Rzecz się dzieje na odległej planecie, nieco zbliżonej do Ziemi. Rozbija się tam statek kosmiczny, wysłany z Ziemi w celu zbadania różnych zakątków kosmosu (autor pozwala sobie na drobne uszczypliwości w stosunku do realiów politycznych świata, z którego pochodzi statek, in plus), katastrofę przeżyło tylko kilka osób, które zostają poddane odosobnieniu przez panującą tam cywilizację. Cywilizacja przypomina mi Inków lub jakiś innych Azteków, zarówno jeśli chodzi o klimat panujący w miejscu, gdzie żyją, jak i zwyczaje, obyczaje, mentalność - a zwłaszcza panującą teokrację, fatalizm, śmierć jak kromka chleba. Bohater jednak, walcząc ze swoimi słabościami, żyje z przysłaną przez władcę sakralną prostytutką, zdobywa zaufanie jednego z władców (władcy są zabijani cyklicznie), i rozpoczyna powolną zmianę mentalności ludu, wśród którego żyje, i z którym się zżywa. Niestety, to co dobre, nie trwa wiecznie - gdy zakłada szkołę dla tych młodych, którzy chcą zmienić chociaż nieco rzeczywistość wokół siebie, zaczynają się schody. A gdy postanawia wyruszyć w daleką drogą na pustkowie, w skute lodem góry, gdzie mieszka Bóg, schody zaczynają się wić coraz bardziej i bardziej.
Zakończenie jest jak z Danikena, ale mi to nie przeszkadzało. Ciekawa książka, można znaleźć na necie (jakieś chomiki, itp.) w pdf., więc polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.