niedziela, 11 września 2011

Edmund Cooper "Po drugiej stronie nieba"

Druga książka (dosyć mała) tego autora, jaką miałem okazję przeczytać. Pod względem głównego przesłania nie różni się zbytnio od tej pierwszej (postęp technologiczny OK, jakieś smutne tradycje sprzed wieków, których nikt w sumie nie rozumie i nie stara się zrozumieć nie OK). Dziełko napisane na podobnym poziomie, całkiem wysokim, zadowalającym i miłym dla czytelnika.
Rzecz się dzieje na odległej planecie, nieco zbliżonej do Ziemi. Rozbija się tam statek kosmiczny, wysłany z Ziemi w celu zbadania różnych zakątków kosmosu (autor pozwala sobie na drobne uszczypliwości w stosunku do realiów politycznych świata, z którego pochodzi statek, in plus), katastrofę przeżyło tylko kilka osób, które zostają poddane odosobnieniu przez panującą tam cywilizację. Cywilizacja przypomina mi Inków lub jakiś innych Azteków, zarówno jeśli chodzi o klimat panujący w miejscu, gdzie żyją, jak i zwyczaje, obyczaje, mentalność - a zwłaszcza panującą teokrację, fatalizm, śmierć jak kromka chleba. Bohater jednak, walcząc ze swoimi słabościami, żyje z przysłaną przez władcę sakralną prostytutką, zdobywa zaufanie jednego z władców (władcy są zabijani cyklicznie), i rozpoczyna powolną zmianę mentalności ludu, wśród którego żyje, i z którym się zżywa. Niestety, to co dobre, nie trwa wiecznie - gdy zakłada szkołę dla tych młodych, którzy chcą zmienić chociaż nieco rzeczywistość wokół siebie, zaczynają się schody. A gdy postanawia wyruszyć w daleką drogą na pustkowie, w skute lodem góry, gdzie mieszka Bóg, schody zaczynają się wić coraz bardziej i bardziej.
Zakończenie jest jak z Danikena, ale mi to nie przeszkadzało. Ciekawa książka, można znaleźć na necie (jakieś chomiki, itp.) w pdf., więc polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.