poniedziałek, 5 września 2011

Rafał Ziemkiewicz "Władca szczurów"

Hoh, z tym małym i sympatycznym tomikiem opowiadań (debiut autora) miałem nielichy problem. Bardzo zdziwił mnie bowiem fakt, że autor, piszący takie rzeczy, nie został ostatecznie jakimś undergroundowym anty-NWO anarchistą tylko mainstreamowym, endekizującym liberałem. Niezwykłe są ludzkie drogi (chociaż w sumie powinienem wiedzieć o tym z autopsji). Tak czy siak, w tych szorstkich i szczerych opowiadaniach, które każde jest manifestem antyrządowym i/kub antywojennym i kroniką zdradzonych nadziei, marzeń, itp. tkwi diametralnie inna osobowość autora, niż chociażby w - phew- Zgredzie. Łatwo mi w sumie mówić, ciekawe co sam będę mówił i myślał, jak będę w wieku autora.
Mamy tu kilka opowiadań, uporządkowanych chronologicznie. Scenografia science-fiction w sumie jest tylko scenografią do snucia wizji świata niczym z Prison Planet/Infowars czy gdzie tam teraz Alex Jones siedzi. Jeszcze dziwniej, że autor wydał to jeszcze za komuny (w 1987; Biblioteka Fantastyki Science Fiction, Alfa), chociaż jedno z opowiadań przypomina losy TW Bolka, tyle, że w odległym kosmosie i przy znacznie bardziej tragicznej historii głównego bohatera. Inne opowiadania to odbrązawianie pomników dawnych bohaterów, świat skorumpowanej władzy i nawróconego na opozycję siepacza, wojsko przeprowadzające eksperymenty na żołnierzach, fasadowość rzekomo wielkich rewolucji, potęga skundlenia nad ideałami... Aż ciarki przechodzą po plecach w czasie czytania. Zero optymizmu, a część opowiadań kończy się po prostu źle. Warto przeczytać, jeśli ktoś to gdzieś dorwie, mimo surowości stylu i techniki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(opisywałem tutaj pierwsze wydanie, nie reedycję popełnioną przez Fabrykę Słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.