niedziela, 28 lipca 2013

Odpryski XV // Pre-opowieści dziwnej treści -1

1) W Krk w '16 będą Światowe Dni Młodzieży. Do miasta zjadą się hordy frustratów, ludzi znerwicowanych i z problemami z osobowością, fanatyków religijnych, nieprzebitych oazówek, wyluzowanych yeah-katoli, ludzi nawiedzanych przez koszmarne wizje szaf z embrionami, i całej wszelkiej możliwej pozostałej, szalonej, kościółkowej ferajny. A, no i papież Franciszek też się zapewne pojawi. A że miasto nie ma odpowiedniej infrastruktury do zorganizowania czegoś takiego (chyba, że stadion Wisły się w końcu przyda do czegoś - ba, może nawet się zawali z wszystkim uczestnikami na pokładzie) to inna sprawa, nad którą chyba jeszcze nikt z cieszących się się nie pochylił. Ciekawi mnie też, kto za to zapłaci.

2) Kilku moich bliskich znajomych, deklarujących przywiązanie do wiary katolickiej i wartości jakie ona z sobą niesie, w gruncie rzeczy tak naprawdę, mimo nieraz radykalnie manifestowanego przywiązania do tego czy owego w katolicyzmie, jest zwyczajnymi satanistami szarej codzienności, zresztą podobnie jak i ja, agnostyk. Takie luźne spostrzeżenie.

3) Jeśli się dobrze poszuka, to w Krk można znaleźć rozmaite fast-foody. Co prawda staram się unikać tego typu żarcia, bo człowiek albo się truje plastikiem i chemią, albo nadgniłym, starym mięsem niewiadomego pochodzenia, ale są sytuacje, gdy nie ma innego wyjścia. Np. w przerwie w czasie posiadówy przy piwie.
W czasie jednego z takich późnonocnych questów, razem z jednym znajomym trafiliśmy do grill baru, stojącego nieopodal jednej z głównych dróg miasta, tyle, że w nieco odległej od centrum części. Zastanawialiśmy się czy tam zostać, gdyż klientela i obsługa wyglądała na stereotypowych potencjalnych wyborców Ruchu Narodowego (czyli były to takie karki osiedlowe + kilka plastikowych panienek), ale było po 23.00, padał deszcz, byliśmy głodni i w sumie nie mięliśmy nic do stracenia (prócz kajdan).
Spojrzałem na listę żarcia, jakie można było tam dostać, i zadziwiłem się nieco. Kiełbasy, kaszanki, gyros, kotlety. Swojsko. Zapytałem się gościa przypatrującego się mi od kilku chwil, jak duży jest schabowy. Odpowiedział mi, że jest jedenasta w nocy i on ma wyjebane na to, jak duże jest to mięso, że to po prostu kotlet, i żebym kupił - jak nie posmakuje, to już tam nie wrócę. Siła tych argumentów zadecydowała, że skusiłem się na schabowego, który to zresztą schabowy podany był niczym kebab - ot, kotlet wsadzony w bułkę i sałatkę, polany sosem, itd. Plus za pomysł, rzadko spotykany.
Posiłek był nawet niezły. Co prawda, już po zjedzeniu czuć było posmak starego tłuszczu, no ale tak już po prostu jest. Ja byłem całkiem zadowolony, w przeciwieństwie do mojego towarzysza nocnej wędrówki w poszukiwaniu jedzenia, któremu zrobiło się niedobrze, i który nie dojadł swojego schabokebaba. Ech, te krakowskie burżuje.

4) Są doświadczenia, które dostarczają krótkich lecz bardzo mocnych i intensywnych doznań, które nagle wrzucają uczestnika w kalejdoskop wrażeń. Doświadczenia takie najlepiej smakują we dwoje. Życie pulsuje w żyłach, życie dudni w oszalałym, walącym jak młot o kowadło sercu, zdawałoby się, tuż pod spoconą skórą. I pulsujące życie, jak tylko może pulsować, drgać, rozrywać umysł, ciało, ducha. Żąda, by iść naprzód, by zdobywać niezdobyte, by przeć aż do zatracenia się w pędzie. Nie ma doświadczenia, którego bym żałował, nie ma przeżycia, w które nie można by wgryźć się najmocniej jak się da i smakować je, gryz za gryzem, aż ciepło rozleje się po podniebieniu. Nie ma bólu, który nie niósłby ze sobą obietnicy uwolnienia, nie ma przyjemności, która nie miałaby słonego posmaku wyrzeczeń. Wszystko istnieje po to, by czerpać, by zabierać, by dostawać, by dawać i rozumieć. By poznawać i interpretować. By żyć. Świat jest sumą ewentualności, świat jest piękny, życie jest cudem, nawet doprawione zmęczeniem, nawet doprawione upojeniem, zatraceniem, smakiem potu, krwi z przygryzionych warg, oblanego spermą parującego, drgającego, wierzgającego w orgazmicznych spazmach jej ciała; życie, czyn, przewartościowanie - to wartości same dla siebie, wiązki w świadomym Ja, stanowiące o tym, kim jesteśmy Tu i Teraz.
Grzech, czyli świadome wystąpienie przeciwko idiotycznym tabu, nie smakuje tak dobrze, gdy po prostu jest grzechem; trzeba go wzmocnić, trzeba wznieść się ponad to, co społecznie akceptowana wyobraźnia może sobie wyobrazić. Ot, tak po prostu, dla własnej satysfakcji. Im bardziej graniczne doświadczenie, za którym rozciąga się Nieznane, obietnica przygody, jedynej przygody, jaka dziś pozostała dostępna - tym lepiej.

4 komentarze:

  1. Ad. 1. "Ciekawi mnie też, kto za to zapłaci." Podatnicy, czyli bynajmniej Ty XD (no dobra, bulisz VAT, jeśli coś z VAtu pójdzie na papieża...)

    "2) Kilku moich bliskich znajomych, deklarujących przywiązanie do wiary katolickiej i wartości jakie ona z sobą niesie, w gruncie rzeczy tak naprawdę, mimo nieraz radykalnie manifestowanego przywiązania do tego czy owego w katolicyzmie, jest zwyczajnymi satanistami szarej codzienności, zresztą podobnie jak i ja, agnostyk. Takie luźne spostrzeżenie."
    To przykre, ale prawdziwe. Każdy ma swoje słabe punkty, pytanie ile, pytanie co z nimi dalej robi. Pytanie też, czy lepiej wisieć nad przepaścią i trzymać się jej skraju (a nuż będzie przypływ sił) czy puścić i lecieć, bo "naturalniej". W obu sytuacjach grozi przepaść, ale w jednej nie pochłonęła całkowicie. Ińsza ińszość, że są przypadki gdy ktoś wyskakuje z przepaści, chociaż tam totalnie spadł i się poharatal. I jest od razu świetszy od innych. Katolicyzm jest bardziej skomplikowany niż się na pierwszy rzut oka wydaje - nawet jak się coś osiągnie, to jak w grze, pojawiają się nowe poziomy (tj. cały czas tam były, ale się nie zauważało). Są święci przy których jako-tacy katolicy są nadal prawie jak sataniści, a co dopiero mówić o reszcie. Liczy się praca nad sobą, dany etap życia...są letniacy co lecą w dół, są tacy, co się zapalają i leca w górę. A Panu Bogu mogą podobać się jeszcze inni...tak, nie należy zapominać o roli Pana Boga, a łatwo, i w takim podejściu też łatwo o niezamierzony satanizm.

    Ad. 3 Słaby kolega XD

    Ad. 4 Filozofia "życia", fuj XD
    "Grzech, czyli świadome wystąpienie przeciwko idiotycznym tabu, nie smakuje tak dobrze, gdy po prostu jest grzechem; trzeba go wzmocnić, trzeba wznieść się ponad to, co społecznie akceptowana wyobraźnia może sobie wyobrazić. " no mnie się nasuwa jedna dewiacja spełniająca tę normę i nadal gorsząca społeczeństwo, ale czy naprawdę chciałbyś pójść tę drogą? XD
    Swoją drogą, to nie jest definicja grzechu :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Punkt 4 - piękny wstęp do jakiejś książki :) Urzekło mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie gdzieś to wykorzystam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.