poniedziałek, 23 lipca 2012

Harry Harrison "Przestrzeni! Przestrzeni!"

No nareszcie dotarłem do tej książki. W końcu się udało. Co najzabawniejsze, leżała sobie spokojnie w osiedlowej bibliotece. Zaprawdę powiadam Wam, nie znacie pereł wrzuconych w wieprze w osiedlowych bibliotekach.
Książka ta namieszała ponoć mocno. Dostała jakieś tam nagrody, powszechnie uważa się nią za najważniejszą w dorobku autora, na jej bazie powstał film.
Właśnie, film. "Zielona pożywka" aka "Soylent Green". Nie powinni tłumaczyć tytułu na polski, bo to przecież nazwa własna. Oglądałem ten film już dawno temu i cóż poradzić mogę - niestety dopiero oglądając go, dowiedziałem się, że jest na bazie książki.
I wiecie co? Spokojnie film możecie obejrzeć zanim znajdziecie gdzieś książkę. Czemu? Bo w filmie z książki pozostali tylko bohaterowie ci sami, i część wydarzeń, wraz z kulminacyjnym morderstwem. Cała reszta fabuły jest diametralnie inna. W książce w ogóle nie ma ani słowa o korporacji Soylent i jej produktach żywnościowych.
Książka porusza temat przeludnienia. Nowy Jork przed rokiem 2000 (książka kończy się Sylwestrem) ma tyle ludności, co spore europejskie państwo w rzeczywistości. Miasta są przeludnione do tego stopnia, że zamieszkałe są nawet porzucone samochody na parkingach i setki statków zacumowanych w starych portach. Wody bieżącej nie ma, prądu ani czegokolwiek w sumie też nie, trafia się sporadycznie. Ludzie jedzą suchary, jakieś papki lub polują na szczury. Oczywiście, są prócz tego elity biznesowe powiązane z polityką, które żyją - w porównaniu do reszty ludności - jak królowie. Miasta mają swoje problemy również z prowincją - bojówki rolników wysadzają w powietrze akwedukty, napadają na transporty żywności, itp.
Autor w książce tej, co najbardziej chyba kontrowersyjne, woła o kontrolę urodzin. Republikanie musieli mieć potężny ból głowy, jak książka się ukazała. Tak czy siak, po jej przeczytaniu różne konserwy powinny przemyśleć swój stosunek do antykoncepcji, ba, do aborcji jako takiej. Trochę to trąci neomaltuzjanizmem wręcz, ale autor nie snuje wizji państwowych, przymusowych ośrodków aborcyjno-eugenicznych.
Mówiąc szczerze, wolałem osobiście fabułę z filmu niż oryginalną z książki. Ale książkę tak czy siak polecam gorąco, przejmująca wizja świata pokazana równie przejmująco, wyraziste postacie, bardzo ludzkie, mające swoje poglądy, kłócące się, kochające i przeżywające trudności, zderzające się z palącą niemożnością zmiany swego otoczenia, to wszystko czyni wizję autora bardzo autentyczną, chociaż na chwilę obecną raczej odsuniętą gdzieś ew. w przyszłość, a w każdym razie zepchniętą gdzieś na dalszy tor strachów ludzkości, dopóki w praktycznie każdym kiosku będą dostępne prezerwatywy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.