piątek, 10 lutego 2012

Wiedźmin po latach

Ostatni raz zbiory opowiadań i cykl czytałem gdzieś w czasach gdy byłem w liceum, i to na początku liceum. Po raz pierwszy sagę przeczytałem zaś będąc w gimnazjum, i było to dla mnie objawienie. Nie czytałem wtedy zbyt dużo fantasy ani s-f, a jak nawet, to jakieś heroiczno-wysokie tolkienizmy i samego Tolkiena, nudne i sztampowe niczym postacie chaotyczne złe i praworządne dobre z systemu AD&D. Sapkowski pokazał mi, że fantasy może być bez patosu, że fantasy może poruszać ważne i ważkie problemy, że może twórczo interpretować mity, jak i twórczo sięgać do historii, ekonomii, nauk społecznych i politycznych. Że zło i dobro to pojęcia dosyć względne. Że świat nie jest biało-czarny, lecz skąpany jest w milionach odcieni szarości, że mało kto jest dobry dla samego dobra lub zły dla samego zła.
Mimo tych dosyć ogólnych powyższych sformułowań, w czasach, gdy sagę i przyległości czytałem te pierwsze 4-5 razy, głównie zwracałem uwagę na użyte środki stylistyczne, na kreatywność autora w world-buildingu, na wspaniale napisane dialogi, głębię, szczegółowość i "ciałokrwistość" przedstawionych postaci, na rubaszny humor przeplatający się ze śmiertelną powagą. Było to moje pierwsze fantasy o para-średniowiecznym settingu, w którym ludzie byli ludźmi, mięli swoje marzenia, tęsknoty, fobie, problemy, gdzie byli ludzcy, gdzie kierowali się emocjami, często wbrew logice, gdzie nie dało się jednoznacznie stwierdzić, kto jest zły a kto dobry (powtarzam się, wiem), gdzie wreszcie autor pokazał całość złożonych procesów politycznych i ekonomicznych zachodzących w społeczeństwie i państwie. Jednak dopiero teraz otworzyła się przede mną pełnia tego, co właściwie Sapkowski zawarł w swoim arcydziele. Chociaż i tak pogubiłem się, kto jest kto i z czym jest związany, zwłaszcza w "Wieży Jaskółki" i "Pani Jeziora", gdzie nagromadzenie nazwisk i funkcji osiąga swoje apogeum. W każdym razie dopiero teraz dotarła do mnie waga przekazu, dopiero teraz w pełni zrozumiałem całość tej fascynującej epopei o akceptacji dla samego siebie, o szukaniu swojego miejsca w życiu, o poświęceniu dla drugiego człowieka. Dopiero teraz wyłapałem wszystkie chyba "smaczki" historyczno-polityczne i kulturowe, nawiązania autora do postaci z wcześniejszych opowiadań, ba, umiejętne wplecenie ich do akcji książek późniejszych, dopiero teraz dotarł do mnie ogrom pracy jaką autor wykonał, i jej kompleksowość.
Dodatkiem do dwóch zbiorów opowiadań (w którymś z nowych wydań może ta liczba się zmieniła, nie wiem) i pięciu tomów Sagi jest opowiadanko (no, w sumie dwa) ze zbioru "Coś się kończy, coś zaczyna". Jedno przedstawia domniemanych rodziców Geralta, a drugie ma opinię alternatywnego zakończenia (dobre w każdym razie lepsze od oryginalnego) Sagi, czyli ślub Geralta i Yennefer, bynajmniej nie sztampowy i pełen zwrotów akcji [sam autor przestrzega, że to wcale nie są te same postacie, tylko podobne, i że na pisał to w sumie dla beki]. W sumie te dwa opowiadanka mogłyby być spokojnie dołączone do jakiegoś nowego wydania "Pani Jeziora", jako taki sympatyczny bonus. Sam bym sobie kupił jakieś nowsze wydania (np. takie), bo moje stare, pierwsze wydania już się nieco rozlatują, mocno zczytane, zaś jedno z nowszych jest zeszpecone grafikami z gry, co mi się zupełnie nie podoba, gdyż postacie te wyobrażałem sobie znacznie inaczej, a teraz (oraz po nieszczęsnym - bodajby czas zatarł pamięć o nim na wieki - filmie) odruchowo na dźwięk ich imion najpierw przychodzą mi na myśl ich wizerunki nie-książkowe.
O ile w międzyczasie poznałem fantasy dużo bardziej ambitne i mające znacznie bardziej poważny i przejmujący przekaz, to jednak do Wiedźmina wracać będę jeszcze nie raz i nie dwa, bo za każdym razem, mimo tego, że wiem co kiedy i jak się stanie, odkrywam tam coś nowego, coś, nad czym można - i trzeba - się zastanowić.
Sapkowski nie napisał już potem niczego tak dobrego. "Trylogia husycka" zapowiadała się dobrze, jednak ostatni tom bardzo mnie rozczarował. Wydana stosunkowo niedawno "Żmija" stała na wysokim poziomie, pozostawiła jednak mocny niedosyt. Dlatego też drżę nieco na wieść, jaka gruchnęła niedawno, że autor powraca do wiedźmińskiego uniwersum. Trzymam jednak kciuki za powodzenie tego, co autor zaplanował i co tworzy.

2 komentarze:

  1. Też czytałem w gimnazjum. Raz. Nie wracałem nigdy. Nie że się nie podobało, choć bo ja wiem czy takie zachwycające. Może teraz też odczytałbym na nowo, w końcu 13/14 latek zwraca uwagę na zupełnie inne rzeczy (ja np. pamiętam głównie problemy naprawdę młodej bohaterki co do dziewictwa i to, jak wiele razy próbowała je stracić i się nie udało, autor poświęcał temu naprawdę wiele uwagi).
    Ale póki odkrywam różnorakie Aldissy, Lemy, Zajdle, to szkoda czasu na Sapkowskiego. Te jego Geralty jakoś przy tym wszystkim...blade...(no, ale piszę z pamięci i to spoorej).
    Inna rzecz, że w ogóle wyorbitowałem z fantasy na rzecz sci-fi i innych społecznych fictionów, może odmieni mi się w drugą stronę.
    A póki co, smętnie wzdycham.

    OdpowiedzUsuń
  2. "pamiętam głównie problemy naprawdę młodej bohaterki co do dziewictwa i to, jak wiele razy próbowała je stracić i się nie udało, autor poświęcał temu naprawdę wiele uwagi"

    Wut? Chodzi Ci o Ciri? Jeśli tak, to żeś dowalił zupełnie. Przecież ona właśnie unikała mężczyzn, ba, miała epizod lesbijski nawet.
    Cóż, jak zwykle zwróciłeś uwagę na jakiś szczegół, którego i tak chyba nie zrozumiałeś. :P Jeśli nie o nią Ci chodzi, to nie mam pojęcia, skąd żeś to wziął.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.