poniedziałek, 12 grudnia 2011

"Niemoc"

Czyli antologia fantastyki (s-f) z NRD, wydana w Polsce dawno temu. Nazwisko żadnego z autorów nic mi nie powiedziało, i w sumie nie wiem nawet, czy jakieś zapamiętałem. Cóż my tu mamy? Wg. terminologi bodajże pani LeGuin, mamy tu głównie soft s-f (soft s-f, w odróżnieniu od hard s-f, nie opierałaby się na naukach ścisłych, tylko humanistycznych i społecznych - socjologii, psychologii społecznej, politologii, itp.). Co się rzuca w oczy od razu - poruszanie wątków feministycznych - czegoś takiego w chociażby polskiej fantastyce z tamtych lat nie uświadczyłem. Za to w tym zbiorku nie ma praktycznie utworów soft s-f typu polskiego - czyli różnych przypowieści i antyutopii (Zajdel, młody Ziemkiewicz, Wnuk-Lipiński, trochę Lem).
I tak, w jednym opowiadaniu dochodzi do zamiany płci pomiędzy mężem i żoną. Nie ważny jest sam proces, wzmiankowany w dosyć mistyczny sposób (aczkolwiek jednoznacznie naukowy - w końcu to świat rozumu, triumfującego komunizmu), lecz następstwa. Żona/mąż zapada na jakąś chorobę, i trafia do kliniki. Chcąc nie chcąc, mąż/żona musi więc zmierzyć się ze swoją pracą w jakimś biurze ważnym i naukowym, socjo-whatever pod postacią kobiety. I co zauważa? Że nikt nie patrzy już na jego wcześniejsze dokonania, na jego wiedzę, lecz każdy w sumie chce tylko jego w ciele jej - mówiąc kolokwialnie - wyruchać. Ew. jest on/ona postrzegana jako ładny ozdobnik otoczenia. Spotyka się więc twarzą w twarz z mobbingiem, dyskryminacją i molestowaniem seksualnym.
Oczywiście, taka sytuacja budzi sprzeciw - zarówno głównego bohatera/ki, jak i czytelnika. Co ciekawe, komunistyczny jakiś socjolog wprost uzasadnia panujący seksizm nie widzi w nim niczego złego. Największe rozczarowanie spotyka jednak bohatera na końcu - jego żona w ciele mężczyzny odeszła od niego niego w niej do pielęgniarki. Ha, ha. Ale spoko, pojawia się delikatny i słabo zarysowany wątek lesbijski w zamian (ale bardzo delikatny - chyba autorowi w tamtych czasach nie za bardzo się nawet coś takiego śniło).
Drugie opowiadanie poruszające tematykę feministyczną pokazuje zagadnienie wręcz w sposób parodystyczny. Gdzieś daleko za siedmioma górami w fikcyjnej republice po rewolucji wprowadzono matriarchat. Nie ma rodziny, słowo ojciec jest ciężką obelgą, zdelegalizowano miłość, każdy mężczyzna jest egzekutorem - w sumie fajna funkcja - od najmłodszych lat jest trenowany do zaspokajania seksualnego kobiet. Ideałem kobiecej urody jest kobieta uparta, brzydka i stara. Nie ma rzecz jasna kosmetyki i makijażu dla kobiet. Agnieszka, Brzydka, Uparta i Stara, wysoko postawiona urzędniczka spotyka jednego z głównych egzekutorów, idzie z nim do niego, zanim jednak dochodzi do czegokolwiek, rozmawiają o rewolucji, o tym, jak to było wcześniej, o powodach i wnioskach. Dowiadujemy się, że cała rewolucja była najprędzej kłamstwem i propagandą, a władza została przejęta po orgii rewolucjonistek z przedstawicielami starego, męskiego reżimu. Jest trochę rozkminiania o miłości jako takiej, itd. Ciekawe.
Oba powyższe opowiadania są w książce jedno po drugim, pobudzający do myślenia zabieg.
Pozostałe opowiadania nie wyróżniają się w sumie niczym, standard o standardowej dla gatunku tematyce. Kosmos, podróże w czasie, to, co siedzi w człowieku, itd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane - to dobra ochrona przed spamem i trollami.