niedziela, 28 lipca 2013

Norse Rage Over Poland Tour 2013

Pewnego pięknego dnia, jakoś przed 11 lipca, z zapytaniem zwróciła się do mnie znajoma, czy nie poszedłbym na koncert, który będzie właśnie 11 lipca. Co prawda, moje uszy jeszcze nie były wtedy do końca sprawne, ale jak 7zł wejście i można popatrzeć na sporo młodszą znajomą (a dokładnie na jej nogi) no to czemu nie. Nie musiałem nikomu niczego udowadniać, poza udowodnieniem moim uszom, że mimo wszystko zależy mi na nich, więc wziąłem ze sobą zatyczki do uszu (fantastyczna sprawa, i tak muzykę słychać, a nie słychać prawie wcale dodatkowego koncertowego harmideru, od szumu sali po problemy z nagłośnieniem) i poszedłem.
Miejsce pamiętałem jeszcze sprzed jakiegoś czasu, gdy była tam chyba jakaś inna knajpa czy tam klub, najwyraźniej upadła i powstało coś innego na jej miejscu - dobór naturalny działa całkiem nieźle w świecie krakowskich lokali mniej lub bardziej rozrywkowych.
Nie znałem żadnej kapeli, która tam grała. A były to dwa krakowskie supporty (Netherfell i Nonamen) i gwiazda wieczoru, norweskie, toporne, black metalowe trolle z Uburen (Uburen gra ponoć viking/black metal, ale oprócz nawiązań w tekstach, rekwizytach walających się na scenie oraz czymś w rodzaju krótkiego intra "zagranego" na rogu nie dopatrzyłem/dosłuchałem się tam więcej elementów wikińskich).
Netherfell wypadł średnio, jednakże ponoć był to ich debiut sceniczny, więc można im to wybaczyć, bardziej się ogarną wraz z kolejnymi koncertami. Za to nieco postmodernistycznym okazał się ich wokalista, ubrany w koszulkę Deathspell Omegi, było to nieco kontrastowe w stosunku do muzyki, którą grała kapela, w której śpiewał, gdyż Netherfell grał takie jakieś pogańskie pierdololo, w składzie kapeli oprócz gitarzysty, basisty (chyba, nie pamiętam już - taki los basistów) i perkusisty był typ co dmuchał w fujarkę (bez skojarzeń) i laska ze skrzypcami.
Po pierwszym supporcie wystąpił drugi. Nonamen gra jakiś taki metal gotycko-progresywny. W składzie również mają laskę ze skrzypcami, i nie jest to jedyna kobieta w ich składzie, bo na wokalu mają całkiem fajnie wyglądającą blondynę. Chciała być chyba dowcipna, ale moim skromnym zdaniem troszkę jej nie wyszło. Ale że akurat lubię takie blondynki, to jestem w stanie przymknąć na to oko. Jedyny kawałek, który grali, a który zapamiętałem, to kower Metalliki ("Master of Puppets"). Ich własna twórczość w sumie niczym szczególnym się w mojej pamięci nie zapisała.
Gwiazda wieczoru reprezentowała sobą wyższy nieco poziom od supportów, zagrali sprawnie, zachowując bardzo dobry kontakt z publicznością, chociaż momentami wyglądało to trochę groteskowo. Mimo wszystko ich muzyka była dosyć monotonna, jednostajna (no ja wiem, że black metal, i że Norwegia, ale kto nie idzie naprzód, ten się cofa) i słyszałem wiele dużo lepszych kapel/projektów z tego gatunku.
Mimo wszystko imprezę uznałem za udaną, stosunek ceny do jakości był zdecydowanie dobry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.