niedziela, 11 września 2011

Andre Norton "Gwiezdne Bezdroża"

Hah, nie wiedziałem nawet, że Andre Norton ma w swoim dorobku również i space opery. Dziwne podwójnie, gdyż nie ma w tej książce wątków charakterystycznych dla autorki (czyli czegoś w mniejszym lub większym stopniu feministycznego i/lub przekonania, że człowiek może jednak być dobry z natury). Tak czy siak, książka, drugi tom nieznanego mi cyklu (całe szczęście, pierwsze strony to wspomnienia bohatera, gdzie jest streszczone mniej-więcej co działo się w poprzednim tomie, cyklu nieskończonego [opieram teraz swoją wiedzę na polskiej wikipedii, spójrzcie zresztą sami, jak płodną była twórczynią, mimo tego, że sporo ostatnich książek napisała ze wsparciem innych autorek]) nie odbiega znacząco od pozostałej twórczości autorki, stojąc na przyzwoitym poziomie. Ogólnie to mało wiem na temat autorki, znanej mi de facto tylko z kilku luźnych książek i cyklu o Świecie Czarownic, tak czy siak przechodząc do treści książki, opowiada ona o przygodach kupca, rzuconego w wir kosmicznych przygód, intrygę związaną z tzw. Kamieniami Nicości, pozostałościami po pradawnym kosmicznym imperium. Samo działanie kamieni jest nieznane, a ich możliwości ocierają się o magię wręcz (kotka polizała kamień i w ten sposób poczęty został jeden z głównych bohaterów, mutant niewiadomej rasy posiadający ogromne zdolności telepatyczne). Rzecz jasna, intryga jest bardziej zawiła, gdyż głównego bohatera nie lubią dwie potężne grupy, trzęsące galaktyką - Patrol (coś w rodzaju galaktycznej policji) i Bractwo (międzygalaktyczna organizacja piratów, złodziei, itd.), bohater więc, zwerbowany przez niego pilot (który coś ukrywa, którego przeszłość jest nieznana, i któremu nie można zaufać) i koci mutant, a także pewien uratowany przez nich kosmita-archeolog muszą lawirować pomiędzy siłami, które bardzo łatwo mogą ich zniszczyć.
W książce dzieje się bardzo dużo, akcja płynie wartko, kolejne światy i ich mieszkańcy przedstawieni są wyjątkowo i przekonująco (jak na s-f), kolejne przygody bohaterów trzymają w napięciu. Jeśli chodzi zaś o ogólną poetykę całości, to przypomina nieco Star Wars, pod względem akcentu nie na s-f jako takie, tylko przygody w scenerii s-f + elementy bardziej przywodzące na myśl fantasy. Książka dobra, ale jednak trochę czytadło, co nie jest w cale jakimś dużym minusem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.