sobota, 11 października 2014

Odpryski XLII

1) Ukończyłem studia (w lipcu), znalazłem robotę (w październiku - szukałem od września). Nie dzwonię do przypadkowych babć i nie oferuję im cudów-niewidów, nie wydaję reszty ani nie przygotowuję hamburgerów. Dało się? Dało. Wystarczyło trochę samozaparcia.
Ok, życzliwa znajoma osoba, która poleciła moje CV, przydała się bardziej niż samozaparcie.
Takie czasy. Zamiast obrażać się na świat, że nie pasuje do wyobrażeń, czasem warto popłynąć z prądem, z życia warto coś mieć dla siebie. Otaczają nas symulakry, jedyne, co się liczy, przynajmniej dla mnie, to zachować własną substancję. Za pomocą cynicznego i utylitarnego podejścia do szeregu perspektyw i możliwości. Świadoma jednostka swobodnie płynie z prądem, zawsze gotowa do zniknięcia i wypłynięcia gdzieś indziej, gdzie uzna za stosowne. Gdyby nie to, że ego jest czymś, co bywa przezwyciężane, to napisałbym, że trochę egoizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Gdy zaś na rozmowie kwalifikacyjnej, po części merytorycznej, padły pytania o postaci z Fallouta 2 oraz bóstwa z mitologii Cthulhu, wiedziałem, że będzie dobrze.
A że nie pracuje w zawodzie?
To dobrze. Aż tak cyniczny nie jestem, żeby pakować się w cokolwiek związanego z polityką. Zresztą, polityka to puste pojęcie, implodowała. Współcześnie to tylko showbiznes. Rozpaczliwe poszukiwanie punktów odniesienia za pomocą których można by zauważyć różnicę i przywrócić elementarny podział przyjaciel-nieprzyjaciel kończy się albo groteską, albo wyrwaną z kontekstu miejsca i czasu rekonstrukcją..
Poza tym think-tank propagujący rozbicie ego, przewartościowanie wszystkich wartości, spojrzenie w otchłań i odnalezienie się w niej, po czym poskładanie się do kupy na nowo, uzyskanie samoświadomości - zdanie sobie sprawy z wielkiego kłamstwa, jakim jest "Ja" (czyli plątanina instynktów, atawistyczna zwierzęcość z narzuconym ogromnym bagażem kulturowym oraz wszelkimi możliwymi innymi uwarunkowaniami) i wszystkie społeczno-kulturowe konsekwencje tego "Ja" - miałby małe szanse na zarejestrowanie. No i wątpię, by w czasie działalności w czymś takim hajs się zgadzał.

2) Tak czy inaczej, aktualnie muszę przestawić zegar biologiczny na inny, uporządkowany tryb życia. Nagle czas jako taki uzyskał nową wartość. Czas i możliwości jego wykorzystania.

3) Jeszcze niedawno chciałem iść na doktorat. Ale się rozmyśliłem. Etatów na uczelni nie ma i nie będzie przez lata, stosunek nakładu pracy do gratyfikacji za nią jest niekorzystny. Są tańsze hobby, a zajmować się jakimiś przeintelektualizowanymi świrami mogę sam dla siebie we własnym zakresie w wolnych chwilach. Nie mam poczucia misji.

4) Mam przeczucie, że dotychczasowa forma bloga wyczerpuje się. Zaczyna mi być szkoda czasu na pisanie o książkach tak, jak robiłem to do tej pory, zwłaszcza, że przy pracy 8 godzin dziennie 5 dni w tygodniu czasem trzeba racjonalnie dysponować. Pewnie i posty w dotychczasowym stylu się będą sporadycznie pojawiać, gdybym trafił na coś, co kopnęło by mnie w mózg, generalnie jednak wprowadzę uproszczoną, krótszą formę i posty zbiorcze. Poza własna twórczość mi zarasta chwastami. A kłębią mi się szalone pomysły.

5) Za tydzień KFASON. Widziałem wczesne wersje planu - dużo znanych w horrorowej niszy ekologicznej nazwisk, ciekawe zapowiadające się prelekcje (lub przynajmniej ich tytuły), kilka dodatkowych atrakcji no i gala przyznania nagrody im. Grabińskiego. Nie głosowałem w tym głosowaniu co było dostępne dla wszystkich zainteresowanych, bo z nominowanych pozycji znałem tylko jedno opowiadanie, nie miałem więc porównania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.