Jak sama nazwa wskazuje, "Bizarro Bazar" to zbiór opowiadań bizarro. Mamy tutaj zarówno autorów rodzimych, jak i kilka sław zza oceanu. A czym właściwie jest to bizarro?
W sumie to nie wiem, to trochę takie wszystko i nic - dla mnie osobiście to nic złego - jeśli przyjmiemy, że pewnego pięknego dnia (a może w zeszły piątek) upadły wielkie narracje i żyjemy w ponowoczesności, jeśli przyjmiemy, że wszystko już było, i że pozostaje tylko zabawa konwencją i reinterpretowanie pojęć - to bizarro jest hordą pstrokatych szaleńców ucztujących na coraz bardziej gnijącym i rozpływającym się truchle wszystkiego, co było wcześniej. To ucieleśnienie świata "post-" - zabawa treścią, czysty absurd, groteska, surrealizm, gwałt na związkach przyczynowo-skutkowych, na sensie jako takim.
A w każdym razie miałem o bizarro taką opinię po kilku dorwanych w .pdf książkach klasykach gatunku (o dupo-goblinach z Auschwitz, itd.). Po "Bizarro Bazar" w sumie nie wiem, czym jest bizarro, bo większość zamieszczonych tutaj opowiadań zakwalifikowałbym bez problemu do innych gatunków - do parodii (np. "Czarne galery" Krzysztofa Maciejewskiego - w tym konkretnym przypadku byłaby to parodia urban fantasy), do wykrzywionej, zakrzaczonej, nieco perwersyjnej i ociekającej jadem dystopii/krytyki społecznej przywodzącej na myśl bardzo dalekie echa najróżniejszych skojarzeń, np. z niektórymi opowieściami staruszka Lema, zwłaszcza tymi z Bim-Bam-Bom i Miastochodami czy Zajdlem na kwasie (np. "Opcja" Dawida Kaina, "Homo Pregnantus" Jana Maszczyszyna, "Ojciec roku" Kazimierza Krycza Jr, "Polski gotyk" Marka Grzywacza, "Porno w sierpniu" Carltona Mellica III) przez czyste, niczym nie skrępowane i wręcz toporne (co nie znaczy, że złe) gore ("Przejażdżka" Edwarda Lee), czy przez odrealnioną, brutalną i krwawą ale jednak głównie psychologiczną opowieść o traumie i wyparciu ("Wirująca, szara mgła" Jeremy'ego C. Shippa), itd.
Czyli wróciliśmy do punktu wyjścia. Bizarro to wszystko i nic, lub, parafrazując słynną encyklopedię, bizarro jakie jest - każdy widzi. Lub schodząc na poziom czysto subiektywny - bizarro to to, czego autor uzna, że to bizarro. Elementem wspólnym byłaby dziwność bijąca z treści, pewna odczuwana podskórnie przewrotność, poczucie braku oparcia, jakaś taka przyćpana atmosfera. Chociaż niekoniecznie co do tego ostatniego. Do mojej pierwotnej, przytoczonej u góry tej notki definicji gatunku pasowałoby tylko kilka opowiadań z całej antologii - fenomenalna w swojej absurdalności i odrealnieniu "Cipakabra" Karola Mitki, "Dom (z) kotów" Jeffa Burke'a, "Skóra" Michała Stonawskiego, gwałt na opowieści o leśnych zwierzątkach, czyli "Ponure bobry" Camerona Pierce'a, no i "144000" Marcina Rojka, przewrotna opowieść o Paruzji. Swoją drogą, Marcin to mój dobry ziom jeszcze z liceum, więc mogę to napisać, i się nie obrazi - stary, stać Cię na więcej. To nie jest złe opowiadanie, nie. Po prostu oczekiwałem zniszczenia w stylu tego o zabawkach co kiedyś było w "Nowej Fantastyce", a "144000" to jednak lajcik w porównaniu do tamtego.
Nie chce mi się przedstawiać pozostałych opowiadań - nie było wśród nich jednak jakiegoś, które byłoby zdecydowanie gorsze od pozostałych.
Bizarro ma niby jakieś swoje mity założycielskie, rozwija się jako pewna subkultura i coś w rodzaju kontestującego zastany świat ruchu autorów; ciekawe, czy przyjmie się w Polsce na dłużej, gdzie jak na razie, z tego co widzę, znalazło sobie przystań głównie w "Niedobrych Literkach", siedzi tam i bluźni wniebogłosy oraz penisa pokazuje przechodzącym nieopodal gatunkom mainstreamu. I bardzo dobrze.
Omówioną pokrótce antologię, do dostania np. przez allegro chyba jeszcze, lub być może na kolejnych w tym roku konwentach, polecam jako papierowe świadectwo ekspansji bizarro w Polsce w pierwszym okresie tejże ekspansji. Dla kogoś nieobeznanego z gatunkiem będzie to tym bardziej wartościowa pozycja, bo przekrojowo pokazująca liczne warianty i wariacje w obrębie tego wirującego chaosu, jakim jest bizarro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.