wtorek, 15 listopada 2011

"Pieśni Umierającej Ziemi"

Twórczość Jacka Vance'a wywarła wpływ na wielu różnych twórców. W tym, jak się okazuje, na ścisłą śmietankę braminów współczesnej fantastyki, takie tuzy jak Martin, Gaiman, Resnick, troje Williamsów, Lee, Moon, gdyż to właśnie ci twórcy, i kilku innych (a wstęp napisał Dean Koontz), stworzyli ten oto zbiór opowiadań - tribute to Jack Vance i jego świata Umierającej Ziemi.
O Vance'ie (kuhwa nie cierpię angielskiej gramatyki) już tu pisałem kiedyś gdzieś - dwa pierwsze tomy cyklu wydane u nas - jako jedna książka - jakoś niedawno (niedawno - po 2000 roku) przez fenomenalne a niedoceniane medialnie wydawnictwo Solaris. Ta antologia również została wydana przez Solaris, wydawnictwo stanęło na głowie wręcz jeśli chodzi o szatę graficzną - eleganckie obramowania stron, dobry papier, przykuwająca wzrok okładka, wreszcie dużo stron (koło 600) i spory format, większy niż standardowa książka - aż się chce czytać.
Każde opowiadanie poprzedzone jest krótką notką o autorze a zakończone jest notką samego autora, dlaczego akurat Vance. Wszystko jest przejrzyste i uporządkowane.
Opowiadania na poziomie wysokim - w końcu same nazwiska to sugerują, państwo pisarstwo przyłożyło się mocno do oddania tego literackiego hołdu Vance'owi. Zasugerowałbym, że niektóre utwory są lepsze od oryginalnych utworów Vance'a (a w każdym razie od tych, które znam z Umierającej Ziemi/Oczu Nadświata). Autorzy dosyć brutalnie obchodzą się z postaciami Vance'a, swobodnie nimi kierując i dopowiadając ich losy. Niektóre spojrzenia na pewne postacie (np. zrobienie z Cugela postaci jednoznacznie i absolutnie złej) niezbyt przypadły mi do gustu, jednak muszę przyznać iż całość wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dla fanów podgatunku nazwanego - nomen omen - dying earth - lub też szeroko pojętej postapokalipsy - ta antologia nie może być obojętna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.