niedziela, 13 lipca 2014

Kir Bułyczow "Utwory wybrane 3. Osada"




Wydawnictwo "Współpraca", W-wa 1989, tłum. Tadeusz Gosk.
Trzeci tom utworów wybranych Bułyczowa. O dwóch poprzednich już pisałem - w 2012 i 2011 roku. Z perspektywy czasu przyznać muszę, że tamte notki nie nadają się do niczego. Zarówno pod względem formy, jak i pod względem treści. Cóż, człowiek doskonali warsztat z każdym kolejnym namazanym słowem.
Tak prawdę powiedziawszy, to o fragmencie Osady też już tu było. Obszerną część książki, noszącą tytuł Przełęcz, dawno, dawno temu wydała w zeszytowej formie Nowa Fantastyka. Czytałem ten fragment już wiele lat temu, zrobił na mnie wielkie wrażenie.
~~ Nadal nie wiem, czemu w Polsce Bułyczow drukowany był raz jako Kirył a raz jako Kir. Jeśli ktoś wie i może mi zdradzić tę mroczną tajemnicę to byłbym niezmiernie rad. ~~
Osada opowiada o losach małej ludzkiej społeczności na odległej planecie. Społeczności nielicznych rozbitków, zmuszonych do opuszczenia wraku statku kosmicznego ze względu na skażenie. Musieli stawić czoła ciężkiemu klimatowi oraz groźnej faunie i florze. Mozolnie wznieśli niewielką osadę wiele kilometrów dalej od miejsca rozbicia się statku, w prymitywnych warunkach zbudowali namiastkę cywilizacji. Ziemskie nazwy roślin i zwierząt nadawali napotykanemu na swojej drodze życiu. Metodą prób i błędów nauczyli się rozpoznawać rośliny jadalne od trujących, zwierzęta możliwe do oswojenia od niebezpiecznych drapieżników.
Kolejne pokolenie nie pamiętało już ani statku, ani tym bardziej Ziemi. Ich światem stała się planeta, którą znali od urodzenia i na której czuli się pewniej od swoich rodziców. Niektórzy zaczęli powątpiewać w możliwość ratunku i powrotu do Układu Słonecznego. Stara ziemska wiedza, przekazywana przez pierwsze pokolenie osady, zaczęła tracić na znaczeniu. Zwyczajne ludzkie namiętności, marzenia i dążenia, pierwsze miłości i szukanie swojego miejsca w życiu - konflikt starego i młodego pokolenia oraz okres burzliwego dorastania młodzieży wyglądał pod obcymi gwiazdami tak samo jak na Ziemi.
Po latach postanowiono podjąć wyprawę do obrastającego legendami wraku statku. Wyprawa skończyła się częściowym sukcesem, rozbudziła wyobraźnię niektórych sceptyków, przywróciła nadzieję na możliwość opuszczenia planety.
Czas mijał. Jeden z młodych członków społeczności, zainspirowany ziemską historią, postanawia skonstruować balon, by dzięki temu móc szybciej dotrzeć do statku (kolejna ekspedycja miała spróbować naprawić urządzenia do kosmicznej komunikacji) i lepiej poznać otaczający osadę nieznany świat. Projekt został zrealizowany nakładem pracy całej społeczności. W czasie jednego z lotów zauważono coś, co było jednoznacznym dowodem na obecność na planecie innych ludzi...
Bułyczow pisał niezwykle melancholijnie. Jego twórczość jest przesiąknięta mieszaniną smutku, nadziei i jakimś nieuchwytnym pogodzeniem się ze światem. Nawet jeśli na drodze jego bohaterów stają przeszkody - wydawałoby się - nie do pokonania, z nieco naiwną dobrodusznością wszystko kończy się dobrze. Nie inaczej jest i tym razem. Mimo licznych problemów i osobistych konfliktów wśród załogi naukowej ekspedycji na nieznaną planetę, ostatecznie udaje im się nawiązać kontakt z osadą rozbitków. Heroiczny wysiłek przyniósł rezultaty.
Co ciekawe, nie jest to pierwsza książka autora w której nadzieja na odwrócenie złego losu, na coś w rodzaju zeświecczonego zbawienia od niedostatków cywilizacyjnych i problemów społecznych spełnia się dzięki interwencji bardziej zaawansowanych technologicznie i kierujących się przy tym rozumnym humanizmem przybyszy z kosmosu, z zewnątrz, skądinąd; także ze strony wyżej i bardziej rozwiniętej gałęzi ludzkości. Było tak w chociażby w Mieście na górze oraz kilku opowiadaniach guslarskich. Trudno stwierdzić, na ile było to wynikiem kontekstu historycznego a na ile rzeczywistej wiary i poglądów autora, zresztą nierozerwalnie sprzęgniętych ze społecznymi i politycznymi uwarunkowaniami, w ramach których kształtował się jego światopogląd.
Znając fragment Osady (i nie wiedząc o tym, że jest to fragment większej całości) obawiałem się nieco, jak wypadnie kompletna książka, tym bardziej, że Przełęcz wyglądała mi na utwór skończony i o zamkniętym zakończeniu. Nie zawiodłem się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.