środa, 16 listopada 2011

Stefan Wul "Remedium"

Stefan Wul to pseudonim pewnego pisarza francuskiego, poczciwego jakiegoś człeka, a poczciwego dlatego, że książka wydana została za czasów PRLu, ciekawa sprawa że drukowano wtedy nie tylko pisarzy z bloku wschodniego, ale nawet jakiś kapitaluch i imperialista ze zgniłego zachodu się trafił.
No ale nic to, sama książka zaczyna się i trwa przez praktycznie cały czas trwania fabuły jako bardzo przyjemne przygodowe s-f, o kosmicznym agencie i jego niesamowitych perypetiach na planecie Szmaragd, gdzie pokonana niegdyś rasa cepodów zaczyna podnosić głowę. Gdy znika pewna wrażliwa i romantyczna poetka, dodatkowo wzmaga to upór bohatera do rozwiązania zagadki znikających ludzi.
Akcja płynie wartko, nie można się nudzić, aż wnet pod koniec książki wszystko się nagle gmatwa. Po czym okazuje się, że... cóż, taki trochę matrix, ale w bardzo przyziemnej wersji. Niemniej dosyć refleksyjne. Bardzo refleksyjne. Zaskakujące, autentycznie zaskakujące jest to zakończenie.
Jak ktoś gdzieś znajdzie to warto poczytać, chociaż w sumie to jest tylko lub aż s-f czytadło z niebanalnym i zaskakującym zakończeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.