Grzebię sobie w najlepsze w książkach u Jarka na stoisku, patrzę, książeczka mała wydana przez Phantom Press (przyciągnęło uwagę) z dziwnym czymś na okładce (jeszcze bardziej przyciągnęło uwagę), a potem spojrzałem na cenę, no i kupiłem.
Bo kto by nie kupił horroru o grzybach mordujących ludzi? Chyba tylko ktoś bez wyobraźni. :-P
Ok, dopiero po paru stronach dotarło do mnie, że nie mam do czynienia z zupełną pulpą, tylko czymś ciut bardziej ambitnym.
Pewna pani doktor przeprowadzała eksperymenty na grzybach - chciała rozwiązać problem głodu na świecie, grzebiąc w enzymach wzrostu.
Coś jednak poszło bardzo nie tak. Enzym wydostaje się poza laboratorium i rozprzestrzenia się po całej Anglii (rzecz się bowiem dzieje na Wyspach Brytyjskich). Oddziałuje na dowolne grzyby rosnące sobie wszędzie dookoła ludzkiego środowiska w ilościach hurtowych, z czego na co dzień nawet nie zdajemy sobie sprawy.
Niektóre grzyby po prostu zabijają swoich nosicieli, inne pasożytują na nich, wpływając też na ich sposób postrzegania świata, za to wszystkie rozrastają się do gargantuicznych rozmiarów. Wkrótce cały Londyn zmienia się w królestwo grzybów i pleśni.
W walce z epidemią rząd Margaret Thatcher (której autor nie lubi - słusznie - i daje temu wyraz) decyduje się na wprowadzenie ścisłej kwarantanny - Londyn zostaje de facto odcięty od reszty kraju. Pojedyncze ogniska epidemii wybuchają i w reszcie kraju. Sytuacja międzynarodowa zaostrza się. Francja domaga się zgody od ONZu na użycie broni nuklearnej przeciwko Wielkiej Brytanii, francuska marynarka wojenna zatapia cokolwiek, co usiłuje podpłynąć do kontynentu.
Na dodatek część jednostek wojskowych w "kordonie sanitarnym" buntuje się, a część zostaje "przejęta" przez grzyba.
Ostatnią szansą na zapobieżenie zagładzie jest zespół trojga przypadkowych bohaterów - byłego męża babki, która pracowała nad grzybami i od której się to wszystko zaczęło - również naukowca, który jednak porzucił karierę naukową i zajął się pisaniem thrillerów; uwielbiającego strzelać do tłumów sierżanta, wielokrotnie przedtem karanego za niesubordynację; tajemniczej pani doktor z RPA, pracującej nad szczepionką przeciwko grzybom. Ta trójka ma dostać się do opanowanego przez grzyby Londynu, dostać się do laboratorium skąd wydostał się enzym, odnaleźć panią doktor odpowiedzialną za to wszystko lub jej notatki, ewentualnie jakiekolwiek materiały, które pozwoliłby na zrozumienie, co właściwie się stało i jak to odwrócić.
Autor nie daje prztyczka w nos tylko Margaret T., dostaje się też członkom niszowej, marksistowskiej sekty. Autor najwyraźniej zna realia panujące w takich grupkach i świetnie je parodiuje, sprowadzając do absurdu.
Autor przedstawia też parę lesbijską - jak na tamte czasy to jednak było to coś.
Sama wizja apokalipsy spowodowanej przez grzyby jest czymś świeżym. Autor sięga do stylistyki body horroru opisując ludzi porośniętych grzybem, zabijanych przez niego lub uczynionych nosicielami. Trochę mi się kojarzyło ze smardzami z "Cieplarni" Aldissa, ale to było skojarzenie zupełnie na wyrost.
Mimo tego, że to czytadło, to jednak czytadło z wyższej półki niż np. taki Guy N. Smith, przy całej mojej sympatii do niego, muszę to stwierdzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.