczną magią, wyznawcy zakazanych kultów sprzed milionów lat (np. Dagona), przedstawiciele i przedstawicielki najróżniejszych pół-ludzkich i nieludzkich ras, demony, druidzi, itp, itd. Wychodzi z tego taki postmodernistyczny misz-masz, ale trzymający się sztywno konwencji.
Jako że czasem lubię poczytać coś - no nie oszukujmy się no - odmóżdżającego, to przypadła mi ta książka do gustu. Rzecz klasyczna w sumie i sprawnie napisana.
A, i okładka z rysunkiem Franka Frazetty, wspaniale współgrająca z treścią.
Ciekawe, czy Oficyna Wydawnicza "Arax" jeszcze istnieje, podejrzewam bez sprawdzania, że nie. Wspaniałe i szalone były lata '90 XX w.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.