niedziela, 28 lipca 2013

Ernst Jünger "Niebezpieczne spotkanie"

Jak co uważniejsi czytelnicy tego smętnego blogsqa zauważyli jakiś czas temu, bardzo sobie cenię twórczość Jüngera. Twórczość Ernsta to bezdenna otchłań motywów, koncepcji i postaw, szalenie inspirujących (te późne) lub szalenie intrygujących w sensie poznawczym.
Gdy Ernst miał 90 lat, napisał kryminał. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie wykorzystał konwencji kryminału do snucia rozważań charakterystycznych dla siebie.
Rzecz się dzieje w dekadenckim Paryżu. Główny bohater, młody arystokrata, to postać z innej bajki, żywcem wyjęty ze średniowiecza lub romantyzmu nie potrafi się odnaleźć w cynicznym i nihilistycznym świecie. 
Bowiem, jak to już u Ernsta bywa, główny bohater to rozbitek wzdychający za czymś innym, co już przeminęło. Arystokracja jaka otacza go to dekadenci, nihiliści, wreszcie parweniusze nie czujący czym arystokracja była wcześniej. Rzecz jasna Ernst sam nie dopuszcza do siebie myśli, że przodkowie arystokracji nad której upadkiem tak bardzo boleje byli taką samą tłuszczą, która wtargnęła na salony poprzedniej arystokracji, jak ci, którzy w 1889 roku wtargnęli na salony francuskie. Ernst wzdycha, że ginie etos rycerski czy tam dżentelmeński, poczucie honoru odchodzi w zapomnienie, tak samo jak i postawa heroiczna i w ogóle wszystko się chrzani.
Główny bohater, cipa do sześcianu, typ marzący o nadobnych dziewicach do uratowania i smokach do pokonania, wrażliwy odludek żyjący w świecie własnych wyobrażeń, pada ofiarą cynicznego dandysa, który dla zabawy umawia go na spotkanie z pewną damą, która słynie z tego, że daje każdemu jak leci i że ma niezwykle krewkiego męża.
W czasie schadzki dochodzi jednak do morderstwa. Śledztwo prowadzi żyd polskiego pochodzenia, kolejny typ bohatera jungerowskiego, nie zgadzającego się ze światem i będący jednocześnie w tymże świecie, lecz także - a może przede wszystkim - poza nim.
Dobra książka, Ernst nigdy nie zszedł poniżej pewnego poziomu, może i sporo tu naiwnego sentymentalizmu, że świat nie jest taki, jaki był kiedyś, ale i tak jest to całkiem niezłe.

2 komentarze:

  1. O, od tego tekstu możnaby zacząć znajomość z tym dziadkiem z Wehrmachtu XD

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.